Przegląd nowości

Wzruszająca „Norma” w Krakowie

Opublikowano: poniedziałek, 30, październik 2017 17:38

Wychodząc w sobotni wieczór z Opery Krakowskiej z drugiej premiery Normy Belliniego myślałem sobie, jakaż to wspaniała opera. Wystarczy dobry zespół realizatorów i wykonawców, a publiczność opuszcza mury teatru głęboko wzruszona.

Norma 737-1

Z tym większą satysfakcją wypada odnotować, że w Operze Krakowskiej udało się jedno i drugie. Realizatorzy: Laco Adamik – reżyseria, Barbara Kędzierska – scenografia i Maria Balcerek stworzyli efektowne teatralnie przedstawienie, a dobrana obsada pod czujną batutą dyrygenta zapewniła widowni ogrom wspaniałych emocji. Głośna owacja na stojąco zgotowana wykonawcom i realizatorom po zakończeniu przedstawienia była tego najlepszym dowodem. A przecież to piękne dzieło uchodzące za kwintesencję włoskiego belcanta stosunkowo rzadko gości na światowych scenach.


Powszechnie uważa się, że przyczyna leży w ogromie trudności jakie postawił kompozytor przed wykonawcami czterech głównych partii. Oczywiście najwyższym stopniem trudności wokalnych obdarzył wykonawczynię partii tytułowej kapłanki. Niewiele mniejsze wymagania postawił przed śpiewaczką chcącą wystąpić w roli Adalgisy oraz Polliona. Najlepiej skalę trudności partii tytułowej bohaterki ujęła sławna Lilli Lehmann, która zwykła mawiać: „Wolę zaśpiewać trzy wagnerowskie Brunhildy niż jedną Normę”.

Norma 737-14

Prosta reżyseria, utrzymana w autorskich didaskaliach, zgodna z duchem libretta Felice Romaniego i muzyką Vincenzo Belliniego pozwoliła Laco Adamikowi na stworzenie przedstawienia w stylu statyczno-monumentalnymo znakomitych emocjach i dużej sile oddziaływania, szczególnie w dynamicznych scenach zbiorowych.

Norma 737-20

Sprzymierzeńca znalazł w tym przypadku w dwóch paniach, Barbarze Kędzierskiej, autorce urzekającej formą dekoracji wspomaganej udanymi projekcjami oraz Marii Balcerek, projektantce kostiumów. Wiele scen ujmuje subtelnością i dramaturgiczną spójnością, a  płonący stos, na którym giną z własnego wyboru kochankowie wymierzając sobie sprawiedliwość staje się znakomitym dopełnieniem całego przedstawienia. Wśród solistów drugiej premiery (sobota 28 października) swojego rodzaju rewelacją okazała się Karina Skrzeszewska śpiewająca z pełnym powodzeniem wirtuozowską partię tytułowej bohaterki.


Obdarzona sopranem o pięknej barwie, wyrównanym w każdym rejestrze brzmieniu, imponowała maestrią i subtelnością prowadzenia belcantowej frazy oraz pewnością koloraturowych pasaży. Zaprezentowana kreacja mieniła się pełną paletą skrajnych emocji, co pozwoliło artystce nadać w pełni dramatyczny obraz zakochanej kobiety miotającej się między miłością, a nienawiścią.

Norma 737-28

Jakże pięknie wypadła w jej wykonaniu wielka scena rytualnego obrzędu obcięcia przez Normę jemioły, której centralnym punktem jest słynna aria „Casta Diva” zaśpiewana w sposób niezmiernie subtelny i autentycznie wzruszający. W roli Polliona dzielnie sekundował jej Paolo Lardizzone, sycylijski tenor, prezentujący mocny głos spokojnie pokonujący trudności tej partii.

Norma 737-32

Podobał się również Szymon Kobyliński w roli Orovesa. Najsłabiej wypadła Agnieszka Cząstka w partii Adalgisy. W głosie śpiewaczki zabrakło właściwej rozpiętości skali, mocy oraz dramatycznego pazura podobnie zresztą jak w kreacji aktorskiej. Jej głos w momentach o dużym ładunku dramatycznym często nie „przebijał” się przez brzmienie orkiestry i partnerów. Natomiast warto podkreślić wyczucie i umiejętność prowadzenia belcantowej frazy. Słowa uznania należą się, jak zwykle, Tomaszowi Tokarczykowi za świetne przygotowanie orkiestry i prowadzenie przedstawienia z prawdziwą pasją, precyzją i pięknym wycieniowaniem zawartego w muzyce liryzmu i melodyki oraz dbałością o dynamikę potężnych scen zbiorowych.


Choć o nieco zbyt wolnych tempach w kilku miejscach chętnie bym z dyrygentem podyskutował. Podobne słowa uznania należy skierować pod adresem Jacka Mentela za znakomite przygotowanie chóru, który ujmował nie tylko pięknym wyrównanym brzmieniem, ale również wokalną dyscypliną.

Norma 737-9

Należy przyznać, że na widowni od samego początku panowała wspaniała i przyjazna wykonawcom atmosfera. Brawami nagradzano wykonanie większości wielkich arii i duetów, by na zakończenie urządzić wykonawcom i realizatorom owację na stojąco. Szczególnie uhonorowano głośną owacją wspaniałą kreację Kariny Skrzeszewskiej, co wywołało u niej autentyczne łzy wzruszenia.

                                                                              Adam Czopek