Przegląd nowości

„Barkouf” Offenbacha w Opéra du Rhin w Strasburgu

Opublikowano: piątek, 14, grudzień 2018 21:35

Trzyaktowa opéra-bouffe Barkouf lub pies u władzy Jacques’a Offenbacha, z librettem Eugène Scribe’a i Henri Boisseaux, miała swoją prapremierę 24 grudnia 1860 roku w paryskiej Opéra Comique i po serii ośmiu przedstawień, z których ostatnie pokazano w styczniu roku następnego, nigdy więcej już się na scenie nie pojawiła.

 

Barkouf,Strasbourg 1

 

Nic zatem dziwnego w tym, że wystawienie teraz tej wyciągniętej z mroków zapomnienia pozycji w okresie przedświątecznym w Opéra du Rhin w Strasburgu (w koprodukcji z operą w Kolonii) urosło do rangi wyjątkowego wydarzenia artystycznego, zbiegającego się w dodatku z przypadającą w nadchodzącym roku dwusetną rocznicą urodzin kompozytora. Jeśli jednak do tego szczęśliwego wskrzeszenia wymienionego dzieła mogło w ogóle dojść, to stało się tak przede wszystkim za sprawą wybitnego muzykologa Jean-Christophe’a Kecka, największego specjalisty w zakresie twórczości Offenbacha.


Poświęcił mu on wiele publikacji i filmów, jest też redaktorem naczelnym monumentalnej edycji jego kompozycji. To właśnie Keck odnalazł w archiwum spadkobierców Offenbacha autograf partytury Barkoufa, który można było uzupełnić materiałami odkrytymi w jednej z amerykańskich bibliotek, przez pomyłkę zarejestrowanymi pod innym, pochodzącym z późniejszego okresu tytułem. Do dzisiaj nie zachowała się natomiast wydrukowana edycja wzmiankowanego dzieła, która prawdopodobnie uległa zniszczeniu podczas pożaru Opéra Comique w 1887 roku.

 

Barkouf,Strasbourg 2

 

Jeśli zaś chodzi o libretto, to na szczęście uratowały się jego dwie wersje: jedna w Archiwach Narodowych Francji, a druga w dziełach zebranych Eugène’a Scribe’a. Łatwo sobie zatem wyobrazić ogrom pracy włożony przez Kecka w opracowanie ostatecznej i najwierniejszej zamiarom kompozytora wersji partytury i libretta.

 

Barkouf,Strasbourg 3

 

To ostatnie opowiada nam pozornie absurdalną historię psa, który ku uciesze niemogącej już wytrzymać gnębiącej ją tyranii – i w związku z tym mającej w zwyczaju wyrzucać przez okno kolejnych wicekrólów – ludności, przejmuje władzę w mieście. Dzięki temu zwierzęciu, którego poszczekiwania i warczenia są tłumaczone na ludzki język przez młodą dziewczynę (Maïma), wydaje się, że władza przybiera nareszcie bardziej humanistyczne oblicze. I choć ta dziwaczna historia rozgrywa się w pakistańskim mieście Lahore, to uczestnicząca w prapremierze publiczność (i przede wszystkim cenzura) nie miała problemu z odszyfrowaniem prawdziwego przesłania zakamuflowanej treści i odczytaniem rzeczywistych intencji Offenbacha.


Otóż chodzi tutaj przecież o dzieło o wręcz wywrotowym charakterze, o metaforę polityczną, ostrą i przenikliwą satyrę, której ostrze było wymierzone przeciwko autorytarnemu reżimowi Napoleona Bonaparte. Opera rozpoczyna się epizodem buntu przeciwko reżimowi Grand-Mogola i jego gubernatora, a kończy mianowaniem młodego Saëba na stanowisko nowego gubernatora, czyli w gruncie rzeczy powrotem do dawnego porządku, nawet jeżeli wszyscy mają nadzieję, że nowy władca będzie tyranem o bardziej sympatycznym obliczu.

 

Barkouf,Strasbourg 4

 

Natomiast jeśli chodzi o ów kuriozalny i w gruncie rzeczy szaleńczy okres psiego panowania, można go interpretować jako rodzaj „bezkrólewia” lub czasowe przejęcie władzy przez lud. Początkowo cała ta narracja może się wydawać całkowicie surrealistyczna i wariacka, albowiem trudno chociażby zrozumieć, dlaczego w żadnym momencie nikt się nie dziwi, że miastem ma rządzić pies.

 

Barkouf,Strasbourg 7

 

Bardzo szybko jednak spostrzegamy, że tak naprawdę chodzi tu o przenikliwą aż do bólu obserwację życia politycznego i ludzkich zachowań. Kiedy na przykład śledzimy w tej operze zachowania skorumpowanego urzędnika korzystającego z systemu, którym zarazem gardzi, ponadto zbyt tchórzliwego, aby z tym systemem walczyć, urzędnika, u którego służalczość i dwulicowość stała się jego drugą naturą, to widzowi trudno się uwolnić od nasuwających się z całą mocą skojarzeń. Kiedy francuska reżyserka Mariame Clément rozpoczynała pracę nad przygotowaniem inscenizacji tego pod każdym względem zaskakującego dzieła Offenbacha, nie mogła przewidzieć, że premiera w Strasburgu zbiegnie się w czasie z masowymi protestami społecznymi we Francji, zwanymi protestami „żółtych kamizelek”.


