Przegląd nowości

„Ariadna na Naxos” Straussa w Théâtre du Capitole w Tuluzie

Opublikowano: niedziela, 10, marzec 2019 13:27

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności na przestrzeni zaledwie paru tygodni aż trzy teatry operowe umieściły w swoim repertuarze Ariadnę na Naxos Richarda Straussa, powstałą – podobnie jak parę innych dzieł tego kompozytora – w wyniku jego niezwykle owocnej i legendarnej już współpracy z poetą Hugo von Hofmannsthalem.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 1

 

I tak oto paryski Théâtre des Champs-Elysées przypomni wkrótce inscenizację Katie Mitchell z Festiwalu w Aix-en-Provence, zaś Opera w Lozannie wznowi realizację Davida Hermanna, pokazaną przed dwoma laty na scenie Opéra National de Lorraine w Nancy. Natomiast teraz swoją wizję słynnej jednoaktówki z prologiem prezentuje w Théâtre du Capitole w Tuluzie francuski aktor i reżyser Michel Fau. We wspomnianym dziele odnajduje on wszystkie bliskie mu estetyczne składniki, począwszy od dramaturgicznego chwytu „teatru w teatrze”, pozwalającym mu w tym przypadku uświadomić nam, że realność sytuuje się często po stronie marzeń i że codzienność ma w sobie coś z nierealności.


 

Fau lubi też odwracać do góry nogami wszelkie kody interpretacyjne i wysuwać na pierwszy plan przerysowane i niekiedy dziwaczne postacie. A takowych w Ariadnie na Naxos przecież nie brakuje. W prologu akcja rozgrywa się w rezydencji „najbogatszego człowieka w Wiedniu”, w której trwa wielkie przyjęcie, mające się zakończyć operowym widowiskiem i pokazem ogni sztucznych. 

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 2

 

Pojawiają się artyści zaangażowani do wystawienia opery seria Ariadna na Naxos (Kompozytor, Nauczyciel Muzyki, Primadonna, Tenor), a także trupa commedia dell’arte przygotowująca pikantną komedyjkę Zerbinetta i jej czterej kochankowie z udziałem Zerbinetty, Arlekina, Scaramouche’a, Truffaldina, Brighella i Nauczyciela Tańca. Kompozytor rozpacza, że obok jego opery seria gospodarz zamierza wystawić jarmarczną rozrywkę w stylu włoskim.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 3

 

Sytuacja pogarsza się, kiedy Majordomus oznajmia, że obie sztuki mają zostać wystawione równocześnie, gdyż tylko to umożliwi punktualne rozpoczęcie pokazu ogni sztucznych. Właściwa już opera, osadzona w starożytności, rozgrywa się na wyspie Naxos, na której trzy nimfy (Najada, Driada i Echo) obserwują płaczącą w trakcie snu Ariadnę, ogarniętą rozpaczą po utracie ukochanego, lecz niewiernego Tezeusza. Pojawiająca się nagle wraz ze swoimi kompanami Zerbinetta próbuje bezskutecznie pocieszyć Ariadnę, która modli się o śmierć. W tym momencie pojawia się jednak szukający Cyrce Bachus, którego Ariadna bierze za Hermesa. Rodzi się pomiędzy nimi uczucie i para zakochanych bohaterów wstępuje na statek Bachusa i wzlatuje do gwiazd.


W gruncie rzeczy mamy tu zatem opowieść o miłości romantycznej i wyidealizowanej, ale przecież również o miłości ziemskiej i zmysłowej. A opowieść ta jest prowadzona za pomocą autonomicznej i niezwykle oryginalnej formy artystycznej, łączącej ze sobą w pełnej symbiozie styl tragiczny i burleskę, konwencję opery seria i commedia dell’arte, fantazję cyrkową z elementami weneckiego karnawału i bachanalii. 

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 4

 

Rozmiłowany w twórczości Straussa Michel Fau i współpracujący z nim David Belugou, autor scenografii i kostiumów, nie ulegli pokusie dokonywania czasowych transpozycji czy odczytywania dzieła „na nowo”. Respektują oni nakreślony w libretcie Hofmannsthala kontekst, zarówno w zakresie miejsca akcji jak i utrzymanych w osiemnastowiecznej estetyce strojów. W prologu narracja sceniczna jest prowadzona na dwóch poziomach. Wyniosły Majordomus ogłasza druzgocące nowiny i wprawiające Kompozytora w rozpacz życzenia Wielmożnego Pana z poziomu pierwszego piętra.


