GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościKoch a sprawa polska
Strona 2 z 2
A jeszcze solista Tobias Koch uzupełnił „hymniczny” kontekst repertuaru o własny wkład emocjonalny i kreacyjny. Inna sprawa, że większość zaprezentowanego programu od strony artystycznej plasowała się na dosyć niskiej półce, co zresztą wynika z samego pomysłu okazjonalnego wplatania w tkankę utworów tematu z wybranego hymnu. To był w wielu przypadkach czysty koniunkturalizm, a może nawet służalczość. Zaczęło się oczywiście od Mazurka Dąbrowskiego, którego użył w Uwerturze do opery Polak i jego syn niemiecki twórca Albert Lortzing. Ponoć swego czasu miał z tego powodu jakieś przykrości. Przepraszamy i prosimy o wybaczenie. Zaraz potem przyszedł czas na hymn brytyjski God save the King w wariacyjnej aranżacji najmłodszego z synów Bacha, a po nim jeszcze słabsze opracowanie Marsylianki niejakiego Gosseca.
Brytyjczycy byli reprezentowani jeszcze przez jeden hymn, tym razem imperialno-żeglarsko-promsowy Rule Britannia w aranżacji ucznia samego Beethovena Ferdinanda Riesa. Tutaj również niezastąpionym solistą był Tobias Koch. Jednak główną rolę pianista ten odegrał w utworze kolejnego Beethovenowskiego ucznia Karla Czernego, gdy w kadencji upinającej ciągnące się niemiłosiernie wariacje na temat hymnu niemieckiego przyfastrygował temat Mazurka Dąbrowskiego. To mogłoby być nawet motywem założycielskim Muzycznego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Niemieckiej. Ale jeszcze wcześniej mieliśmy wariacje na temat hymnu holenderskiego autorstwa Johanna Wilhelma Wilmsa. I wreszcie na zakończenie hymn Unii Europejskiej – pardon, opracowanie bez chóru i solistów śpiewaków słynnej Ody do radości z IX Symfonii Beethovena, gdzie wreszcie pokazano absolutne mistrzostwo w posługiwaniu się techniką wariacyjną. Nie był to jednak koniec hymnicznie-patriotycznego wzmożenia. Orkiestra odegrała jeszcze raz na bis melodię polskiego hymnu w aranżacji Lortzinga, zaś Tobias Koch zaprezentował to samo, ale w autorskiej wizji Mazurka Dąbrowskiego jako Mazurka Chopinowskiego. Nota bene sporo wcześniej Chopin zrobił to własnymi rękoma w Dreźnie i narobił kłopotu nie sobie, ale hrabiemu Krasińskiemu, który musiał się tłumaczyć sekretarzowi ambasady rosyjskiej. Taka historia lubiła się powtarzać, bo muzyczne motywy bywają czasami natrętne. Dziś na szczęście twórczość popularna sprowadziła melodię do 2-3 dźwięków, które choć są natrętne, ale żadnego przesłania nie niosą. Hymny zatem stały się anachronicznymi świadectwami niegdysiejszych społecznych kompetencji muzycznych, zbyt trudnych dla współczesnego przeciętnego obywatela. To zajęcie wyłącznie dla zawodowych artystów. Joanna Tumiłowicz |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |