Przegląd nowości

„Hagith” monumentalna

Opublikowano: środa, 03, październik 2018 22:43

Inauguracja nowego sezonu koncertowego Polskiej Orkiestry Radiowej wypadła imponująco rozmachem i rozmiarami. POR jawiła się nam jako potężny zespół muzyków, który z trudem mieści się na estradzie Studia S-1 i musi wysłać część instrumentalistów z tzw. blachy na balkon. Na estradzie natomiast pojawił się jeszcze obok piątki solistów śpiewających także pełen skład Chóru Filharmonii Narodowej kierowanego przez Bartosza Michałowskiego. Tak wielka obsada wykonawców zgodna z intencjami kompozytora, stała się jednak w doskonałej akustyce Studia im. Lutosławskiego pułapką dla głosów solowych, których w dużej części tego koncertu nie było dobrze słychać.

 

Hagith 1 S1

 

Różnie można tłumaczyć tę niedogodność. Po pierwsze jednoaktowa opera Karola Szymanowskiego zawierała się jeszcze w jego młodzieńczym stylu postromantycznego ekspresjonizmu, nacechowanego monumentalnymi wzorami idącymi od Ryszarda Wagnera i Ryszarda Straussa. Po drugie opera w swym naturalnym środowisku zwykle skrywa orkiestrę w kanale a śpiewacy występują na dobrze dysponowanej akustycznie scenie.

 

Hagith 2 S1

 

Po trzecie na dyrygencie, w tym wypadku na Michale Klauzie, spoczywało dbanie o zrównoważenie brzmienia pomiędzy poszczególnymi grupami wykonawców. To zrozumiałe, że soliści, choćby nie wiem jak potężnymi głosami dysponowali, nie mogą się przebić przez orkiestrowe tutti i forte. Wreszcie na obronę dyrygenta wypada powiedzieć, że mógł on się pewnie zdać na reżysera dźwięku, który do każdego solisty przyporządkował osobny mikrofon i jakkolwiek w odsłuchu całości na sali część występów solistycznych była nieczytelna, to w nagraniu czy transmisji radiowej wszystko mogłoby być w zupełnym porządku. Czy było w porządku, przekonaliśmy się gdy zaprezentowane zostało dzieło w swej wyregulowanej elektronicznie postaci. Ale bez tej regulacji było po prostu głośno. Najlepiej wypadła Wioletta Chodowicz w roli tytułowej Hagith. Tutaj aż kusi się polemiczna refleksja odnosząca się do libretta opery. W celu poratowania zdrowia Starego Króla kapłani wytypowali prostą, młodziutką dziewczynę, która swoim ciepłym ciałem miała go uzdrowić i ulżyć w cierpieniu.


Kiedy jednak owa Hagith się pojawia na scenie to okazuje się, że jest to osoba świadoma swojej roli, raczej nastawiona na „poratowanie” Młodego Króla i stania się jego małżonką, a więc królową. Nie jest wcale naiwnym dziewczątkiem. Wypowiada się w sposób zdecydowany i jakkolwiek jest zmuszona do poddania się woli Arcykapłana, to jednak do końca działa jak dojrzały polityk, zmierza do osiągnięcia wyznaczonego celu. Hagith jest więc niespodzianką umieszczoną w libretcie, w muzyce zaś jej rola jest bardzo znacząca, przynajmniej do momentu, gdy chóralne i orkiestrowe tutti kompletnie jej nie zagłuszy.

 

Hagith 3 S1

 

Bardzo ważną rolę w operze powierzono tenorowi Starego Króla. Choć władca czuje swój bliski koniec, ale z typowym dla jego wieku egoizmem nie chce za życia przekazać tronu synowi. Partię tę powierzono wprawionemu w realizowanie operowych ról Karola Szymanowskiego Ryszardowi Minkiewiczowi. Artysta podjął to trudne zadanie, spiera się zarówno z Młodym Królem, z Hagith jak też wydaje polecenia Arcykapłanowi. Śpiewania jest dużo i to nierzadko w głośnym otoczeniu grającej orkiestry.

 

Hagith 4 S1

 

Wydaje się, że Ryszard Minkiewicz forsuje, wykrzykuje, aby nie dać się zagłuszyć. Nierzadko też nie jest precyzyjny intonacyjnie – słychać to było zwłaszcza podczas transmisji radiowej. Lepiej udało się występującemu w roli Młodego Króla  Andrzejowi Lampertowi, bo jego partia nie wymagała tak usilnego przebijania się przez tutti i forte, a głos ma ładny. Dobrze brzmiał bas Dariusza Macheja w roli Arcykapłana. Miłym zaskoczeniem okazała się też partia lekarza realizowana przez Łukasza Rosiaka, który otwiera operę i ordynuje to specjalne, „dziewczęce” lekarstwo swemu królowi.  Pomijając brak zrównoważenia głosów koncertowe wykonanie pierwszej opery Karola Szymanowskiego uznać  trzeba za duże wydarzenie artystyczne. Dobra muzyka zawsze robi wrażenie, Chór Filharmonii Narodowej i Polska Orkiestra Radiowa gwarantują wysoki poziom wykonawczy. Z nadzieją czekamy teraz na obiecane nagranie płytowe.

                                                                    Joanna Tumiłowicz