Przegląd nowości

Moniuszkowska „Beata” albo szwajcarska ślepota

Opublikowano: środa, 03, październik 2018 10:12

Nowy sezon artystyczny 2018/2019 Opera Krakowska zainaugurowała półscenicznym wykonaniem „szwajcarskiej” operetki Stanisława Moniuszki Beata. A może raczej śpiewogry czy krotochwili, albowiem libretto Józefa Chęcińskiego, oparte prawdopodobnie na obcym pierwowzorze, obfituje w typowe dla tego gatunku naiwności oraz spiętrzenia nieprawdopodobieństw i niedorzeczności.

 

Beata 825-41

 

Nie wystarczy, że tytułowa Beata, przebywszy ospę, obawia się oszpecenia, jakby w berneńskim kantonie nie było zwierciadełka, co prawdę jej powie, a w czym utwierdzają ją nieżyczliwe sąsiadki, to na dodatek ślepnie na wojnie jej ukochany Maks, podobnie jak nieobecna na scenie córka angielskiego podróżnika Artura Peppertona, których uleczy zakochany w tej drugiej lekarz Henryk Volsey, co prowadzi ostatecznie do szczęśliwego zakończenia i podwójnego wesela.


Na przestrzeni ostatniego półwiecza jest to trzecie podejście do tego utworu. Istnieje bowiem jego archiwalne nagranie pod dyrekcją Stefana Rachonia z Barbarą Nieman w tytułowej roli, a u której boku wystąpili między innymi Anna Bolechowska, Pola Lipińska, Lesław Wacławik i Edmund Kossowski.

 

Beata 825-3

 

Uczestniczyła w nim Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie, bezpośrednia poprzedniczka obecnej Polskiej Orkiestry Radiowej, która piętnaście lat temu, pod batutą swego ówczesnego szefa Wojciecha Rajskiego, dokonała rejestracji tego dzieła w instrumentacji Krzysztofa Baculewskiego. W głównej partii wystąpiła Dorota Radomska, a w obsadzie znaleźli się między innymi Urszula Kryger, Leszek Świdziński, Mariusz Godlewski i Piotr Nowacki. I właśnie Mariusz Godlewski wystąpił również w krakowskiej prezentacji tego dzieła.

 

Beata 825-7

 

Krzysztof Baculewski, z pokorą wczuł się i wcielił w wyobraźnię instrumentalną Moniuszki, dokładnie rozeznawszy się w niej w oparciu o gruntowne przestudiowanie jego partytur i przenosząc charakterystyczne dla stylu tego kompozytora drobiazgowe rozwiązania, a co za tym idzie rezygnując z autorskiego ego i ambicji odciśnięcia na orkiestracji własnego, indywidualnego piętna. A wszystkie te subtelności wydobył z kierowanego przez siebie zespołu Tomasz Tokarczyk, między innymi imitowany przez flety świegot ptaków (to z cytat Flisa), o którym śpiewają trzy sąsiadki. 


W muzyce Beaty, w której przeważają sceny zespołowe, a całość spina koloraturowy walc tytułowej bohaterki, rozpoznać można liczne reminiscencje i autocytaty, zwłaszcza ze Strasznego dworu w ansamblach trzech intrygantek, a w ujęciu partii Artura Peppertona dosłuchać się można powinowactw z Dzidzim z Hrabiny. Znakomitą formą wokalną wykazał w tej niewielkiej partii Wojciech Śmiłek.

 

Beata 825-18

 

Obok niego pewnością intonacji i wzorową emisją wyróżniali się Adam Szerszeń jako Maurycy, ojciec Beaty, oraz Janusz Ratajczak w charakterystycznej roli Hansa, pretendenta do ręki Beaty, starającego się wykorzystać pomyślny dla siebie zbieg okoliczności, który ponadto cieszył ucho śpiewem pełnym brzmieniowego blasku oraz techniczną swobodą w kreśleniu ozdobników.

 

Beata 825-21

 

W przypadku pary protagonistów ujmowało mnie wzorowe frazowanie i prowadzenie kantyleny w wykonaniu Katarzyny Oleś-Blachy oraz uroda i tembr świeżego tenoru Łukasza Załęskiego, choć zdarzały się i pewne niedociągnięcia, które należałoby dopracować. Śpiewacy wystąpili w kostiumach i na tle weduty przedstawiającej górski krajobraz, przed i po przedstawieniu zastąpionej przez portret kompozytora z faksymile jego autografu. Przed nimi ustawione były pulpity z nutami, ale w scenach o większym zacięciu dramatycznym czy znaczeniu dla intrygi fabularnej, zwłaszcza w ustępach dialogowych, wprowadzali element gry z partnerem i ruchu w przestrzeni, której wystrój dopełniały stoliki z drobnymi rekwizytami jak karafka i kieliszki.                                                                         

                                                                            Lesław Czapliński