Przegląd nowości

O Stefanie Sutkowskim (2)

Opublikowano: wtorek, 07, listopad 2017 07:25

W stronę Mozarta

Pod koniec 1986 roku krążyła wieść, że dyrektora Sutkowskiego zmogła poważna choroba. I że w szpitalu odwiedził go reżyser Ryszard Peryt z pomysłem, by w Warszawskiej Operze Kameralnej z okazji 200. rocznicy śmierci Mozarta przypadającej na rok 1991 wystawić wszystkie jego dzieła sceniczne.

Stefan Sutkowski 3  870-95

Peryt miał mówić, że jeździł do Wiednia, oglądał historyczny teatr An der Wien, gdzie grano Czarodziejski flet pod dyrekcją samego Mozarta, i że akurat wymiary nowej WOK odpowiadają wnętrzom, jakie Mozart znał. Wizja Festiwalu Mozartowskiego uzdrowiła dyrektora. Opuścił szpital. Nabył osiemnaście tomów Neue Ausgabe sämtlicher Werke, nowej kompletnej krytycznej edycji dzieł Mozarta wydanych u Bärenreitera, i płyty Philipsa z nagraniami oper, których wielu nikt w Polsce nie znał.


Postanowił zrealizować wszystkie opery, w językach oryginałów, czyli łacińskim, niemieckim i włoskim, i bez żadnych zwyczajowo stosowanych skrótów, czyli z poszanowaniem mozartowskich powtórzeń. Zreorganizował pracę teatru, powołał specjalną orkiestrę dla Festiwalu, podwoił liczbę solistów.

Peryt,Sutkowski 325-80

Zwiastunem Festiwalu był Czarodziejski flet (1987) w reżyserii Peryta i scenografii Andrzeja Sadowskiego – przedstawienie zachwycające. Ile zawierało mądrych myśli, głębokich uczuć i wiary Peryta, można się przekonać czytając wydaną po latach jego książkę Opera uboga (Kraków, 2014); opis tej inscenizacji zajmuje tam 200 stron! W roku 1988 odbyły się dwie jeszcze premiery z uplanowanej kompletnej serii: nieukończony singspiel Zaide i wieczór pantomim (Les petits riens, Galimathias musicum) w inscenizacji Peryta i Sadowskiego.


Następną, Uprowadzenie z seraju, wyreżyserowała wprawdzie – z właściwą sobie kompetencją – Jitka Stokalska w scenografii Władysława Wigury (1989), ale już stało się oczywistym, że estetyczną harmonię całego gigantycznego przedsięwzięcia zapewnić mogą tylko jedni i ci sami autorzy wszystkich przedstawień. Czyli Peryt i Sadowski. Ruszyła gorączkowa praca.

Apollo et Hyacinthus 336-279

Tymczasem cały świat szykował się do mozartowskiej rocznicy i pod patronatem sekretarza generalnego Rady Europy zrodził się projekt 27 miast – wszystkich, jakie Mozart za życia odwiedził – pn. „Europejska podróż Mozarta”.

Ascanio in Alba 336-397

Stefan Sutkowski swoim ściszonym głosem, z wewnętrznym uśmiechem kapitalnie o tym opowiadał: „We Włoszech, w miasteczku Rovereto, dokąd mały Mozarcik wybrał się z ojcem po raz pierwszy w podróż poza granice rdzennej Austrii, nawet zagrał tam coś w kościele na organach, odbył się światowy zjazd, jakiego nigdy już nie powtórzono. Zgromadzili się tam przedstawiciele różnych instytucji muzycznych, a także rozmaitych Komitetów Obchodów Roku Mozartowskiego, ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Holandii, Niemiec, Austrii, i innych krajów. 


Wszyscy przedstawiali, co planują w owym Roku, jakieś koncerty, przedstawienia. I gdzieś tak w środku ja wystąpiłem, i powiedziałem, że my na Festiwalu Mozartowskim w Warszawie, który będzie trwał 6 tygodni, od 15 czerwca do 25 lipca przedstawimy w naszym Teatrze wszystkie dzieła sceniczne Mozarta, także juwenilia i utwory niedokończone, a oprócz tego będziemy robili koncerty, kameralne, symfoniczne i oratoryjne.

Bastien und Bastienne 329-192 

Wywołało to spore zaskoczenie. Zapanowała cisza. Dalsi potem występujący mówili, że oni też jednak będą się starali, że połączą się miasta, zjednoczą wysiłki, i obiecywali, że będą mniejsze i większe cykle, a może nawet utwory wszystkie.

