Przegląd nowości

Mozart wszystko przetrzyma! czyli „Così fan tutte” w MET

Opublikowano: środa, 11, kwiecień 2018 17:00

Do pewnego stopnia nowa realizacja Così fan tutte w nowojorskiej Metropolitan Opera (obejrzana 31 marca w transmisji do krakowskiego kina Kijów z sieci Apollo-Film) nosi znamiona plagiatu słynnej inscenizacji Petera Sellarsa. Tyle że przydrożnego McDonald’sa z tamtej zastąpiło w przypadku przedstawienia Phelima McDermotta nadmorskie kąpielisko z lat pięćdziesiątych, z lunaparkiem w tle, czasem rozświetlonym, kiedy akcja toczy się po zmroku. W tej sytuacji innego charakteru nabrała „albańska maskarada”.

Cosi fan tutte,MET 8

Po swym sfingowanym wyjeździe, narzeczeni, noszący wcześniej mundury oficerów marynarki, teraz powracają w cywilnych strojach, odsłaniając przefarbowane włosy oraz wypychając dżinsowe spodnie na wzór zakładanych w tym celu renesansowych saczków. A zatem stosuje się do nich ironiczna obserwacja Tuwima względem operetkowej umowności, zgodnie z którą mąż nie rozpoznaje żony bo zmieniła parę rękawiczek, a ona jego, bo użył innych spinek do mankietów. Z kolei Don Alfonso, noszący kanarkowy garnitur z komicznie skrojonymi spodniami i frymarczący reputacją sióstr, w związku z przesunięciem czasu akcji mógłby kojarzyć się z dosłowną wykładnią swojego imienia, które w czasach Mozarta i jego librecisty Da Ponte nie kryło tego rodzaju podtekstów, albowiem zajmujący się kuplerstwem bohater sztuki Alexandre’a Dumasa-syna „Monsieur Alphonse” pojawił się dopiero w następnym stuleciu. W drugim akcie scenerii dla prób uwiedzenia bohaterek dostarcza „Ogród rozkoszy”, choć daleko mu do Boscha, z którego pozostała właściwie tylko nazwa. Zapełnia go natomiast cudaczna menażeria, złożona z połykaczki ognia, liliputów, z których kobieta przybrana jest w kostium Marleny Dietrich z Błękitnego Anioła,dzikiego w trzcinowej spódnicy z okolic atoli koralowych, kobiety z brodą i tym podobnych atrakcji niegdysiejszych lunaparków. Skoro w swojej pierwszej „albańskiej” arii nr 15 Non siate ritrosi Guglielmo zachwala ich fizyczne powaby, w tym zgrabne nogi, a przyodziani zostali w dżinsy, to albo należało tę arię zastąpić alternatywną, nr 15b Rivolgete a lui lo sguardo, w której nie ma o tym mowy, albo ubrać ich w szorty skautów lub wojsk kolonialnych (w czasach Mozarta uzasadniały to spodnie opięte nad kolanami i odsłaniające łydki w pończochach). Na dodatek odtwarzający tę postać Adam Plachetka jest osobą dość korpulentną, a więc w niezamierzony sposób przydało to jego słowom wydźwięk komiczny. Sześcioro występujących śpiewaków reprezentuje wysoki poziom wokalnego profesjonalizmu, choć nie wyróżniają się szczególnymi walorami głosowymi ani nie są wybitniejszymi osobowościami scenicznymi. Niemniej sama w sobie uwodzicielska muzyka Mozarta niesie ich poprzez akcję, dostarczając niemało estetycznej satysfakcji.


Do szczególnie pięknych należało wykonanie tercettina nr 10 Soave sia il vento, następującego po wyjeździe Ferranda i Guglielma, w którym Amanda Majeski (Fiordiligi) i Serena Malfi (Dorabella) oraz Don Alfonso (Christopher Maltman, z którym niedawno mogli obcować krakowianie podczas jego recitalu pieśniarskiego w ramach styczniowej Opery rara) odwołali się pod koniec do pianissima równie eterycznego, co akompaniament smyczków, ostatecznie podkreślając jednak zamiar wytrwania w podjętych wcześniej postanowieniach za pomocą wyrazistszego akcentu dynamicznego.

Cosi fan tutte,MET 10

Dużo autentycznego czaru i wokalnej urody kryło się też w niewymuszonych koloraturach, przyozdabiających duet sióstr nr 20 Prenderò quel brunettino, w którym zdaje się kiełkować ziarno zasianej pokusy, skoro zgodnie z osobistymi preferencjami przymierzają się do podzielenia się między sobą fałszywymi zalotnikami.

Cosi fan tutte,MET 9

Dobre wrażenie pozostawił niepozbawiony wdzięku tenor Ben Bliss w partii Ferranda, zarówno w nastrojowej, stanowiącej rodzaj inwokacji arii nr 17 Un’aura amorosa, jak i w nr 27 Tradito, schernito, w której do głosu dochodzi gniew, spowodowany zawodem doznanym ze strony niestałej narzeczonej. Stawkę tę uzupełniała zręczna subretka, służąca Despina, w którą z powodzeniem wcieliła się Kelli O’Hara, na co dzień występująca na Broadwayu. Prowadzący spektakl David Robertson w pełni panował nad orkiestrą i trzykrotnie pojawiającym się chórami, skupiając się na zadbaniu o wydobycie wszelkich detali z odznaczającej się eleganckim wdziękiem Mozartowskiej instrumentacji. Na koniec, godzi się też wspomnieć o efektownej toalecie prowadzącej wieczór Joyce DiDonato (za miesiąc sama wystąpi w massenetowskim Kopciuszku), a więc czarnej sukni z kołnierzykiem, pod którym rozpościerał się prostokątny dekolt, przykryty siatkowym szyfonem.

                                                                            Lesław Czapliński