Przegląd nowości

Český díplom dla opolskiego teatru

Opublikowano: czwartek, 11, kwiecień 2019 14:20

Czy na podstawie reportaży można stworzyć dobrą sztukę teatralną? Zapewne można, ale trzeba mieć na względzie kilka warunków. Temat musi być interesujący, forma przystępna i dramaturgia zgodna z zasadami rozwoju akcji scenicznej. Czy temat przedstawienia Český díplom nosił cechy atrakcyjności? Reportaże o Czechosłowacji Mariusza Szczygła były spojrzeniem na egzotykę naszych południowych sąsiadów, ale w realizacji artystów Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu egzotyką stało się to, iż polscy aktorzy grali Czechów i traktowali to zadanie bardziej wyczynowo niż artystycznie. Autor adaptacji: Piotr Rowicki i reżyser Piotr Ratajczak nie pomogli w podniesieniu tej produkcji na wyżyny sztuki. 

 

Diplom

 

Czy forma spektaklu była przystępna? Aż za bardzo, bo poszczególne scenki czy epizody były przetykane wstawkami taneczno-piosenkarskimi, gdzie ruch i rytm zastępowały myślenie, nie miały większego związku z prezentowanymi a właściwie rekonstruowanymi zdarzeniami. A owe zdarzenia były raczej smutne, wręcz tragiczne. Począwszy od wizerunkowych represji dotykających popularnych artystów estrady, literatury i gwiazdy sportu w czasach CSRS, na aktach samospalenia (Jan Palach) czy wręcz bezmyślnego terroryzmu (Olga Hepnarová) kończąc wszystko układało się w skróconą historię martyrologii kraju. Jedynie trzy scenki stanowiły pewne odprężenie, satyryczne akapity przedstawienia. Były to próby aranżacji popularnego przeboju „pieszczocha reżimu” Karela Gotta Lady Carneval  śpiewanego przez artystów przy akompaniamencie taśmy, swoisty „czeski patent” na wykrywanie islamskich zamachowców, oraz scenka przeciwstawiająca w krzywym zwierciadle „ateizm” Czechów i „katolicyzm” Polaków. Niestety te zabawowe epizody znalazły się w środkowej części spektaklu zaś na ostatni epizod wybrano zbrodniczy występek dziewczyny, która celowo zmasakrowała ludzi na przystanku tramwajowym. Biorąc jeszcze pod uwagę dosyć niechlujną oprawę muzyczną spektaklu, (w tym niegustowne, cukierkowo różowe sukienki aktorek) i brak wybitnych wokalnych talentów wśród wykonawców piosenek, nie było co podziwiać. Przedstawienie ratowała jedynie pasja i temperament sceniczny młodych wykonawców, co oklaskiwano na spektaklu w ramach festiwalu WST.

                                                               Joanna Tumiłowicz