Przegląd nowości

Łańcuckie rekomendacje: Piotr Beczała stawia fermatę

Opublikowano: środa, 12, czerwiec 2019 21:06

Występem Piotra Beczały w Filharmonii Rzeszowskiej zakończył się tegoroczny, pięćdziesiątyósmy Festiwal Muzyczny w Łańcucie. Przede wszystkim orkiestra, prowadzona przez Wojciecha Rajskiego, nie sprawiała wrażenia pospolitego ruszenia, a więc zespołu złożonego z Polskiej Filharmonii Kameralnej i doangażowanych muzyków, operując zróżnicowaną dynamiką i brzmieniową paletą kolorystyczną.

Piotr Beczala,Lancut 2

Szczególnie sprawdziło się to i stanowiło atut w uwerturach Verdiego (do Luizy Miller Joanny d’Arc), którego orkiestracja nie jest zbyt wyszukana. Z kolei subtelność dźwiękowa dała znać o sobie w intermezzu z Siostry Angeliki Giacomo Pucciniego. Nieco dziwaczną formę przybrała natomiast zagrana na początek uwertura do Carmen w wersji integralnej, tyle że od tyłu, skoro Andantez tematem losu zabrzmiało przed Allegro z motywami Carmen i kupletów toreadora, a wszystko poprzedził antrakt sprzed trzeciego aktu.

Piotr Beczala,Lancut 3

Sam występ Piotra Beczały lepszym okazał się w drugiej części. Doświadczenie sceniczne iestradowe powinno było podpowiedzieć artyście, by nie rozpoczynać go od arii Don Joségo „z kwiatkiem”, kiedy głos nie jest jeszcze wystarczająco rozśpiewany, a wysoki rejestr nie jest skądinąd jego najmocniejszą stroną. U Beczały nie od dziś występuje lęk przed wysokimi tonami, rodzący nerwicowe reakcje (na przykład w arii Alfreda z drugiego aktu Traviaty podczas spektaklu inaugurującego sezon w mediolańskiej La Scali). Było tak i tym razem. Przed podejściem do „c” głos się załamał, a potem przy zastosowaniu falsetowej artykulacji nadal brzmiał niezbyt pewnie.

 


 

Lepiej się odnalazł w lamencie sprzed samobójstwa tytułowego Wertera z opery Jules’a Masseneta. Dziwne, że po uwerturze do Luizy Miller nie zaśpiewał z niej arii Rudolfa, skoro obecnie z powodzeniem wykonuje ją na scenie, między innymi nowojorskiej Metropolitan. Również arii Stefana „z kurantem” brakowało pewności, szczególnie w recytatywie intonowanym falsetem Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo.

 

Piotr Beczala,Lancut 1

 

Za to znaczną muzykalnością odznaczała się interpretacja popularnej dumki Jontka Szumią jodły, dla oddania charakteru której artysta niektóre jej ustępy nieomal nucił półgłosem. W pełni odnalazł się natomiast w repertuarze werystycznym, wymagającym artykulacji odmiennej od belcanta, a bliższej śpiewowi wagnerowskiemu, i nie tak eksponowanym w górze skali. Obydwie arie Cavaradossiego z Toski oraz Kalafa z Turandot wykonane zostały z należytym blaskiem i bez oznak wysiłku. Na bis usłyszeliśmy arię Maurycego z Adrianny Lecouvreur oraz dumkę tytułowego Janka z niesłusznie zapomnianej opery Żeleńskiego. Dzięki nim śpiewak pozostawił ostatecznie wrażenie całkiem udanego występu. Na koniec Piotr Beczała  jako pierwszy został uhonorowany nagrodą „Złotej Muszki” im. Bogusława Kaczyńskiego, w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia kierującego tym festiwalem.

                                                           Lesław Czapliński