Owym histerycznym i usiłującym narzucić wszystkim swój udawany autorytet Majordomusem jest fenomenalny w tej roli niemiecki aktor Florian Carove, komicznie i z mocno eksponowaną sztucznością parodiujący wiedeński akcent. U jego stóp, na niższym poziomie, jest odtworzone wnętrze rezydencji wspomnianego bogatego mecenasa, z przewidzianymi dla zaproszonych artystów lożami i kulisami, po których krążą przyjmujący karykaturalne pozy i odziani w fantazyjne stroje postaci, z Catherine Hunold w roli Primadonny na czele.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 5

 

Po przerwie rozpoczyna się właściwa opera, którą zaproszeni komedianci mają wykonać przed swoim mocodawcą, stającą się dla reżysera również doskonałą okazją do budowania efektownych i kunsztownych obrazów. Z tą jednak różnicą, że tym razem wydaje się on zerkać w stronę estetyki Art Deco, zbliżonej do czasów, w których Strauss i Hofmannsthal tworzyli swoje dzieło.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 6

 

W ten sposób nieco nowocześniejsza niż w prologu scenografia odsłania przed nami skalną grotę na wyspie Naxos - w której spoczywa Ariadna i w której porzucił ją Tezeusz – przypominającą paszczę jakiegoś potwora lub antyczną maskę. Pojawiają się także równo przycięte drzewa, złocony i specjalnie kiczowaty rydwan Bachusa, a nawet ozdabiające rzeczoną grotę światła stroboskopowe, nasuwające zdecydowanie kabaretowe skojarzenia. Świetnie są rozegrane sceny, w których Najada, Driada i Echo najpierw zapowiadają nadejście nowego, młodego i pięknego boga Bachusa, a następnie opiewają jego zaślubiny z Ariadną. Otóż ich rażące jaskrawymi barwami suknie oraz posuwiste przemieszczanie się z jednej strony sceny na drugą, przy jednoczesnym „tkaniu” długiej nici, jest niczym innym jak wysmakowaną parodią wagnerowskich postaci Cór Renu.


Niezależnie jednak od tego, czy reżyser zagłębia się w odmętach burleski, czy porusza bardziej poważne struny, z jego inscenizacji emanują udzielające się publiczności autentyczne i nie zawsze lekkie emocje, a przez cały czas trwania przedstawienia odnosi się nieodparte wrażenie, że Michel Fau chce zwrócić naszą uwagę na poranione dusze głównych bohaterek. Z jednej bowiem strony współczujemy opuszczonej przez Tezeusza Ariadnie, z drugiej zaś jest nam także żal Zerbinetty, która, może ze strachu przed doznaniem zawodu, definitywnie zrezygnowała z poddania się jedynej i wyłącznej miłości.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 7

 

Pomimo wszelkich różnic, mamy tu zatem do czynienia z dwiema samotnymi i opuszczonymi kobietami, toteż doprawdy trudno się dziwić, że w spektaklu Michela Fau pod powierzchnią beztroskiej zabawy i komicznej burleski kryje się spora doza smutku i nostalgii. Jakże wymowny w tym kontekście staje się wykonany w finale opery przez Zerbinettę gest, kiedy ściągając z głowy sztuczną perukę odsłania swe naturalne włosy. W tej roli spontanicznością gry aktorskiej i swobodnym wokalizowaniem wyróżnia się sopranistka Elizabeth Sutphen.


W prologu plastycznością frazowania, żarliwą interpretacją i wyrównanym we wszystkich rejestrach mezzosopranem uznanie wzbudza Anaïk Morel. Philippe-Nicolas jako Arlekin czaruje zmiennymi barwami swego ciepłego tenora, a obok niego w swoich rolach bez problemu się odnajdują Manuel Nuñez Camelino (Nauczyciel Tańca) i Werner Van Mechelen (Nauczyciel Muzyki). Doskonałym zgraniem i wrażliwą muzykalnością ujmują trzy Nimfy: Valérie Condoluci (Najada), Sarah Laulan (Driada) i Carolina Ullrich (Echo).

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 8

 

Wszakże bohaterką wieczoru jest śpiewająca partie Ariadny i Primadonny Catherine Hunold, porażająca nasyconym niebywałą ekspresją, zdolnym do tragicznych wzlotów w górze skali i tajemniczego wyciszenia w niższych dźwiękach sopranem, imponująca niemalże Wagnerowską mocą wymagającego niebywałej kondycji fizycznej wokalizowania i błyskotliwością gry aktorskiej.

 

Ariadna na Naxos,Tuluza 9

 

Godnym jej partnerem okazuje się być dysponujący niezawodną techniką wokalną, szerokim oddechem, doskonałą znajomością stylu i wzorcową dykcją amerykański tenor Issachah Savage, który wychodzi zwycięsko z trudnego zadania zaśpiewania wręcz morderczej partii Bachusa. Nad zachowaniem odpowiedniej równowagi pomiędzy interwencjami bezbłędnie dobranych solistów, a często mocno rozkołysaną i zmysłową warstwą instrumentalną czuwa amerykańsko-niemiecki dyrygent Evan Rogister, zapewniając całemu wykonaniu dramaturgiczną płynność, a w epizodach o bardziej intymnym charakterze – niemalże kameralną transparentność.

                                                                          Leszek Bernat