Przegląd nowości

Czy miłość można kupić?

Opublikowano: środa, 20, marzec 2019 09:11

W ostatniej minucie opery Cyrulik sewilski Rossiniego na deskach Opery Krakowskiej na scenę wchodzi uzbrojony oddział mundurowych, którzy na plecach mają wypisane litery układające się w słowo CARABINIERI. Po chwili część z nich schodzi i zostają tylko trzej z literami CBA. To jeden z najżywiej odbieranych gagów przedstawienia wyreżyserowanego przez Jerzego Stuhra.

 

Monika Korybalska 96-78

 

Miejscowa elita kulturalna trochę kręciła nosem na bankiecie po spektaklu, że tych żartów było jakby za mało, ale dyrektor opery w mowie powitalnej nawiązał do pomysłu z CBA, uznając go za kluczowy (i całkowicie endemiczny w spektaklach Cyrulika). Bo tak naprawdę w tej operze korupcja i przekupstwo kwitnie. Łapówki przyjmuje ksiądz i nauczyciel muzyki Don Bazylio, a także notariusz Don Curzio. Sam Figaro wyciąga łapy po pliki banknotów i poświęca „złotu" osobne arioso wywijając pieniędzmi. Takie obyczaje są i były powszechne w krajach Południa. Rzecz się dzieje jakoby w Sewilli, ale pomysły przyjmują postać znaną z Italii, tak jak nazwa zakładu fryzjerskiego Pomata Fine (dobra, finezyjna pomada czyli maść).


Fabułę wszyscy znają, bo bogaty, podstarzały lekarz Doktor Bartolo pragnie połączyć swój majątek z oddaną mu na wychowanie młodziutką Rozyną (i jej posagiem) i oczywiście nie szczędzi pieniędzy aby doprowadzić do ślubu z dziewczyną. Pilnie strzeże swej zdobyczy, stosuje przemoc – np.  Rozyna ma na piżamie założone coś jakby pasy do przypinania do łóżka, kajdanki, a może nawet pas cnoty. Doktor Bartolo zainstalował sobie w apartamencie opuszczaną pilotem kratę, aby narzeczona nie uciekła.

 

Cyrulik sewilski 96-7

 

Tylko Rozyna nie ma jakoś ciągot pieniężnych i gotowa jest oddalić się z rzekomo biednym studentem Lindorem (choć w konsekwencji to on okazuje się bogatym Hrabią). W tym przypomina naszą Zosię, bohaterkę poematu Mickiewicza, która mówi w pewnym momencie: Jeśli, włość uwalniając, zostaniesz uboższy, To Tadeuszu będziesz sercu memu droższy. Ale Rozyna to wyjątek.

 

Cyrulik sewilski 96-22

 

 

Opuszczanie krat pilotem jest wykorzystywane w tej operze wielokrotnie, bo także elegancki i wielofunkcyjny zakład Figara Pomata Fine także się otwiera i zamyka elektronicznie, co nieomylnie sugeruje, iż akcja spektaklu odbywa się współcześnie, a nie w XVIII wieku. Jerzy Stuhr jednak w niczym nie uwłacza pięknej muzyce Gioacchino Rossiniego, jedynie przyozdobił fabułę utworu rozmaitymi zabawnymi pomysłami, miejscami wkraczając na pozycje czystej zgrywy, czyli chwytami z commedia dell’arte, oczywiście w nowych dekoracjach Natalii Kitamikado i kostiumach Joanny Klimas.


To wszystko pochłonęło sporo pieniędzy – zbudowanie przypominającej kaplicę willi Don Bartola i znajdującego się pod nim zakładu odnowy Figara nie było wcale łatwe, tak jak i uszycie nieco cyrkowego płaszcza Hrabiego Almaviva i kilku kreacji Rozyny,  i wreszcie zakupienie 20 karabinów kałasznikowa dla zamaskowanych oddziałów.

 

Cyrulik sewilski 96-50

 

W pewnym momencie doszło nawet do nieprzyjemnego skojarzenia z wypadkami w Teatrze na Dubrowce, gdy lufy zostały skierowane w stronę publiczności. Jerzy Stuhr na szczęście żartował, przyznał też uczciwie, że nie miał wcześniej kontaktu z komediowo-satyrycznymi dziełami de Beaumarchais, więc nie poddawał się żadnym obciążeniom z pierwowzorem tej sympatycznej opery. 

