Przegląd nowości

Do trzech razy taneczna sztuka

Opublikowano: sobota, 18, listopad 2017 13:58

Zdolnych mamy choreografów, a dowiedli oni swych talentów w wieczorze pod nazwą Balety polskie. Trzy odrębne historie opowiedziane tańcem przygotowali Robert Bondara, Jacek Tyski i Jacek Przybyłowicz.

Balet,TW 1

Od opowieści z wyraźną fabułą zrozumiałą bez jednego słowa, poprzez na wpół abstrakcyjną zabawę kompozytora z nutami, po zupełnie czystą sztukę baletową bez żadnych fabularnych skojarzeń – tak układał się wieczór na który złożyły się Świtezianka (wg ballady Mickiewicza, ale z całkiem współczesnym librettem) z muzyką Eugeniusza Morawskiego, Na pięciolinii z muzyką Aleksandra Tansmana, oraz całkiem nowa adaptacja baletowa II Koncertu skrzypcowego Karola Szymanowskiego.


W pierwszym obrazie wyróżnić trzeba troje solistów: Kristofa Szabo, Yukę Ebihara i Annę Lorenc. Stworzyli oni bardzo ciekawe postacie, które wchodząc we wzajemne związki stworzyły prawdziwy dramat uczuć.

Balet,TW 2

Przedstawienie, które można by zastępczo nazwać „leżakowanie nad jeziorem”, dzięki świetnym układom tanecznym idealnie oddającym „ścieżkę dźwiękową”, ale też znakomitej muzyce (brawa dla dyrygenta Łukasza Borowicza) – to chyba najlepsza część baletowego tryptyku. Jedynie kolorystyka w bardzo ciekawej scenografii i kostiumów Julii Skrzyneckiej, zbyt mało kontrastująca, mogła odbierać część wrażeń wzrokowych.

Balet,TW 3

Bardzo udana była natomiast prosta, op-artowska scenografia Olgi Skumiał w balecie Na pięciolinii. Obrazek muzycznie najsłabszy, dzięki pomysłowi Jacka Tyskiego miał w sobie życie, humor, wdzięk. A zakończenie, gdy „nutki” wspinają się po schematycznej pięciolinii, jak po drabinie (niestety pięciolinia nie miała na początku klucza) należy zaliczyć do doskonale spuentowanych. Gorzej wypadły tutaj zbyt udziwnione kostiumy Renaty Bonter-Jędrzejewskiej, które miały być próbą przerobienia sylwetek tancerzy we wspomniane nuty.


Wreszcie baletowa feeria, wykwit muzycznego koloru i temperamentu, ze świetnym występem solisty Jakuba Jakowicza w II Koncercie skrzypcowym Szymanowskiego, mogły być godnym zwieńczeniem wieczoru, gdyby nie dużo słabsza, obniżająca poziom tego przedsięwzięcia scenografia Borisa Kudlicki, a zwłaszcza pozbawione pomysłu projekcje Mikołaja Molendy.

Balet,TW 4

Te animowane czarno-białe grafiki będące zapewne komputerową wizualizacją funkcji matematycznych, tworzyły niewiele znaczące ruchome tło. Lepsze już były eksponowane na początku jakby fragmenty gwiaździstego nieba na niebieskim tle. Także kostiumy Pawła Grabarczyka, nie wiedzieć czemu wyróżniające tylko pierwszą solistkę, nie wznosiły żadnego ciekawego elementu wizualnego.

Balet,TW 5

Znakomitym pomysłem było wyciągnięcie skrzypka na scenę, aby zagrał kadencję. Było to interesujące, bo ten zdecydowanie improwizacyjny fragment dzieła wszedł w kontrapunkt z akcjami tanecznymi zespołu. Szkoda tylko, że Jakub Jakowicz zasłaniał „falujących” za jego plecami tancerzy. Był to jednak jeden z najlepszych  baletowo, emocjonalnie i muzycznie momentów trzeciej części wieczoru. Naturalne, pełne swobody ruchy skrzypka wchodziły w dialogi z grupą identycznie odzianych mężczyzn. I tutaj intuicja Jacka Przybyłowicza okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę.

                                                                      Joanna Tumiłowicz