Przegląd nowości

Mój pierwszy Szef – Napoleon Siess (1931-1986)

Opublikowano: wtorek, 05, marzec 2019 00:00

Napoleona Siessa spotkałam na swojej drodze życiowej przez zbieg okoliczności. Moja koleżanka Joanna Wnuk-Nazarowa, późniejszy minister kultury i wieloletni dyrektor NOSPR, tak wspomina w jednym z wywiadów te czasy: W sezonie 1972/1973, gdy byłam z Agnieszką Kreiner na ostatnim roku dyrygentury w Akademii Muzycznej w Krakowie, rozchorował się nasz profesor, więc – byśmy nie spędziły bezproduktywnie semestru – posłano nas na praktyki do Opery Śląskiej w Bytomiu, którą rządził Napoleon Siess.

 

Napoleon Siess 1

 

W repertuarze tamtego sezonu znajdowała się najważniejsza literatura operowa i baletowa, około 30 spektakli. Nie do pomyślenia w naszej dzisiejszej polskiej rzeczywistości operowej. Obejrzałam je wszystkie. Pamiętam, że do opery chętnie przychodzili po szychcie górnicy, niektórzy nawet przez trzy dni z rzędu, żeby tylko zobaczyć, jak tańczy primabalerina Mickiewicz. Dyskutowali w bufecie: „Oj, biedna dziołszka, dzisiaj coś się w nóżkę stało, nie w formie jest. Przyjdziemy też jutro ją zobaczyć”. Zainteresowanie sztuką było szczere.


Wtedy właśnie złapałam „bakcyla teatru” i już w następnym sezonie rozpoczęłam przygodę życia z Operą Śląską, z początku jako muzyk orkiestrowy i korepetytor solistów, następnie jako dyrygent - asystent. Spędziłam w Bytomiu pięć niezwykłych lat. Moim szefem został, poznany podczas operowej praktyki – Napoleon Siess. Na deskach Opery Śląskiej zadebiutowałam też jako dyrygent (1975) prowadząc Verbum nobile Stanisława Moniuszki.

 

Napoleon Siess 2

 

Opera Śląska w latach siedemdziesiątych ciągle jeszcze żyła tradycją swojej „złotej ery”, kiedy to w latach powojennych śpiewali tu Andrzej Hiolski, Bogdan Paprocki, i nieco później Wiesław Ochman. W zespole opery pozostawało zresztą nadal wielu świetnych śpiewaków (Stanisława Marciniak, Zbigniew Platt, Włodzimierz Hiolski-Lwowicz), do nich dochodzili młodzi. Zespół był stały, pod względem talentów i umiejętności mocno zróżnicowany. Artystom towarzyszył oddany zespół techniczny: garderobiani, elektrycy, maszyniści, fryzjerki… Wszyscy bardzo dobrze znali się, razem pracowali, wspólnie, operowym autobusem, jeździli po całym województwie dając liczne przedstawienia wyjazdowe.


Wśród artystów kwitło życie towarzyskie, każda premiera była wspólnym świętem. Odbywały się też długie, nocne rozmowy na tematy istotne, biesiadowano z okazji urodzin, imienin, debiutów, wszyscy o wszystkich wszystko (prawie) wiedzieli). Napoleon Siess pochodził z rodziny osiadłej na Śląsku po przedwojennym plebiscycie.

 

Napoleon Siess 4

 

Studiował w PWSM w Katowicach grę na waltorni i dyrygenturę. Już w bardzo młodym wieku (32 lata) został po raz pierwszy kierownikiem artystycznym Opery Śląskiej, ale naprawdę ujawnił swój talent i osobowość, kiedy po przerwie powrócił do Opery już jako dyrektor naczelny i pełnił to stanowisko aż do przedwczesnej śmierci.

 

Napoleon Siess 5

 

Był otwarty na nowy, ciekawy repertuar. W jego czasach na scenie Opery Śląskiej można było obejrzeć kilkadziesiąt pozycji oper i baletów znanych i mniej znanych. To on pierwszy „odkrył” po latach operę Nabucco Verdiego, realizował interesujące premiery, między innymi: Arabellę R. Straussa, Zaręczyny w klasztorze S. Prokofiewa, Jutro Tadeusza Bairda, Magnusa Wita Stwosza Józefa Świdra, Normę V. Belliniego, Medium J. C. Menottiego, Rusłana i Ludmiłę M. Glinki, Dziecko i czary M. Ravela. Pozyskiwał młodych artystów, zapraszał utalentowanych i znanych reżyserów (np. Jerzy Rakowiecki, Lia Rotbaumówna, Olga Lipińska, Maria Fołtyn, Ludwik René), choreografów (Henryk Konwiński) i scenografów (Jan Bernaś).


