Przegląd nowości

„Carmen” w Opéra Royal de Wallonie w Liège

Opublikowano: poniedziałek, 29, styczeń 2018 19:57

Początkowo nie planowałem wyjazdu do belgijskiego Liège, aby obejrzeć w tamtejszym teatrze operowym nową realizację Carmen Bizeta, dzieła, które już od dawna nie jest w stanie podsycać mojego entuzjazmu.

Carmen,Opera Liege 1

Jeśli jednak w ostatniej chwili zmieniłem decyzję, to stało się to za sprawą informacji, że reżyserię owej produkcji powierzono Henningowi Brockausowi, absolwentowi wydziałów psychologii i filozofii Uniwersytetu w Berlinie, który był asystentem i współpracownikiem słynnego Giorgio Strehlera, założyciela Piccolo Teatro w Mediolanie. Referencje o takim ciężarze gatunkowym mogły bowiem stanowić gwarancję, iż zapowiadana inscenizacja w Liège zaskoczy widza czymś wyjątkowym, oryginalnym i odkrywczym.


Niestety nic takiego się nie wydarzyło, a rozbudzone nadzieje szybko ustąpiły miejsca dużemu rozczarowaniu. Zamiast nowych i twórczych idei Brockhaus zaserwował nam ograną już aż do znudzenia kolekcję banalnych, wyświechtanych i rutyniarskich, a czasem wręcz absurdalnych i ocierających się o śmieszność schematów inscenizacyjnych, które nieubłaganie spychają operę francuskiego kompozytora w kiczowate rejony pocztówkowego folkloru hiszpańskiego.

Carmen,Opera Liege 2

Sytuację pogarsza jeszcze i to, że sposób w jaki reżyser organizuje przestrzeń sceniczną i rozmieszcza w niej poszczególnych solistów, a także chór, utrudnia wszystkim wykonawcom prawidłowy kontakt z dyrygentką, co z kolei skutkuje rażącymi niedokładnościami rytmicznymi przez cały czas trwania przedstawienia. W zamieszczonym w programie tekście Brockhaus deklaruje, że jego celem jest nadanie Carmen charakteru opéra-comique, a zarazem odwołanie się do teatralnych pomysłów Bertolda Brechta, choć po obejrzeniu omawianego spektaklu nie bardzo wiem, co by to miało tak naprawdę oznaczać.

Carmen,Opera Liege 3

Cała akcja umieszczona tu jest w rzeczywistości cyrkowej, co tłumaczy aż za mocno eksponowaną obecność żonglerów i wykonujących podniebne ewolucje akrobatów. Wokół nich rozmieszczone są loże dla cyrkowych widzów, w których budowane są wprowadzające irytujący zamęt scenki rodzajowe. Ważną rolę reżyser przypisał dziecięcemu chórowi, którego członkowie wyposażeni zostają w rodzaj śmiertelnych masek. Kiedy tytułowa bohaterka na początku przedstawienia owe maski kolejno ściąga, stopniowo odsłaniając twarze dzieci, te ostatnie padają jakby martwe na ziemię, co ma nam przekazywać tajemnicze i szczerze mówiąc dość mętne treści.


Wiele pomysłów w tej nowej produkcji sprawia wrażenie kompletnie przypadkowych i nieprzemyślanych, wprawiając tym samym nawet niektórych solistów w niemałe zakłopotanie. Wymownym przykładem rozmaitych wpadek jest scena z aktu pierwszego, podczas której Micaela przynosi Don José list od jego matki, przekazując mu zarazem matczyny pocałunek.

Carmen,Opera Liege 4

W trakcie tego epizodu, o zdecydowanie intymnym i wzruszającym klimacie, z głębi sceny wyskakuje mały pies, którego treserka zmusza do rozmaitych sztuczek i szybkiego krążenia po scenie. W efekcie widzowie, zamiast śledzić przesiąknięte nostalgią i serdecznością spotkanie dwojga młodych, wpatrują się we wspomnianego psa, zastanawiając się czy zastosuje się on w każdym momencie do poleceń swojej pani. Takich niefortunnych innowacji można tutaj zresztą dostrzec znacznie więcej. Nie do końca jasna jest też rola krążącej nieustannie wokół protagonistów kobiety w ciąży.

Carmen,Opera Liege 5

Czyżby chodziło o przywołanie ukrytych marzeń Carmen związanych z posiadaniem potomstwa? Ale przecież sensem jej życia jest poczucie niczym nieograniczonej wolności, toteż taka nadinterpretacja stanowiłaby niefortunne nadużycie. Podobnie jak ubranie w pewnym momencie owej bohaterki w suknię ślubną. W tym kontekście pierwsze pojawienie się słynnej cyganki na słoniu, tak jakbyśmy mieli tu do czynienia z gwiazdą cyrkową, wydaje się najmniejszym z popełnionych w tej niespójnej wizji przez reżysera grzechów. Ostatecznie widz musi się pocieszyć paroma atrakcyjnie przeprowadzonymi epizodami choreograficznymi (Valentina Escobar), które jednak po raz kolejny zanurzają zwyczajowo całe przedstawienie w „sosie” hiszpańskiego folkloru.


Kierownictwo muzyczne nad rzeczoną realizacją sprawuje młoda, ale już niezwykle doświadczona Włoszka Speranza Scappucci, tytularna dyrygentka miejscowej placówki, która dała się już w Liège poznać od jak najlepszej strony, przygotowując na tutejszej scenie parę ciekawych produkcji operowych. Tym razem nie sposób jednak nie zauważyć, że prowadzi ona całe przedstawienie poniżej poziomu, do którego zdążyła nas już od wielu miesięcy przyzwyczaić.

Carmen,Opera Liege 6

Głównych przyczyn takiego stanu rzeczy trzeba upatrywać we wspomnianym już wyżej braku należytego kontaktu dyrygentki z całym zespołem wykonawczym oraz w podawanych w wyjątkowo wolnym tempie dialogach mówionych, które za każdym razem powodują spadek dramaturgicznego napięcia.


Włoska dyrygentka była wyraźnie poirytowana całą sytuacją i świadoma rozmaitych niedociągnięć całej realizacji. Jej mocnym punktem okazuje się być ostatecznie prezentująca zupełnie przyzwoity poziom obsada solistów, z gruzińską sopranistką Nino Surguladze w tytułowej roli na czele. Zarówno na planie wokalnym, jak i w zakresie gry scenicznej przykuwa ona uwagę publiczności imponując pełnym zaangażowaniem i zrozumieniem wszelkich subtelności pozornie tylko powszechnie świetnie wszystkim znanej partii.

Carmen,Opera Liege 7

Jej godnym partnerem jest belgijski tenor Marc Laho, którego wszakże dość ciężka sylwetka i konwencjonalne maniery operowe w zakresie poruszania się po scenie nie do końca pasują do profilu młodego kaprala Don Joségo. Moim faworytem jest niewątpliwie belgijski baryton Lionel Lhote, który jako toreador Escamillo wzbudza podziw atrakcyjnie brzmiącym głosem i emanującą autorytetem prezencją sceniczną.

Carmen,Opera Liege 8

Trudno też nie ulec czarowi miękko prowadzonego sopranu Włoszki Silvii Dalli Benetty w roli Micaeli oraz zręcznie dobranych głosów Alexise Yerny (Mercedes) i Alexii Saffery (Frasquita). Ponadto publiczność nagrodziła gromkimi brawami wspomniany już dziecięcy zespół wokalny, działający w ramach operowej struktury pod opieką artystyczną Véronique Tollet. Ciekawy jestem jakie wrażenia wyniósł z tej niezbyt udanej premiery obecny w loży honorowej król Belgów Albert II, który przed pięciu laty zrzekł się tronu na rzecz swojego syna Filipa I.

                                                                                  Leszek Bernat