Przegląd nowości

Wieczór dwóch premier w Krakowie

Opublikowano: wtorek, 27, marzec 2018 15:07

Opera Krakowska w piątkowy wieczór 23 marca zaprezentowała premiery swoich najnowszych inscenizacji dwóch jednoaktówek Gianni Schicchi Giacomo Pucciniego i Pajace Ruggero Leoncavalla. Reżyserował Włodzimierz Nurkowski. Twórcą scenografii i projektów kostiumów jest Anna Sekuła.

Gianni Schicci 84-26

Kierownictwo muzyczne sprawował – jak zwykle – Tomasz Tokarczyk. Już na samym wstępie można powiedzieć, że oba przedstawienia okazały się udane zarówno w warstwie aktorskiej, jak i muzyczno-wokalnej. Od kilkudziesięciu lat utarła się w świecie tradycja prezentowania w ramach jednego wieczoru przedstawień Rycerskości wieśniaczej Pietro Mascagniego i Pajaców Leoncavalla. 


Wielokrotnie usiłowano przełamać tę tradycję i zestawiano Pajace czy Rycerskość wieśniaczą z inną operą, a czasami nawet baletem – bez większego jednak powodzenia. Publiczność jest najbardziej usatysfakcjonowana kiedy może obejrzeć te opery, o tragicznej miłości, podczas jednego wieczoru. Obie powstały niemal w tym samym czasie. Zostały skomponowane na ten sam konkurs ogłoszony w 1890 roku przez wydawcę Sonzogno.

Gianni Schicci 84-3

Rycerskość znalazła się wśród trzech nagrodzonych oper i już tym samym roku miała swoja prapremierę rzymskim Teatro Constanzi. Pajace, nie otrzymały żadnej nagrody bo nie spełniły konkursowego warunku opery jednoaktowej, dlatego ich prapremiera odbyła się dopiero w 1892 roku w Teatro dal Verme w Mediolanie. Na naszych scenach zestawiano Pajace z jednoaktowymi, Flisem lub Verbum nobile Moniuszki, albo Jankiem Żeleńskiego. Czasami jednak sięgano po jednoaktowe utwory innych kompozytorów.

Gianni Schicci 84-22

Opera Krakowska podjęła kolejną próbę przełamania schematu i zestawienia Pajaców z inną niż Rycerskość wieśniacza operą. Wybór padł na Gianni Schicchi, jedną z części składowych Tryptyku Giacomo Pucciniego, od której rozpoczął się premierowy wieczór. Ta urocza komedia muzyczna to typowa opera ansamblowa, której jedynym powszechnie znanym przebojem jest aria Lauretty O mio babbino caro. Reżyser zrobił z niej, trochę gorzką i trochę zabawną, groteskową opowieść o sile pieniądza, ludzkiej chciwości, pazerności i przebiegłości. Krewni umierającego florenckiego bogacza niby płaczą nad jego odejściem, ale w skrytości ducha liczą na pokaźny spadek i zrobią wszystko by go otrzymać, każdy oczywiście liczy na ten największy.


Trzeba przyznać, że reżyser patrząc na całość z lekkim dystansem zgrabnie ustawił poszczególne sceny wyraziście przy tym rysując postawy i charaktery pazernych członków rodziny otaczających umierającego krewnego.

Pajace 85-93a

Sytuacje zmieniają się niczym w kalejdoskopie, a przybycie zaproszonego „dla ratowania trudnej sytuacji” Gianniego Schicchi rozkręca akcję, która jednak w paru scenicznych sytuacjach mogłoby nabierać większej wyrazistości. Szkoda też, że chwilami zborność i precyzja kilku scen ansamblowych wymykała się spod kontroli przez co miało się wrażenie, że muzyka nie nadążała za akcją. Trochę też nie po drodze mi było z reżyserskim pomysłem wprowadzenia na scenę trupy ni to mimów ni to akrobatów, co skutecznie rozbijało zwartość dramaturgiczną inscenizacji.


Jednak przyjmując, że ta sama trupa pokazuje się również w Pajacach  należy przyjąć, że w ten sposób reżyser chciał połączyć oba utwory. Znacznie bardziej udaną – w tym względzie – próbą okazał się epilog Gianniego Schicchi przechodzący w prolog Pajaców.

Pajace 85-64

Zupełnie inaczej można się odnieść do Pajaców. Jest to przedstawienie prowadzone z dynamicznym rozmachem dramaturgiczną czytelnością, i jasno określonymi relacjami  między bohaterami dramatu. Tutaj miłość i żądza ma siłę niszczącego tornada prowadzącego do finałowej tragedii. Raz jeszcze sprawdziła się idea teatru w teatrze. Ten sceniczny ma wszelkie atrybuty wędrownego jarmarcznego teatru, nieco prymitywnego w swojej formie i wyrazie.


Mocną stroną inscenizacji są nie tylko sceny zbiorowe ujmujące zwartością i budujące właściwe tło dla rozwoju tragedii, ale również prawda psychologiczna jej bohaterów. W obsadzie pierwszoplanową postacią był bez wątpienia Tomasz Kuk, który partię Cania może spokojnie zapisać po stronie swoich artystycznych osiągnięć. Nie tylko pięknie śpiewał, ale również delikatnie, bez nadużywania ekspresji, budował kreację nieszczęśliwego pajaca, którego dramat skrywa maska wiecznego komedianta. Jego Canio ma w sobie nie tyle łzawą rozpacz co tłumioną rezygnację i wolę walki.

Pajace 85-12

Najpełniej słyszy się to w słynnej arii Vesti la giubba śpiewanej głosem pełnym ekspresji oraz finałowym Di morte negli spasimi, które przyprawiało o dreszcz przerażenia.Równie wysoko należy ocenić pozostałą obsadę: Iwonę Sochę w roli Neddy, której szczególne brawa należą się za kreację aktorską i pięknie zaśpiewaną arię Stridona lassu oraz Adama Szerszenia w partii Silvia, i Leszka Skrlę jako pokracznego Tonia.

Pajace 85-69

To właśnie on, najpierw jako tytułowy Gianni Schicchi, a później Tonio śpiewający prolog w Pajacach, połączył oba dzieła tworząc przy tym interesujące kreacje swoich bohaterów. Muzyka pod batutą Tomasza Tokarczyka miała właściwy dramatyzm, emocjonalny żar i liryzm. Jednak do pełni muzycznego szczęścia zabrakło mi jednak większej jeszcze ekspresji i pasji w słynnym intermezzo, któremu towarzyszyły nikomu niepotrzebne popisy wspomnianej trupy mimów-akrobatów.

                                                                                                        Adam Czopek