Przegląd nowości

Opera rara: Głos śpiewającego na wojnie

Opublikowano: poniedziałek, 11, luty 2019 15:38

Użyłem rodzaju męskiego, ponieważ w przedstawieniu Tomasza Cyza nie tylko udziela głosu, ale wciela się w Kasandrę, bohaterkę kantaty Benedetto Marcella, krakowski kontratenor Paweł Dulewicz. Z czarną maską (nie zapominajmy, że mamy do czynienia z kompozytorem weneckim) na pokrytej białą szminką twarzy zajmuje miejsce z tyłu potężnej, udrapowanej krynoliny, po pewnym czasie przesuniętej na środek miejsca gry w budynku dawnej podgórskiej elektrowni, nad którą unosi się główny korpus zabudowań, składających się na instalację architektoniczną służącą Cricotece.

 

Cassandra 1

 

Przestrzeń pomiędzy śpiewakiem a widzami wysypana została przeźroczystymi, plastikowymi butelkami, zrazu podświetlonymi w barwie krwistej purpury, potem zgarniętymi przez służebne z miotłami (ukłon w stronę inscenizacji Patricka Chéreau straussowskiej Elektry). Na jej obrzeżu miejsce zajmuje akompaniujący klawesynista Marcin Świątkiewicz. Dwa razy pojawi się Pasterz z zapaloną lampką oliwną – nagrobną, przypominając, że źródłosłowem tragedii jest „pieśń kozła”.


Kontrapunktem dla tekstu kantaty są wiersze Anny Kamieńskiej, Zbigniewa Herberta i innych poetów, a na koniec przywołane zostają kolejne miejsca wojennych hekatomb, z tymi współczesnymi włącznie. W kulminacyjnym momencie tej części, niczym w inicjacyjnych misteriach eleuzyjskich, podnoszą się rolety i odsłaniają okna, zza których ukazują się łuny wojennej pożogi – światła współczesnego miasta, a służebne przystępują do rozebrania krynoliny i odsłonięcia stelaża oraz bezbronnej półnagości śpiewaka, ciała wydanego na łup przemocy.

 

Cassandra 2

 

Z kolei klawesynista wychodzi depcząc po wspomnianych butelkach, wydobywając z nich odgłosy przypominające wybuchy. Kantatę Marcella, wypełniającą przeważającą część przedstawienia, uzupełnia krótki, repetytywny utwór Davida Langa Just, wykonywany w pomieszczeniu znajdującym się poniżej, w podziemiu.

Cassandra 3

 

Czyżby z trojańskiego pola bitewnego przenosimy się do Hadesu, w którym wszakże rozbrzmiewają wyimki z tekstu Pieśni nad Pieśniami (w greckim wyobrażeniu Hades jest miejscem zapomnienia, a nie odpowiednikiem piekła, z którym pewne cechy wspólne posiada jedynie jego najgłębsza część, czyli Tartar)? Wykonują je wspomniane służebne, zgromadzone po środku, którym towarzyszy trio instrumentalne, złożone z altowiolistki Anety Dumanowskiej, wiolonczelisty Konrada Górki i perkusisty Tomasza Sobańca, grającego na wibrafonie i wielkim bębnie. Czyżby po doświadczeniu grozy przemocy można było mówić o właściwym dla tragedii katharsis poprzez erotyczne odkupienie, pamiętając, że Eros jest bratem Thanatosa, czyli Zgonu?

                                                                           Lesław Czapliński