Przegląd nowości

Miłość znaczona tańcem

Opublikowano: poniedziałek, 19, marzec 2018 08:39

Uczucia miłosne do kraju, miejsca, środowiska, uczelni, nawet języka ojczystego czasami trudno jest rozdzielić od emocji natury osobistej, skłonnością do kobiety, mężczyzny, zauroczeniem całkiem naturalnym, a może i bliskim banału. Mieszkańcom planety „Marzec‘68” dane było zakosztować takiego podwójnego zerwania więzów. Nie wnikając głęboko we wszystkie okoliczności wydarzenia politycznego, społecznego, obyczajowego Anna Smolar, córka emigrantów marcowych, korzysta ze wspomnień spisanych i nie spisanych tworząc z nich rozwichrzoną opowieść. Tytuł Kilka obcych słów po polsku zwraca uwagę na kwestie językowe ludzi wyrwanych z bliskiego im miejsca.

Kilka obcych slow

Zaczyna się od szwedzkiego, potem francuskiego, angielskiego, jidisz. Spektakl sprytnie sugeruje, że dla wielu osób z marcowego pokolenia mówienie po polsku wiąże się z niemal fizycznym bólem. Jak zatem opowiadać o tamtej katastrofie? Pomysł wynalezienia języka bez słów okazał się strzałem w dziesiątkę. Przecież można opowiadać tańcem, zwłaszcza mając w składzie zespołu osoby tak utalentowane jak Paweł Sakowicz, nie tylko absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, ale tancerz, choreograf, popularyzator sztuki ruchu. Artysta ten wtapia się w grupę złożoną z aktorów Teatru Żydowskiego i Teatru Polskiego i gdy potoczne słowa zaczynają się powtarzać wykonuje solową etiudę, a potem wciąga do tańca Joannę Trybalską. Tworzą razem parę niczym Fred Astaire i Ginger Rogers, jest to więc widowisko zmierzające w kierunku melodramatu, wsparte muzyką Jana Duszyńskiego, w której nie ma żadnych znaczących symboli czy motywów. Podobne wrażenie robią dekoracje Anny Met – nieco odrapane ścianki z warstwami odklejającej się farby i seryjne produkty meblarskie lat 60. Więc i muzyka to po prostu melodie i rytmy, który skłaniają do wykonania kilku kroków, obrotów. Nie ze wszystkimi paniami Paweł Sakowicz ma równie udane spotkanie taneczne, jak w życiu, a już taniec ze złamaną nogą u Jerzego Walczaka, narratora w spektaklu, to przykład imitujący chwalebne dążenie do wspólnoty mimo barier. Jest jeszcze drobny element wizualny, który stanowi dowód  na ciągłość pokoleniową historii – Joanna Trybalska i grająca jej matkę Grażyna Barszczewska mają identyczne niebieskawe sukienki (autorka kostiumów Marta Kuliga). Uwagę zwraca także ostry głos Barbary Kurzaj, która swoim patetycznym monologiem zamyka ten dziwny spektakl. Bo jak podsumować skomplikowaną historię miłosną, która mimo upływu 50 lat wciąż nie ma końca. 

                                                                                   Joanna Tumiłowicz