Przegląd nowości

Triumf francuskiej elegancji, czyli „Kopciuszek” Masseneta z MET

Opublikowano: czwartek, 17, maj 2018 19:18

Kopciuszek Jules’a Masseneta niewątpliwie pozostaje w cieniu wcześniejszego opracowania operowego Gioacchino Rossiniego, a także późniejszej wersji baletowej Siergieja Prokofiewa.

Kopciuszek,Met 7

O ile opera włoskiego kompozytora w pewien sposób nawiązuje pod względem fabularnym do Così fan tutte Mozarta, a więc swoistego zakładu natury filozoficznej, to w ujęciu francuskiego autora jest przede wszystkim fantastyczną feerią, powracającą do źródeł, czyli baśni Charles’a Perraulta. I w inscenizacji Laurenta Pelly cytaty z niej stanowią ornamentalny wystrój ruchomych ścian, które układają się pod różnymi kątami, wyznaczając zgeometryzowaną przestrzeń sceniczną.


I w niej to właśnie poruszają się operowe postacie, zamknięte niczym w labiryntach klasycznych, francuskich założeń ogrodowych (obejrzane 28 kwietnia w transmisji do krakowskiego kina „Kijów” – Apollo-Film). Nieraz narzekam na przeładowanie reżyserii bezładnym ruchem scenicznym.

Kopciuszek,Met 8

Tym razem jest on ustawiony tak perfekcyjnie i przejrzyście, że w niczym nie zakłóca akcji bezładnie tłoczącymi się postaciami, ani nie odwraca uwagi od tej muzycznej. Pozostaje z lekka przerysowany w odniesieniu do dworu Księcia z Bajki. 

Kopciuszek,Met 9

Z kolei karykaturalność: Noemi i Doroty, sióstr Lucette, czyli tytułowego Kopciuszka, uzyskana została za sprawą z humorem zaprojektowanych przez reżysera kostiumów, z umiarem i w sposób geometryczny deformujących ich sylwetki. Jak to w baśniach bywa, na pierwszy plan zdecydowanie wysunęła się negatywna postać charakterystyczna Madame de la Haltière, w programie spolszczonej na Panią Wyniosłą (na europejskich scenach tego powstałego w koprodukcji spektaklu występowała w tej roli, odnosząc znaczne sukcesy, Ewa Podleś, ofiara niechętnego jej nowojorskiego krytyka Harolda C. Schonberga, który po jej debiucie skutecznie i na długo wyeliminował ją z zespołu Metropolitan Opera), i jej odtwórczyni Stephanie Blythe, choć reżyser dośc okrutnie obszedł się z jej naturalną aparycją.


W jej interpretacji szczególnie brawurowo zabrzmiała aria Lorsqu'on a plus de vingt quartiers, w której przechwala się swymi arystokratycznymi parantelami.

Kopciuszek,Met 10

Nieposiadający odpowiedniego ciężaru gatunkowego i nasycenia głos Laurenta Naouri w roli Pandolfa, zdominowanego przez swą magnifikę ojca tytułowego Kopciuszka, brzmiał zbyt anemicznie, zwłaszcza w sławnych, charakterystycznych dla Masseneta długich, kantylenowych frazach, przyprawiających rzekomo śpiewaków o zadyszkę. Od lat wykonująca główną partię Joyce DiDonato, wydawała się już nieco nią zmęczona, nie wznosząc się ponad profesjonalną poprawność. Głos nie brzmiał zbyt dźwięcznie, zabrakło też większej lekkości w pokonywaniu ozdobników.


W sumie miało się do czynienia z solidnym rzemiosłem od strony technicznej, zabrakło jednak niewymuszonego pierwiastka wirtuozowskiego. Jej partnerką była Alice Coote o zbyt charakterystycznym typie urody jak na transwestytyczną rolę amanta – Księcia z Bajki.

Kopciuszek,Met 11

Massenet, uprzedzając w tym względzie Richarda Straussa, który w Kawalerze srebrnej róży również powierzył partie kochanków dwóm śpiewaczkom, kierował się zapewne względami czysto muzycznej natury, dążąc do idealnego zestrojenia głosów pod względem barwy i charakteru. Najbardziej wymagająca technicznie, koloraturowa partia Wróżki znalazła świetną wykonawczynię w osobie Kathleen Kim, również za sprawą jej nieco egzotycznej urody.

Kopciuszek,Met 12

Tradycyjnie wyposażona w czarodziejską różdżkę kontrastowała nieco ze swoim otoczeniem, czyli elfami, które dzierżąc stołowe lampy kojarzyć się mogły raczej ze związkiem zawodowym niebiańskich pracownic pałacowych niż eterycznymi duchami. W sumie jednak bardzo udane od strony teatralnej widowisko, wsparte kompetentnym poprowadzeniem orkiestry przez francuskiego kapelmistrza Bertranda de Billy, zręcznie wydobywającego efektowność instrumentacji, dobarwiającej stronę wokalną przedstawienia. Samo dzieło obciążone jest do pewnego stopnia znamionami akademizmu. Napisane wprawną ręką kompozytorską, ale nie dostaje trochę szczerej inwencji, znanej z najlepszych partytur Masseneta.

                                                                          Lesław Czapliński