GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościOdszedł Spychalski Romuald
Strona 3 z 6
Pracował z tym dziewiętnastoosobowym chórkiem przez dwa lata, a podczas występów gościnnych Opery Śląskiej w Łodzi stanął do zorganizowanych przez nią przesłuchań (już jako tenor) i otrzymał propozycję pracy. Angaż do Opery Śląskiej w Bytomiu otrzymał już jako tenor w 1951 roku i przez kilka pierwszych tygodni oswajał się ze sceną pojawiając się w maleńkich epizodycznych rólkach. Wreszcie nadszedł dzień debiutu co stało się 12 marca 1952, pierwszą partią był Stefan w Strasznym dworze pod batutą Jerzego Sillicha. Pozostanie w tym teatrze przez trzy sezony przechodząc do historii tej sceny jako świetny Książę w Rusałce Dargomyżskiego, Dzidzi w Hrabinie Moniuszki, Lorenco w Fra Diavolo Aubera. 30 kwietnia 1955 roku odchodzi z Bytomia i przenosi się do Łodzi, gdzie od roku działa nowopowstała Opera i z nowym sezonem 1955/1956 zostaje jej solistą. Jednak wystąpił w Łodzi wcześniej, bo już 25 października 1954 roku. Śpiewał partię Stefana w Strasznym dworze inaugurującym działalność Opery Łódzkiej (druga premiera). Nowy teatr, nowy zespół, nowe wyzwania stały się motorem rozwoju dla młodego tenora, któremu w sezonie 1963-1964 przyznano roczne stypendium w mediolańskiej La Scali, gdzie doskonalił swój warsztat pod okiem znanych solistów tego teatru. Z roku na rok rozbudowuje swój repertuar, a ten miał wyjątkowo bogaty i różnorodny. Najpierw koncentruje się na lekkich partiach lirycznych (Ernesto w Don Pasquale, Nemorino w Napoju miłosnym, Alfred w Traviacie, Jenik w Sprzedanej narzeczonej, Guglielmo w Cosi fan tutte, Almaviva w Cyruliku sewilskim), tytułowy Fra Diavolo w operze Aubera. Jednak z czasem w miarę dojrzewania głosu przechodzi do partii „mocniejszych” wśród których był Leński w Eugeniuszu Onieginie, Jontek w Halce, Pinkerton w Madama Butterfly, Cavaradossi w Tosce, Canio w Pajacach, Książę w Rigoletto, Prologus i Epilogus w Tragedyji - rzecz o Janie i Herodzie Romualda Twardowskiego. Solistą łódzkiego Teatru Wielkiego był do 1 stycznia 1980 roku. Był jednym z niewielu polskich śpiewaków, którzy z jednakowym powodzeniem śpiewali partie operowe i operetkowe. Tych pierwszych miał w repertuarze ponad 25, drugich 10. Ostatnią premierą w jakiej brał udział był Henryk VI na łowach Karola Kurpińskiego, w której z powodzeniem śpiewał rolę Milorda Rydynga 29 stycznia 1972 roku). „ ... Jego rola to majstersztyk, z finezją opracowana i strona aktorska i gestyka; na temat jego „tańca” z chusteczką można by napisać osobną recenzję.” – stwierdził nazajutrz w „Dzienniku Łódzkim” Jerzy Katarasiński. „Partię Cania śpiewał Romuald Spychalski, który usatysfakcjonował swych zwolenników, szczerze zadziwił „niewiernych”, a do reszty zjednał sobie „opornych” słuchaczy. Jedna z najpiękniejszych arii operowych, aria Pajaca zabrzmiała w jego wykonaniu niesłychanie pięknie, co w połączeniu ze świetnym aktorstwem mogło i tym razem wzbudzić tylko szczery podziw dla szerokiej skali możliwości artystycznych tego śpiewaka.” – napisała Anna Grabowska, po premierze Pajaców Leoncavallo („Słowo Robotnicze” z 30 stycznia 1963 roku). Jeszcze dalej poszedł w swojej ocenie Józef Kański, który w recenzji po premierze Fra Diavolo napisał: „W roli tytułowej Romuald Spychalski, utalentowany tenor, doskonały odtwórca zbójeckiego markiza, obdarzony świetnymi warunkami zewnętrznymi i zdolnościami aktorskimi, tryskający temperamentem i wygimnastykowany (w zakończeniu wymyka się żandarmom brawurowym skokiem ze sceny do parterowej loży).” – „Ruch Muzyczny” nr. 2 z 1966 roku. Już tylko te dwie recenzje udowadniają, że w przypadku tego artysty mieliśmy do czynienia nie tylko z pięknym i dobrze ustawionym głosem o wyrównanym brzmieniu, świetną emisją, ale też z nieprzeciętnym temperamentem scenicznym i aktorskim talentem. Świadczy o tym klub zaprzysięgłych wielbicielek, które od wielu lat w okolicy rocznicy urodzin i imienin artysty zjeżdżają do Kaletnika na kolejne spotkanie z ukochanym artystą. Początek tej znajomości rozpoczął się od łódzkiego okresu kariery śpiewaka, kiedy grupa szesnastoletnich panienek zawiązała się w grupę jego zagorzałych wielbicielek, co wypatrzył Jerzy Waldorff i uwiecznił w felietonie „Szesnastoletnie zapały”. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |