Przegląd nowości

„Faust” Gounoda w Opéra Royal de Wallonie - Liège

Opublikowano: czwartek, 07, luty 2019 10:13

Rzadko się zdarza, aby sceniczna realizacja w teatrze operowym wzbudzała tak jednomyślny zachwyt i entuzjazm oczarowanych widzów, jak to ma miejsce w przypadku tego przedstawienia Fausta Charles’a Gounoda przygotowanego przez Włocha Stefano Podę.

 

Faust,Opera Liege 1

 

Jest on dzisiaj słusznie uważany za jednego z najciekawszych i najbardziej kreatywnych reżyserów młodego pokolenia, co wynika przede wszystkim z tego, że mamy tu do czynienia z artystą bezustannie szukającym w swoich obrazach estetycznej i konceptualnej jedności. To właśnie dlatego w jego pokazywanych na całym świecie spektaklach staje się on również autorem scenografii, kostiumów, ustawień świetlnych, a nawet układów choreograficznych. To radykalne branie na siebie odpowiedzialności za wszystkie warstwy i aspekty wystawianej realizacji daje mu niezwykle cenną w działalności każdego artysty wolność. Pozwala też na możliwie najwierniejszą materializację rodzących się w wyobraźni pomysłów i tym samym zapewnia końcowemu rezultatowi pełną spójność dramaturgiczną i plastyczną.


Tak również się dzieje w przypadku wspomnianej inscenizacji Fausta, pokazywanej obecnie w Opéra Royal de Wallonie w Liège (a uprzednio prezentowanej już z ogromnym powodzeniem w Turynie, Lozannie i Tel Awiwie). Trzeba uczciwie powiedzieć, że sięgający po tę operę Gounoda reżyserzy ograniczają się zbyt często do spłycającej jej wymowę ilustracyjności, do anegdoty i powierzchownych efektów plastycznych.

 

Faust,Opera Liege 2

 

W przeciwieństwie do nich Stefano Poda, odwołujący się przecież wiernie do tekstu Goethego, buduje fresk zanurzony jednocześnie w realizmie i nieskończoności, w sacrum i profanum, w religijności i ateizmie. Jako prawdziwy wizjoner kreuje obrazy o wyjątkowo symbolicznej mocy, już od pierwszych minut przenosząc nas za ich pomocą w sferę mitu.

 

Faust,Opera Liege 3

 

Na wstępie unosząca się kurtyna odsłania kojarzącą się z górą gruzu stertę książek i dokumentów, u której stóp leży stary doktor Faust, rozmyślający ciemną nocą nad własnym życiem, spędzonym na zgłębianiu zbytecznych mądrości. Oddając się bez reszty nauce stracił miłość, nadzieję i wiarę, a przecież pomimo tych poświęceń i wyrzeczeń nie odnalazł głębszego sensu swej egzystencji. W chwili kiedy postanawia z tym wszystkim skończyć i podnosi do ust wypełniony trucizną kielich pojawia się Mefisto, ofiarowujący Faustowi to, czego ów pożąda najbardziej: młodość i widok pięknej dziewczyny (Małgorzaty). W zamian za to tytułowy bohater ma podpisać oddający w zastaw własną duszę dokument, a kiedy tej formalności staje się zadość, wyrusza z Mefistem na podbój świata. 


Cała ta narracja prowadzona jest w scenografii ograniczonej do zamykających pudło sceniczne czarnych ścian i umieszczonego centralnie ogromnego pierścienia. Ten ostatni, fascynująco wykorzystywany przez reżysera element - w środku którego znajdują się dwa białe i nigdy się nie stykające drzewa - otwiera widza na wielowymiarową interpretację, zachęcając go do abstrakcyjnej, filozoficznej i transcendentalnej medytacji.

 

Faust,Opera Liege 4

 

Perspektywa monumentalnego, obracającego się wokół własnej osi, podnoszonego lub opuszczanego niemalże do poziomu sceny koła-pierścienia, tej wypełniającej całą przestrzeń czarnej struktury, sugeruje bowiem nieskończoną mnogość symbolicznych znaczeń.

 

Faust,Opera Liege 5

 

Definiuje zamknięty świat materialny Fausta i zapowiada duchową perspektywę zbawienia Małgorzaty, przywołuje nieustannie się odnawiający cykl życia i nieuchronny upływ czasu, nasuwa skojarzenia z następstwem pór roku oraz ruchem gwiazd i planet. Obniżający się nad głowami bohaterów pierścień symbolizuje też ich uwięzienie w niespełnionych uczuciach i pragnieniach, zaś unosząc się do pozycji pionowej może zwracać naszą uwagę na relacje człowieka z Bogiem, z jego Stwórcą, odnosić się do funkcjonującej w żydowsko-chrześcijańskiej tradycji idei zawarcia przez Boga Nowego Przymierza z ludźmi. 


Kiedy w piątym akcie Mefisto zaciąga Fausta w góry Harzu, gdzie odsłania przed nim swe królestwo i zaprasza do udziału w diabelskiej Nocy Walpurgii, to właśnie z tego pierścienia wyłaniają się sylwetki umarlaków, hipnotycznie ukazane przez niemalże nagich i porażających widzów wręcz surrealistycznymi układami choreograficznymi tancerzy, których ciała są całkowicie wysmarowane ciemno-szarymi barwami. Otaczają oni Fausta jak szarańcza, tworząc jakby ludzka piramidę, i powoli wciągają go do piekielnych czeluści, podczas gdy powierzająca swą duszę niebiosom Małgorzata doznaje zbawienia, zmierzając w głąb niespodziewanie rozświetlonej w tle sceny. 

