Premiera 17.06.2018
Reżyser: Andriy Zholdak
Kierownictwo muzyczne: Katarzyna Tomala
Dekoracje: Andriy Zholdak, Daniel Zholdak
Kostiumy: Daniel Zholdak
Libretto tej opery komicznej, jak wiadomo, napisał Felice Romani, ale w poznańskim przedstawieniu nie ma ono jakiegokolwiek znaczenia poza tym, że tłumaczenie włoskiego tekstu jest wyświetlane na monitorze.
Podczas uwertury otrzymujemy informację, że odtwórczyni partii Adiny miała wypadek samochodowy i jest w śpiączce. A na końcu, że umarła.
Akt I: znajdujemy się w szpitalnej kaplicy. W głębi ogromny krzyż, z lewej strony też spory krucyfiks z ukrzyżowanym Chrystusem, z prawej figura Matki Boskiej z dzieciątkiem. Spektakl zaczyna się od mocowania jednego ze statystów na krzyżu w głębi. Trochę się opiera, ale w końcu ulega. Gdy oprawcy uchodzą, ucieka.
Wchodzą soliści ubrani niedbale. Jest próba Napoju miłosnego. Podczas tej próby mamy różne cyrkowe popisy, ruchy taneczne rodem z dyskoteki itp.. Tenor (Nemorino) przywdziewa na stopy damskie baletki, a następnie zostaje odziany w sukienkę. Chyba mu się to nie podoba, bo już w I akcie wyciąga z ukrycia walizkę i wyrażnie chce uciec. Ale to niemożliwe, bo w tym szpitalu psychiatrycznym został umieszczony na oddziale zamkniętym.
Wyciąga więc z walizki pudełko z kanapkami i zrezygnowany zajada to, co przygotował na podróż. Dalej jest podobnie. Tylko w akcie drugim tenor do najsłynniejszej arii „Una furtiva lagrima” ubiera garnitur, nadal jednak paradując w damskich baletkach.
Nie będę oceniać, bo się na tym najwyraźniej nie znam. Byli tacy, co im się podobało. Pewna wiekowa dama, od dawna moja znajoma, powiedziała: muzyka płynęła tak sobie, niezauważalna, a ja się bawiłam jak w cyrku. No tak.
Muzycznie wykonanie było na najwyższym poziomie. Dyrygowała Katarzyna Tomala z niesamowitą precyzją i wdziękiem. Wśród solistów wyróżniał się tenor Randall Bille. Był perfekcyjny technicznie w bardzo trudnej partii, a jego głos ma urzekająco piękną barwę. Adina (Agnieszka Adamczyk), Belcore (Stanislaw Kuflyuk) i Dulcamara (Damian Konieczek) byli bez zarzutu, a zważywszy okoliczności sceniczne: „molto bravi”.
Piotr Nędzyński