Przegląd nowości

Moniuszko wskazał zwycięzców

Opublikowano: wtorek, 12, marzec 2019 10:18

W regulaminie Drugiego Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów wykonanie arii z opery Stanisława Moniuszki było jednym z dwóch warunków (drugim było zaśpiewanie arii z repertuaru światowego). Można przyjąć, iż ten warunek był trudniejszy, zarówno dla polskich jak i zagranicznych uczestników. U nas traktuje się muzykę Ojca Narodowej Opery z pewnym lekceważeniem, choć zarazem i lekkim przerażeniem, że jest trudna wokalnie. Za granicą zaś to po prostu zupełna egzotyka.

 

Lublin 4

 

O ile pozycje ze światowego repertuaru ćwiczy się mozolnie i korzysta z niezliczonych wzorów interpretacji, to w ariach (a tym bardziej pieśniach) Moniuszki wykonawca wzorów ma niewiele i raczej musi znaleźć jakiś klucz interpretacji samemu. To dlatego uważam, że warunek pierwszy Konkursu im. Antoniny Campi (która nota bene Moniuszki wcale nie śpiewała) rozstrzygał o wynikach i punktowanych miejscach. Koncert galowy z udziałem orkiestry Akademii Beethovenowskiej pod batutą José Marii Florencio był zarazem trzecim finałowym etapem zmagań, do którego dopuszczono 8 wykonawców, jednego mężczyznę i 7 kobiet. Tę nierówną walkę wygrać musiał, oczywiście głos męski, bo tutaj wciąż brakuje dobrych śpiewaków. Skupię się jednak na początku nad miejscem Koncertu Galowego. Imponujący rozmiarami i elewacją zewnętrzną gmach lubelskiego Centrum Spotkania Kultur posiada sporych rozmiarów Salę Operową, przystosowaną do występów wokalnych przynajmniej z nazwy.


W rzeczywistości przestrzeń ta jest dosyć skutecznie wygłuszona, bo drewniane ściany są osłonięte podwójną warstwą materii w typie polaru czy wojłoku. W efekcie dźwięk dociera do uszu słuchaczy z trudem, i im dalej się siedzi, tym gorzej się słyszy. Podobno ten „tekstylny zabieg" spowodowany jest warunkami wizualnymi, bo wypolerowane ściany odbijałyby ostre światło reflektorów. O warunkach akustycznych w Sali Operowej najprawdopodobniej projektanci nie pomyśleli.

 

Lublin 5

 

Zdecydowano się na kompromis, aby zadowolić zwolenników „mocnego uderzenia” a nie uwzględniono potrzeb melomanów. W efekcie orkiestra brzmiała dosyć płytko, a różne niedoskonałości wykonania łatwo się dało wysłyszeć. Śpiewacy radzili sobie w miarę możliwości głosowych. Pierwsza wykonawczyni Marta Gamrot-Wrzoł od razu spadła z listy rankingowej, bo choć ładnie zaśpiewała arcytrudną arię Hanny ze Strasznego dworu, ale widać było, że jej głos nadaje się do mikroskopijnej sali Warszawskiej Opery Kameralnej, a nie na dużą scenę. W zestawieniu z mocnym sopranem Natalii Rubiś (II nagroda), która potrafiła rozwinąć fermaty w arii Halki i arii Mimi z Cyganerii, wypadła blado. Dobre porównanie dwóch wokalistek Anny Thun i Magdaleny Wachowskiej przyniosła aria Cześnikowej ze Strasznego dworu.


Pierwsza śpiewaczka obdarzona dobrymi warunkami głosowymi postawiła na stronę aktorską opowieści, w której pada bardzo dużo słów, druga zaś bardziej skupiła się na muzycznej stronie zadania wokalnego i wygrała III nagrodę. Z pewnością pomogła Magdalenie Wachowskiej także druga aria (z opery Borys Godunow aria Mariny Mniszech), rzadko wykonywana na konkursach i koncertach. Tutaj oryginalność wyboru i wyszukany smak stanowiły ogromny atut.

 

Lublin 6

 

Inna polska sopranistka Joanna Kędzior, która wybrała także arię Hanny ze Strasznego dworu miała bardziej nośny głos od Marty Gamrot-Wrzoł, ale wysokie dźwięki intonowała trochę zbyt ostro. Ujęła publiczność wdziękiem i świetną mimiką, oraz grą oczami. Kilka słów trzeba powiedzieć o zagranicznych uczestniczkach konkursu. Pewnym ewenementem była śpiewaczka z Islandii Agnes Thorstein, dla której aria Jadwigi ze Strasznego dworu nie stanowiła wielkiego problemu, i udało jej się intonować polskie słowa niemal poprawnie. Z kolei Ukrainka Viktoria Melnyk nieźle poradziła sobie z tą samą co Natalia Rubiś arią z Halki (Ha, Dzieciątko nam umiera) i otrzymała jedną z nagród dodatkowych, za wykonawstwo pieśni w II etapie konkursu. Teraz możemy się skupić na zdobywcy I nagrody, Pawle Trojaku. Ma on ładny, dobrze osadzony głos barytonowy, który choć w górnych rejestrach nie ma jeszcze absolutnej swobody, to jednak potrafi zapanować nad wykonywaną muzyką.


W tym jednym przypadku o nagrodzie nie zadecydowało zaśpiewanie arii Moniuszki (krótkie arioso Janusza Skąd tu przybyła), ale płeć oraz o wiele trudniejsza i bardziej finezyjna aria Hrabiego z Wesela Figara Mozarta. Paweł Trojak otrzymał jeszcze plik nagród dodatkowych – głównie kontraktów na udział w zagranicznych koncertach lub spektaklach. Zwycięstwo barytona nad sopranami i mezzosopranami było więc zasłużone, choć chyba można było przyjąć także formułę ex aequo.

 

Lublin 7

 

Generalnie jednak werdykt jurorów, którymi kierowała znakomita śpiewaczka Ewa Vesin nie budził zastrzeżeń u osób, które na sztuce wokalnej się znają. Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Antoniny Campi z Miklaszewiczów chyba już na trwałe związał się z Lublinem i jego imponującym Centrum Spotkania Kultur. Można jedynie życzyć sobie, aby warunki akustyczne Sali Operowej zostały przynajmniej na te kilka konkursowych dni poprawione, bo piękne i dobrze wyszkolone głosy bel-cantowe mogą przynosić wielkie wzruszenia, jednak tylko wtedy, gdy ich dobrze, w sposób naturalny, a nie ze wzmocnieniem możemy słuchać. Jednocześnie dodam, że zmatowienie powierzchni zbyt mocno odbijających światło nie musi być wspomagane wiszącymi kurtynami tak bardzo pochłaniającymi dźwięk i demolującymi akustykę. Wystarczy tego dokonać np. werniksem matowym firmy Winsor&Newton, który jest używany przez artystów malarzy, lub inną metodą.  

                                                                       Joanna Tumiłowicz