Przegląd nowości

Beczała wreszcie Polakiem

Opublikowano: wtorek, 15, styczeń 2019 05:17

Pozycja polskiej opery w świecie jest niestety bardzo niska. Co jakiś czas pojawia się Król Roger Szymanowskiego. Za granicą bywa wystawiany Penderecki, Weinberg, ale żadna pozycja współczesna, romantyczna ani klasyczna nie trafiła do stałego repertuaru. O wiele lepiej radzą sobie nasi śpiewacy, którzy coraz częściej sięgają na sam szczyt, a więc do Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

 

Adriana Lecouvreur,Met 1

 

Wcześniej wykorzystywano ich jako solistów w operach słowiańskich. Teraz okrzepli także w cięższym repertuarze belcantowym, śpiewają Verdiego jak Andrzej Dobber, biorą się nawet za Wagnera jak Piotr Beczała. Wszędzie kreują jednak role obcokrajowców, nigdy Polaków, bo tacy nie bywali bohaterami tradycyjnych oper. I tutaj miła niespodzianka nadeszła ze strony MET. Beczała, który jest na wokalnym i tenorowym szczycie, zagrał tutaj syna polskiego króla Augusta Mocnego.  


Był co prawda Polakiem pro forma, bo nieślubnym dzieckiem króla Sasa i jednej z jego niemieckich metres, ale zachowywał się jak „prawdziwy Polak”, dobry żołnierz, skory do bitki i przechwałek, bardzo też sprawny w kontaktach z kobietami. Taka właśnie rola przypadła Piotrowi Beczale na deskach Metropolitan Opera, co mogliśmy obserwować na sali warszawskiego Multikina.

 

Adriana Lecouvreur,Met 2

 

W krótkim wywiadzie, który w trakcie przerwy przeprowadził z nim inny tenor Amerykanin Matthew Polenzani, pan Piotr pozdrowił po polsku swoich fanów w rodzinnych Czechowicach-Dziedzicach, co oczywiście wzbudziło dodatkową sympatię dla artysty. Ważne było też to, co powiedział na temat swojego wejścia w nową rolę Maurycego. To było novum w jego repertuarze, jakby kolejny krok w karierze i w rozwoju głosu, który powinien stopniowo opanowywać coraz trudniejsze wokalne zadania. 


I rzeczywiście, głos naszego śpiewaka brzmiał bardziej elastycznie, nawet lekko niż w poprzednich kreacjach, a jednocześnie nic nie stracił na swej mocy i blasku. – Adriana Lecouvreur to ciekawa, ale bardzo skomplikowana pod względem dramaturgicznym opera – powiedział Beczała. – Praca z reżyserem, a nie z asystentem, daje bardzo dużo. Wiele na tym skorzystaliśmy razem z Anną Netrebko. Pierwsza moja przymiarka do tej roli miała miejsce w zeszłym roku, w Wiedniu.

 

Adriana Lecouvreur,Met 3

 

Występ w Metropolitan Opera to druga odsłona i kolejny krok w rozwoju głosu. To wstęp do śpiewania repertuaru werystycznego. Adriany Lecouvreur Francesco Cilèa nie można oglądać często w teatrze operowym. Warunkiem jest znalezienie odtwórczyni głównej roli, która potrafi się wcielić w postać głównej bohaterki, wzorowanej na prawdziwej postaci legendarnej francuskiej aktorki. Anna Netrebko w sposób zachwycający spełniła najbardziej wyrafinowane oczekiwania. Jej walory wokalne i aktorskie, spokój i łatwość w przechodzeniu przez wszystkie rejestry pięknego głosu, zapierały dech w piersiach. 


Zapewne  dla polskich widzów większym magnesem było nazwisko partnera rosyjskiej śpiewaczki, nic nie zmienia jednak wrażenia, jakie na publiczności wywoływała kreacja Anny Netrebko. A otoczenie tych dwojga głównych solistów też było pierwszorzędne. Zakochaną w hrabim Maurycym Saskim księżną była mezzosopranistka Anita Rachvelishvili, zaprawdę potężny głos i również wielka osobowość sceniczna. 

 

Adriana Lecouvreur,Met 4

 

Jej kreacja i świetnie zaprezentowana postać zazdrosnej kobiety dodawały dramatyzmu konfliktowi zmierzającemu do tragicznego finału. Równie ogromny głos, który na forte doprowadzał nawet do niewielkiego przesterowania zbyt głośno ustawionej aparatury kinowej, należał do włoskiego barytona Ambrogio Maestri. W drugoplanowej roli teatralnego inspicjenta spisywał się doprawdy znakomicie. Mniej ważne były role księcia de Bouillon (dobry niski bas Maurizio Muraro), oraz  księdza de Chazeuil (wyraźnie zainteresowanego kobiecymi wdziękami), który w osobie Carlo Bosi posługiwał się całkowicie spłaszczonym i dziwnie zdeformowanym tenorem Luciano Pavarottiego.


O reżyserii Sir Davida McVicara, scenografii Charlesa Edwardsa oraz kostiumach Brigitte Reiffenstuel można powiedzieć, że były tradycyjne, zachowawcze i dobrze próbujące oddać specyfikę wizualną i techniczną XVIII-wiecznego teatru i paryskiego pałacu. 

 

Adriana Lecouvreur,Met 5

 

Jedynym samodzielnym dodatkiem, stanowiącym komiczny przerywnik między aktem I i II, był wykonujący dosyć niezdarnie pantomimiczną scenkę lokaj w peruce, któremu jakoby powierzono zadanie wyniesienia ciężkiego, marmurowego popiersia Moliera ustawionego na samym środku proscenium. Nie od rzeczy byłoby też wspomnieć o znakomitym dyrygencie Gianandrea Noseda, który z ogromną werwą poprowadził spektakl wypełniony rasową i jędrną muzyką Francesco Cilèa, i który w krótkim wywiadzie zdobył się na wyrazy uznania pod adresem muzyków orkiestrowych MET. Po prostu zrównał pod względem artystycznym talenty śpiewaków występujących na scenie i instrumentalistów grających w kanale orkiestrowym.

                                                                                             Joanna Tumiłowicz