Ten zaskakujący zbieg okoliczności powoduje, że pokazywany na scenie bunt ludności, domagającej się obniżenia podatków i poszerzenia obszaru wolności, wchodzi w nieoczekiwany rezonans z rozgrywającymi się na ulicach wydarzeniami. Clément nie uległa jednak zbyt łatwej pokusie aktualizacji libretta i nadania mu zbyt lokalnego kolorytu. Dzięki temu pokazywany przez nią reżim autorytarny, z obwieszonym medalami dyktatorem na czele, kultem jednostki i rozbudowanymi do granic śmieszności ceremoniami oficjalnymi, nie jest osadzony w żadnym konkretnym kontekście geograficznym czy historycznym.

 

Barkouf,Strasbourg 6

 

W ten sposób kreowana na scenie rzeczywistość może się odnosić do bardzo wielu znanych nam systemów i tym samym nabiera uniwersalnego wymiaru. A że każdy z nich opiera się na służbach specjalnych, reżyserka i współpracująca z nią scenografka Julia Hansen zabudowały całą sceniczną przestrzeń wznoszącymi się aż do samej góry półkami, na których piętrzą się ułożone piramidalnie i przytłaczające nas teczki z dokumentami.

 

Barkouf,Strasbourg 8

 

Symbolizują one absurdalnie rozbudowaną i bliską eksplozji biurokrację, a zarazem inwigilację zbierających na każdego obywatela „kwity” służb specjalnych. W centralnym miejscu tej scenerii znajduje się zaś buda tytułowego psa, którego obecność jest nieustannie przywoływana w zdecydowanie fikcyjny i symboliczny sposób. Kiedy jednak w pewnym momencie jego postać zostaje zmaterializowana, okazuje się, że Barkouf jest tutaj po prostu malutkim i milutkim pieskiem.


Pod względem muzycznym partyturę Offenbacha cechuje wysoki stopień inspiracji, co znajduje swoje pełne odzwierciedlenie w prowadzonej z energią i polotem, a tam gdzie trzeba również liryzmem, interpretacji kanadyjskiego dyrygenta Jacques’a Lacombe’a. Pod jego przenikliwą, błyskotliwą i emanującą teatralnym zacięciem dyrekcją Orkiestra Symfoniczna Miluzy przykuwa uwagę przejrzystością instrumentalnej materii, ujmując zarazem finezją i lekkością smyczków oraz sekcji dętej (drewno!). 

 

Barkouf,Strasbourg 9

 

A podkreślić należy, iż mamy tu do czynienia z kompozycją, której skomplikowany (bardziej niż w innych dziełach Offenbacha) język dźwiękowy wymaga od muzyków dużej koncentracji i często wirtuozowskich umiejętności. Niezwykle wysokie wymagania stoją też przed wokalistami, których nacechowane złożonością rytmiczną, szybkie i niekiedy bardzo krótkie interwencje nie pozwalają choćby na chwilę wytchnienia i siłą rzeczy muszą się opierać na solidnych umiejętnościach technicznych.

 

Barkouf,Strasbourg 10

 

Na szczęście dyrektorka Opéra du Rhin Eva Kleinitz skompletowała do tego fascynującego przedstawienia niezwykle zgrany i prezentujący wysoki poziom zespół solistów, którzy dodatkowo porywają publiczność talentem aktorskim i niezbędną w tym przypadku vis comica. I tak burleskową i cyniczną postać Bababecka, Wielkiego Wezyra gubernatora kreuje tenor Rodolphe Briand, a jego wspólnikiem – eunuchem Kaliboulem – jest Loic Félix. Bas Nicolas Cavallier w roli dyktatora Grand-Mogola bawi do łez napuszonym i pretensjonalnym stylem komicznego władcy, podobnie jak Anaïs Yvoz w partii Périzade, brzydkiej córki Bababecka.


Wspaniale się prezentuje młoda i urzekająca niebywałym wdziękiem sopranistka Pauline Texier w roli sprzedawczyni kwiatów Maïmy oraz tworząca z nią idealny duet irlandzka mezzosopranistka Fleur Barron, wcielająca się w postać Balkis, sprzedawczyni owoców.

 

Barkouf,Strasbourg 11

 

Wreszcie Xaïloumem, czyli wzruszającym lirycznymi porywami kochankiem tej ostatniej jest niemiecki tenor Stefan Sbonnik, zaś przyszłym gubernatorem Saëbem – Patrick Kabongo. Powiedzmy zatem, że niezależnie od głębszego przesłania omawianego dzieła, owa przygotowana z dużą starannością i rozmachem realizacja wprawiła publiczność w szampański i już przedświąteczny nastrój, który wszakże zaledwie trzy dni po tej premierze został brutalnie zniszczony na skutek terrorystycznego ataku, przeprowadzonego w samym centrum Strasburga. Całe miasto pogrążyło się w smutku i żałobie po ofiarach, a spektakle w operze zostały odwołane.                                                                       

                                                                          Leszek Bernat