 

Faust,Opera Liege 6

 

Symbolicznego znaczenia nabiera też epizod, podczas którego Małgorzata okrywa się utkanym z kwitnących kwiatów płaszczem, zastępując nim płaszcz z kwiatów zwiędniętych, który nosiła po tym, jak zamordowała swoje nieślubne dziecko. Reżyser zdaje się tutaj przypominać, że we współczesnym Gounodowi mieszczańskim i zakłamanym społeczeństwie, pogardzającym urodzonymi poza małżeństwem dziećmi i porzucanymi przez własne rodziny samotnymi matkami, takie dramatyczne gesty zdarzały się bardzo często. Mocnych i za każdym razem przyjmujących symboliczny wymiar obrazów jest w wizji Stefano Pody doprawdy wiele. Duże wrażenie wywiera na przykład widok Mefista, stojącego na wzniesionej do góry przez jego zbirów planszy, śpiewającego wzniecającą niepokój pieśń o „Złotym Cielcu”, czy scena, podczas której ten wysłaniec piekieł wykonując swą słynną arię Vous qui faites l’endormie…przekłuwa po kolei brzuchy brzemiennych kobiet. Trudno wreszcie zapomnieć o widoku powracających z przegranej wojny, odzianych w łachmany i noszących na głowie cierniowe korony żołnierzy.


Te wszystkie odsłony, eksponujące też intrygująco skrojone i utrzymane w będącej nośnikiem treści kolorystyce stroje, oraz konsekwentnie prowadzona i utrzymująca uwagę publiczności w ciągłym napięciu narracja sceniczna, wspomagana efektownie skontrastowanym oświetleniem, składają się na zniewalającą i pasjonującą wizję, która ukazuje pozornie świetnie już wszystkim znaną operę w zupełnie nowej i otwierającej nieprzeczuwane wcześniej tropy interpretacyjne perspektywie. 

 

Faust,Opera Liege 7

 

Jej zbudowanie nie byłoby możliwe bez udziału starannie dobranej i świetnie się rozumiejącej obsady wykonawczej. Sopranistka Anne-Catherine Gilet jako Małgorzata dopisuje po raz kolejny do swojego bogatego dorobku artystycznego wielką rolę z repertuaru francuskiego, wzruszając szczerą czułością, wysublimowaną wrażliwością i szeroką gamą emocji w balladzie Il était un roi de Thulé czy przednim aktorstwem w znanej arii klejnotów: Ah! Je ris de me voir si belle.

 

Faust,Opera Liege 8

 

Jej bohaterka przekonuje swobodą i naturalnością, umiejętnością oscylowania pomiędzy desperacją i miłością, a także - co ważne - brakiem choćby cienia pretensjonalności czy nadmiaru afektacji, jak to się często w tym emploi zdarza. U jej boku mezzosopranistka Angélique Noldus w roli Marty nie jest już czcigodną i podstarzała matroną, lecz szukającą jeszcze mocnych wrażeń i uwodzącą Mefista swoim seksapilem pełnokrwistą kobietą.


Z kolei przepastny, ciemny i przytłaczający dużym wolumenem bas Ildebrando D’Arcangelo nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do szatańskiego charakteru perfidnego manipulatora, jakim jest obserwujący z satysfakcją negatywny efekt swoich niecnych działań Mefisto, pokazany tutaj jako elegancki i kryjący się za słonecznymi okularami przystojniak.

 

Faust,Opera Liege 9

 

Partię Walentego, brata Małgorzaty, sugestywnie interpretuje dysponujący gęsto nasyconym barytonem Lionel Lothe, lirycznym i atrakcyjnie brzmiącym mezzosopranem uwagę przyciąga wcielająca się w młodego Siebela Na’ama Goldman, a studentem Wagnerem jest Kamil Ben Hsaïn lachiri. Nieco niższy poziom prezentuje mający już szczyt kariery za sobą tenor Marc Laho, który w tytułowej roli Fausta zdradza tendencję do forsowania głosu w górze skali, choć jego sceniczne zaangażowanie i pełne utożsamianie się z postacią alchemika jest w stanie z powodzeniem te niedostatki wokalne rekompensować.

 

Faust,Opera Liege 10

 

Wreszcie jak zawsze bez zarzutu przygotowany przez Pierre’a Iodice’a chór imponuje nie tylko zbiorową muzykalnością, ale także mistrzostwem precyzyjnego realizowania zarówno grupowych, jak i indywidualnych zadań scenicznych. Nad całością wykonania czuwa wyraźnie rozsmakowany w tej muzyce i do końca w niej zanurzony Patrice Davin, którego sugestywna i wyczulona na wszelkie detale partytury oraz ścisłą współpracę z solistami dyrekcja w połączeniu z fizycznym poddawaniem się całą sylwetką przepływowi muzyki służy wydobyciu z dzieła Gounoda maksymalnej ekspresji i teatralności. Bez wątpienia mamy tu do czynienia z jedną z bardziej udanych i porywających realizacji operowych bieżącego sezonu.

                                                                           

                                                                          Leszek Bernat