Przegląd nowości

On Paria, ach ciszej biedne serce…

Opublikowano: poniedziałek, 08, kwiecień 2019 07:17

Ostatnie dzieło operowe Stanisława Moniuszki powstawało aż 10 lat (1859-69), ale temat ten nie wychodził z głowy kompozytora od wczesnej młodości. Mając 17 lat znalazł w bibliotece stryja francuskie wykonanie tragedii Kazimierza Delavign’a Paria i rozpoczął tłumaczenie na język polski. Przez wiele lat twórczości stworzył opery narodowe Halkę, Flis, Hrabinę, Verbum nobile Straszny dwór, a do Parii wrócił jako już dojrzały i sławny twórca, libretto powierzając wypróbowanemu we współpracy Janowi Chęcińskiemu.

 

Prapremiera warszawska pod dyrekcją Moniuszki na trzy lata przed śmiercią nie była sukcesem kompozytora. Zawistni przeciwnicy rozpuszczali plotki o zaniku muzycznej inwencji twórcy Halki Strasznego dworu. Publiczność ciągle oczekiwała kolejnych tematów narodowych. Ale próba podjęcia modnego wówczas w europie tematu orientalnego skończyła się muzycznym pobrzmiewaniem echa mazurków, kujawiaków i oberków, ilustrujących walkę braminów z pariasami. Stanisław Moniuszko był bowiem z krwi i kości Polakiem i patriotą. Od tej wielce szlachetnej przypadłości nie uwolnił się nigdy, ani w życiu, ani w twórczości. 

 

Paria trafiła ponownie na warszawski afisz dopiero w roku 1917 (ze wspaniałą wokalnie partią Neali w wykonaniu Marii Mokrzyckiej) i wkrótce wykonano ją koncertowo w Krakowie. Dopiero po ostatniej wojnie Opera Wrocławska zdecydowała się przywrócić to dzieło polskiej scenie, dając premierę w roku 1951 w reżyserii Adolfa Popackiego, scenografii Stanisława Jarockiego, z Jerzym Gardą w roli Dżaresa i młodziutkim Henrykiem Tomaszewskim, tańczącym gołego hinduskiego bożka we wspaniałej scenie baletowej w choreografii Zygmunta Patkowskiego. Ale najistotniejszą zasługę w ponownym odkryciu tego zmarginalizowanego moniuszkowskiego utworu należy przypisać Włodzimierzowi Ormickiemu wybitnemu, a nieco zapomnianemu dyrygentowi operowemu, który Parię na nowo zredagował, poprawił instrumentację, objął kierownictwo muzyczne i dyrygował wrocławskimi przedstawieniami. Wtedy okazało się, jak piękną jest uwertura tego dzieła, aria Neali, Idamora i Akebara, a zwłaszcza wielki duet tenora i barytona, nie mający sobie równych w całej twórczości Moniuszki.

 

Ormicki powtórzył sukces Parii na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu w reżyserii Sławomira Żerdzickiego z kreacjami solistycznymi Marii Wardi i Janiny Rozelówny (Neala), Sławomira Żerdzickiego (Idamor), Adama Kaznowskiego (Akebar) i Włodzimierza Hiolskiego Lwowicza (brata Andrzeja też barytona, niezapomnianego Dżaresa).


Dwa lata wcześniej Parię ujrzała publiczność poznańska pod dyr. młodego wtedy Antoniego Wicherka, który poniekąd wzrastał przy Ormickim w Operze Wrocławskiej, w reżyserii Karola Urbanowicza, scenografii Stanisława Jarockiego i choreografii Zygmunta Patkowskiego, ze wspaniałą kreacją Neali w wykonaniu Krystyny Jamroz. Potem po Parię sięgnęły jeszcze teatry operowe Warszawy i Szczecina, a teraz w ramach Roku Moniuszkowskiego koncertowe wykonanie planuje w kwietniu Filharmonia Poznańska, a w czerwcu premierę sceniczną poznański Teatr Wielki.

 

W niegdyś moim, a teraz w skrajne obcych mi rękach teatrze Pod Pegazem postanowiłem nie oglądać przedstawień, dalekich od tego co przez całe dotychczasowe życie mieściło mi się w głowie, o czym na razie tylko wspomniałem przed kilkoma tygodniami na łamach „Angory” („To się nie mieści tylko w jednym felietonie”). Kilka dni temu otrzymałem z Teatru Wielkiego w Poznaniu „Oświadczenie o odstąpieniu od umowy” podpisane przez obecną dyrektorkę „przyczyną odstąpienia od umowy jest – czytam osłupiały! – propagowane przez Pana … treści niezgodnych z uniwersalnymi wartościami, jakie pielęgnuje Teatr Wielki im. St. Moniuszki w Poznaniu, a co stanowi okoliczność uniemożliwiającą należyte jej wykonanie pod względem artystycznym”.

 

Umowa dotyczyła prowadzenia czerwcowego koncertu Tomasza Koniecznego, który mnie osobiście o to prosił, a ja z satysfakcją zgodziłem się, zachwycając się całą dotychczasową jego karierą, rozpoczętą zresztą pod moją dyrekcją (Figaro w operze Mozarta).

 

„Dotychczasowe uniwersalne wartości”, jakie pielęgnuje Teatr Wielki… mam właśnie do czynienia, nie posiadając się ze zdumienia. Kolejne będziemy skrzętnie gromadzić, dla udokumentowania ich niechybnej klęski. Natomiast o Parii  będę opowiadał wkrótce, prowadząc koncertowe wykonanie w Auli Uniwersyteckiej pod dyrekcją Łukasza Borowicza.

 

Ale już teraz nucę sobie wstęp do arii Neali „On Paria, ach ciszej biedne serce…”.

Jak Państwo sądzą kogo mam namyśli?

                                                                                 Sławomir Pietras