Przegląd nowości

Wiosenne lektury i ordynarny paszkwil

Opublikowano: poniedziałek, 16, kwiecień 2018 07:00

Podczas kilkugodzinnego wiosennego lotu na Teneryfę zaglądaliśmy sobie przez ramię, co kto wziął na podróż do czytania. Pani prof. dr Anna Pajączkowska (chemia) wsunęła mi pod pachę Zgiełk czasu Juliana Barnesa mówiąc: Pan musi to przeczytać !

 

Przeczytałem jednym tchem kosztem opalania, wycieczki na pobliski wulkan i wielogodzinnych dyskusji o rewelacyjnym spektaklu Don Carlosa Verdiego, obejrzanego w super nowoczesnym teatrze operowym w Santa Cruz.

 

Zgiełk czasu opowiada intrygująco i potoczyście tragiczny życiorys Dymitra Szostakowicza w Rosji Radzieckiej. Najwybitniejszego obok Prokofiewa kompozytora rosyjskiego XX w. żyjącego w cieniu Stalina, nieustannie podejmującego trudne, kontrowersyjne, bolesne i sprzeczne z własnym sumieniem decyzje. Przeżywającego osobiste klęski równolegle z tryumfami twórczymi, znoszącego szykany różnych Chrennikowów, działających na zlecenie komunistycznej władzy. Od tej książki trudno się było oderwać. Powinniście także przeczytać!.

 

Już bliżej Wielkanocy sprawiłem sobie prezent w postaci opowieści Uli Ryciak pt. Nela i Artur.Koncert intymny Rubinsteinów. Z beletrystycznymi ambicjami powieść opowiada dzieje małżeństwa córki Emila Młynarskiego – dyrygenta i najwybitniejszego w dziejach warszawskiej sceny operowej dyrektora – z genialnym pianistą i charyzmatycznym osobowościowo Arturem Rubinsteinem.

 

Już na wstępie autorka zastrzega: „Wszystkie pojawiające się tu osoby, miejsca i zdarzenia są prawdziwe. Fikcyjna jest tylko nadzieja, że istnieje jeden właściwy algorytm do zapisu miłości, który rozpoczynałby się w chwili narodzin bohaterów, a kończył w dniu ich śmierci. Nadziei takiej nigdy nie żywiłam i liczę na to, że nikt nie będzie jej tu szukał”. Dobrze się czyta i jest potem o czym dumać… 

 

Adama Czopka od wielu lat spotykam na spektaklach i premierach. W zarządzających przeze mnie teatrach organizował interesujące wystawy, eksponując gromadzone przez siebie plakaty, a często chwyta również za pióro, publikując swe operowe reminiscencje.


 

Tym razem zmierzył się z tematem wypełniającym dotkliwą lukę w naszym piśmiennictwie muzycznym. Jego najnowsza praca nosi tytuł Saga rodu Reszków. Opowiada i dokumentuje dzieje światowych karier operowych trójki wybitnego rodzeństwa: Józefiny (sopran), Jana (tenor) i Edwarda (bas) z przełomu XIX i XX stulecia. Nazwiska swych największych operowych gwiazd tamtych czasów znają Włosi (Enrico Caruso), Rosjanie (Fiodor Szaliapin), Australijczycy (Nelly Melba), Niemcy (Leo Slezak), Norwegowie (Kirsten Flagstad), Czesi (Emmy Destin), Duńczycy (Lauritz Melchior), a o rodzeństwie Reszków, protagonistów złotego wieku polskiej wokalistyki nie wie w ich ojczyźnie prawie nikt.

 

Praca Adama Czopka została napisana rzetelnie, utworzona ze skrupulatnie zebranych materiałów źródłowych, wywiadów z potomkami, odwiedzin polskich miejsc związanych z rodziną Reszków i wypisów z nader skromnej bibliografii. Uzupełnia ją interesujący materiał fotograficzny i staranne wydawnictwo, co dodatkowo zachęca do uważnego przeczytania.

 

Natomiast nie życzę nikomu ani otrzymywania, ani – broń Boże – wczytywania się w plugawe, ordynarne i chamskie paszkwile, jakimi na skutek społeczno-politycznego przyzwolenia coraz częściej obrzucane są wybitne postaci polskiej kultury.

 

W Wielką Sobotę Maciej Stuhr postanowił podzielić się z czytelnikami na instagramie treścią świątecznej korespondencji niejakiej „pani Moniki”, która swe uczucia do tego wybitnego aktora, aktywnego intelektualisty i autora znakomitych felietonów przesłała wielkanocną pocztą na adres warszawskiego Nowego Teatru, gdzie młody Stuhr funkcjonuje na zasadzie stałego kontraktu: „Ty gnoju! Ty szczylu! Ty szwabie w dupę jebany! Kto ci płaci za to, byś pluł na Polskę?, może Niemcy, może Ruscy? Ty skurwysynie! Ty hujaszku Wanio! Żebyś zdechł.

 

Proszę tego tekstu nie trzymać w domu, nie pokazywać młodzieży, dentystów uprzedzić o nieratowaniu wypadających zębów „pani Moniki”, jej uciętego jęzora nie rzucać psom – bo zdechną, a mózgu nie szukać w głowie, bo go tam widocznie nigdy nie było.

                                                                  Sławomir Pietras