 

Cyrulik sewilski 96-55

 

Orkiestra operowa pod batutą Tomasza Tokarczyka grała uczciwie to, co napisano w partyturze, a może nawet zbyt uczciwie i miejscami dawała takiego „czadu”, że zagłuszała ansamble solistów. Wprowadzono też na scenę autentycznych gitarzystów, którzy akompaniowali Almavivie w jego serenadach. Nie wiadomo po co kierownik muzyczny zgodził się na stawianie kropki nad "i", tzn. podczas ulewnego deszczu i burzy, którą wspaniale odmalował muzyką Rossini, dołączono sztuczne grzmoty i odgłosy z nagrania prawdziwej ulewy. Czyżby uznał, że Rossini to tandeciarz? Soliści w premierowej obsadzie byli całkiem dobrzy. Almaviva w wykonaniu Pablo Martineza z Kolumbii był młody, szczupły, przystojny i dobrze panował nad głosem, który powinien być miękki i często plątać się w koloraturach.


Nie było w jego tenorze wielkiego blasku, ale może to przyjdzie z czasem. Bardzo sprawny wokalnie i aktorsko był Figaro w wykonaniu Sławomira Kowalewskiego, którego triumfy operowe oglądało się już wiele razy w Operze Nova w Bydgoszczy. Szkoda, że Figaro stawiał bardziej na wyrazistość charakterologiczną, a nie pokazał jak może położyć słuchaczy wspaniałymi parlandami i fermatami.

 

Cyrulik sewilski 96-59

 

Rozyna w interpretacji Moniki Korybalskiej była urocza, piękna, zwinna i dosyć śmiała w scenie erotycznej odbywającej się za parawanem. Gdy wyszła owinięta w kapę od łóżka okazało się, że jej partner jest kompletnie ubrany we frak w kratę i nie odwiązał nawet muszki. Rozyna, jako że jest mezzosopranem, wybrała wersję z niskimi koloraturami i słusznie, bo jej głos nabierał miejscami miłej, aksamitnej barwy.

 

Cyrulik sewilski 96-64

 

Reżyser wyzyskał nawet piękne długie włosy pani Moniki, bo rzucała nimi na prawo i lewo w jednej ze scen zbiorowych. Bardzo zmyślnie potraktowano rolę Doktora Bartolo, nie był on trzęsącym się starcem, jak wynika z libretta, ale ledwie szpakowatym lowelasem ze złotymi łańcuchami na szyi i w żółtych butach. Świetnie mu też robiły ciemne okulary. W Don Bartola przeistoczył się znakomity aktorsko Robert Gierlach, wcześniej bardzo chwalony za występ w Halce po włosku pod batutą Fabio Biondiego. Słynną arią o plotce próbował czarować słuchaczy Wołodymyr Pańkiw znany z występów we Lwowie, Warszawie, Wrocławiu, Szczecinie, ale kształcony m.in. w Krakowie.


Jego niski bas dodawał szyku charakterystycznej groteskowej postaci, ale niestety ciągle mijał się z orkiestrą. Zaledwie poprawnie wypadły postacie drugoplanowe, Fiorello sztywny i śpiewający bez blasku, jak i służąca Berta skarżąca się, że żaden z mężczyzn nie zwraca na nią uwagi.

 

Jerzy Stuhr 96-70

 

Ciekawy pomysł graficzny znalazł się na plakacie projektu Kamila Rekosza – czerwone serce rozczesywane, ale i zdrapywane grzebieniem, jakby zapowiedź powoli gasnącej miłości, o czym można się dowiedzieć z drugiej części tryptyku Beaumarchais, albo z opery Wesele Figara Mozarta. Niestety nie powstała żadna opera według części trzeciej. Na otarcie łez proponuję tym, którzy przychodzą na spektakle do Opery Krakowskiej, aby wjechali na IV piętro i obejrzeli moją wystawę litografii Śpiewnik domowy – ilustracji do pieśni St. Moniuszki. Jest też i o miłości (ilustracja do pieśni Przyczyna – słowa Witwickiego), w której mowa o pieniądzach w analogicznym kontekście jak w Cyruliku.

                                                                 Joanna Tumiłowicz