Nad realizacją premiery operowej czuwał osobiście na każdym etapie jej przygotowania. Pojawiał się na lekcjach z korepetytorem, zawsze sam prowadził próby zespołowe z solistami. Pracował w sposób fascynujący – potrafił zadziwiająco uchwycić istotę każdej operowej postaci i przekazać soliście swą wizję do najdrobniejszych szczegółów. Fraza muzyczna szła w parze z treścią libretta, sytuacją dramatyczną, charakterem postaci. Dawał krótkie, raczej intuicyjne niż intelektualne uwagi, trafiające w sedno problemu.

 

Napoleon Siess 3

 

Próby orkiestry przebiegały w nieco innym, dziś już nie do pomyślenia stylu, kiedy to dyrygent, był wodzem, a nie rzadko i dyktatorem. Siess pracował bardzo ofiarnie z orkiestrą, ale i wymagał absolutnej dyscypliny i posłuszeństwa, do muzyków nie wahał się używać ostrych słów. Podczas przedstawień można było odczuć ogromny talent i temperament artystyczny Siessa. Jako dyrygent nie „akompaniował” solistom, nie traktował opery jak muzyki symfonicznej. On PROWADZIŁ spektakl, świadomy dramaturgii, kulminacji i warstwy emocjonalnej dzieła.


Jednocześnie dbał o precyzję wykonania, czujnie wskazując wejścia solistom i zespołom, dbając o właściwe tempa. Choć nie zawsze dysponował najwyższej klasy artystami, jego osobowość sprawiała, że osiągał jednolitą koncepcję i wysoki poziom artystyczny przedstawień. Nie oszczędzał się nigdy, po spektaklu bywał zmęczony, zlany potem i całkowicie wyczerpany.

 

Napoleon Siess 6

 

Jako dyrektor nie był oczywiście ideałem, w stosunku do współpracowników bywał porywczy i apodyktyczny, ale jednocześnie dbający o ludzi. O jego charakterystycznym sposobie bycia i porzekadłach krążyły w operze liczne anegdoty. Słynne było powiedzenie o śpiewakach: „śpiewa tę partię już od 20 lat – zawsze źle!” czy też odezwanie się oszczędzających się muzyków: „tak grasz, jakbyś chciał żyć 100 lat. Tylko po co?”. W środowisku śląskim stał się bardzo znany i szanowany. Nie wiadomo właściwie dlaczego jego talent nigdy tak naprawdę nie został doceniony poza Śląskiem, a zaproszenie do Teatru Wielkiego – Opery Narodowej przez Roberta Satanowskiego do realizacji premiery Opowieści Hoffmanna nie okazało się sukcesem.


Być może powodem był typ osobowości i wrażliwości Siessa, który nie czuł się dobrze poza „swoją” operą, w obcym, a nawet wrogim środowisku, albo też pochłonięty pracą w Operze Śląskiej wcale się o swoją własną karierę nie starał.

 

Napoleon Siess 7

 

Wrażliwość, niesłychana pracowitość i totalne „spalanie się” emocjonalne przy dyrygowaniu, przy jednoczesnej, bardzo trudnej sytuacji rodzinnej (miał niepełnosprawnego syna) spowodowała kłopoty z sercem. Po operacji bajpasów Napoleon Siess nadal nie potrafił się oszczędzać. Skutki przepracowania okazały się tragiczne; niedługo po udanym tournée Opery Śląskiej w USA Napoleon Siess zasłabł w trakcie próby Halki i zmarł w szpitalu w wieku 55 lat. Pamięć o dyrektorze Napoleonie Siessie, jego osobowości i talencie nadal jest żywa w wśród pracowników Opery Śląskiej i w środowisku artystycznym Śląska. Świadczy o tym choćby pamiątkowa tablica na budynku Opery, czy regularnie odbywające się koncerty „In memoriam”. Dla mnie był On pierwszym przewodnikiem po fascynującej krainie opery.

                                                                              Agnieszka Kreiner