Betulia Liberata 524-59

Ale nigdzie wszystkich oper nie przedstawiono do dzisiaj. I myślę, że jest to niemożliwe w żadnym teatrze, a nawet na żadnym festiwalu. Takie zadanie mógł spełnić tylko etatowy, dyspozycyjny zespół własny, inaczej zgranie w jednym czasie tej ilości partii – a jest ich łącznie około dwustu! - z udziałem śpiewaków występujących gościnnie byłoby niemożliwe. Tym bardziej, że chodziło o utrzymanie tych pozycji w repertuarze, to nie miało być na chwilę”. Warszawę wpisano wtedy na listę sześciu miast „stowarzyszonych” z ideą projektu (obok m. in. Tokio i Nowego Jorku).


W 1889 roku Peryt z Sadowskim wystawili na scenie WOK kolejne dwie opery z planowanej kompletnej serii: Betulia liberata i La finta semplice, w 1990 - aż jedenaście w dziewięciu premierowych wieczorach, w tym tak trudne wokalnie jak Apollo et Hyacinthus (z trzema partiami dla kontratenorów) i Il sogno di Scipione, tak skomplikowane obsadowo jak La clemenza di Tito, i tak wymagające inscenizacyjnie, jak tryptyk złożony z fragmentów buffy Lo sposo deluso, L'oca del Cairo i Dyrektora teatru/Der Schauspieldirektor/.

Cosi fan tutte 440-39 

Nadszedł Rok Mozartowski 1991, a wciąż brakowało pięciu tytułów, nawet Don Giovanniego! Dzień tej premiery wypadł wreszcie w lutym 1991. Przyszedł wtedy do teatru Jan Weber, krytyk muzyczny cieszący się ogromnym autorytetem i popularny, dzięki swym audycjom radiowym i telewizyjnym. Weber rzadko wypowiadał się na temat oper, niemniej parę przedstawień Don Giovanniego w kraju i na świecie, i słynny film Josepha Loseya widział.

Don Giovanni 336-8

Swoje refleksje zamieścił na łamach „Ruchu Muzycznego”: „Powiadają, że małe jest czasem lepsze od wielkiego. W Operze Kameralnej wszystko jest małe: widownia, scena, tak w głąb jak wzwyż. Gdy po uwerturze kurtyna idzie w górę, Leporello sięga dwóch trzecich otworu scenicznego. Szok jednak trwa krótko, bo wciąga nas wartka akcja utworu w czym pomaga bardzo zręcznie prowadzony ruch sceniczny”.


Właśnie mistrzowski ruch, jego energię, tempo i natężenie, Weber uznał za najmocniejszy punkt talentu reżyserskiego Peryta. Chwalił obsadę („żywe postaci, nie śpiewające kukły”) i dyrygencką batutę Zbigniewa Gracy. Napisał: „Ryszard Peryt stworzył przedstawienie, które zapamiętam jako całość na wiele lat”. Podobne walory odsłoniły premiery Mitridate, Rei di Ponto i Lucio Silla. Dwie brakujące do kompletu pozycje wystawiono w dniu (i nocy) rozpoczęcia Pierwszego Festiwalu, czyli 15 czerwca 1991 roku.

 Dyrektor teatru 329-260

Wieczorem na scenie WOK ukazał się Idomeneo, a potem uszczęśliwiona publiczność przeniosła się do łazienkowskiego parku, gdzie przy unoszących się w powietrzu świetlikach (i smugach reflektorów) w Teatrze na Wyspie odprawiła się liturgia masońska: Thamos.

Ges z Kairu 329-263

Do 25 lipca grano, zgodnie z zamierzeniem, wszystkie utwory sceniczne Mozarta: 26 tytułów, z czego 17 nigdy dotąd nie oglądanych w Polsce. Festiwal zwieńczył wielki koncert w Kościele Pokarmelickim, z motetem Ave, verum corpus i Exultate jubilate, z Mszą koronacyjną C-dur i z Requiem. Sutkowski dotrzymał słowa danego w Rovereto: w zadeklarowanym tam przez niego terminie festiwal toczył się niezmiennie przez dwadzieścia dwa lata.


„Bo piękno na to jest by zachwycało” .

Stefan Sutkowski zawsze podkreślał, że bez współpracujących z nim, i pracujących u niego ludzi, nic by się nie udało. Miał umiejętność, dar, czy rys charakteru, by przyciągać i przekonywać do własnych inicjatyw, do własnego sposobu działania w sztuce, rodzaju estetyki i racji poznawczych artystów różnych dziedzin, którzy pokładali w nim zaufanie i przez długie lata pozostawali mu wierni. Okazało się to kluczowe dla wszystkiego, co osiągnął, gdyż muzyka i teatr to, jak wiadomo, sztuki zespołowe, i bardzo wiele zależy od osobowości lidera.

Idomeneo, Re di Creta  646-76.tif  

Sutkowski wykazywał siłę woli, dowodził skuteczności poczynań, i działając w zmieniających się przecież warunkach politycznych, ustrojowych i ekonomicznych, realizował zamierzone cele. Nie zrażał się krytyką. A głosów krytycznych nie brakło.

La Clemenza di Tito 336-178

Mało kto, jak się zdaje, dostrzegł w tamtym roku 1991, że taki festiwal, monograficzny, z codziennymi przedstawieniami przez sześć tygodni i równolegle odbywającymi się koncertami, to zjawisko bez precedensu. Konstatowano na przykład, że Il sogno di Scipione albo La finta semplice z mozartowskimi powtórzeniami dłużą się w nieskończoność i nużą; że nie każdy inscenizacyjny pomysł Peryta jest oryginalny; że orkiestra powinna grać lepiej; że nie wszyscy śpiewają dobrze. Było w tym trochę racji.


Ale festiwal stał się dorocznym, instrumentaliści w orkiestrze nabierali wprawy, a śpiewacy doświadczenia, i często ze sceny emanowało zachwycające piękno; z kolorystyki i elegancji kostiumów, widoku łabędzich linii dekoltów i wyginania paluszków młodych aktorek, z zestrojonego brzmienia ansambli, z magii dźwięków i barw. Pozostawał w oczach widok Wenecji, jak z obrazów Canaletta - tło akcji La finta semplice, z Il sogno di Scipione orszak umarłych - który najpiękniejsze z możliwych miał ubiory, czarne i strojne, jak dwór w Escurialu, czy widniejąca na parawanach w La finta giardiniera zieleń fantastycznych roślin i łagodne zwierzęta, rodem z francuskich gobelinów.

La Finta Semplice 336-87 

Zgodnie z norwidowską sentencją, piękno „zachwycało do pracy – praca by się zmartwychwstało”, bowiem praca tego małego teatru z niewielkim, jak na opus vitae Mozarta zespołem solistów, wymagała gigantycznego wysiłku, i sprawiała, że istotnie zmartwychwstawał teatr Mozarta.

Lucio Silla 336-61

Inscenizatorzy historyczny styl przedstawień dostosowali do epoki, i można było odnosić wrażenie obecności twórcy oper pośród powołanych przez niego do życia postaci. Do Mozarta, kostiumem i peruką upodabniał się po trosze Hiacynt (Apollo et Hyacinthus) i Askaniusz (Ascanio in Alba), i Gomatz (Zaide), i Belmonte (Die Entführung aus dem Serail ), Bastien (Bastien und Bastienne), Idamante (Idomeneo), Cherubin (Le nozze di Figaro), odrobinę też Ferrando (Così fan tutte), ale najprawdziwszym Mozartem był Tamino (Die Zauberflöte).


Wszystko to razem składało się na harmonijnie spójny cykl, który w swoim tekście o Festiwalu nazwałam, analogicznie do romantycznych „kręgów pieśni” (Liederkreis),mozartowskim OpernkreisPodczas pierwszych Festiwali w pamięć widzów zapadały całe sceny.

Mitridate, Re di Ponto 336-377

Tytuł primadonny należał się Agnieszce Kurowskiej za jedenaście aż świetnych ról, m.in. dramatycznych Dony Anny (Don Giovanni), Elektry (Idomeneo) i Giunii (Lucio Silla), obok kapitalnej, farsowej Auretty (Gęś z Kairu). Olśniewał sopranista Dariusz Paradowski w ekspresyjnych postaciach Hiacynta, Aminty (Il Re pastore), Cecilia(Lucio Silla), Ramira (La finta giardiniera).

 Powinnosc pierwszego przykazania 329-323

Niezrównanym Don Giovannim i Papagenem (Czarodziejski flet) był Adam Kruszewski ze swym doskonałym barytonem. Jerzy Knetig do swego wzruszającego Tamina dodał morderczą partię Mitrydatesa, dramatyczną Idomenea, liryczną Gomatza, wyrazistą Ozii (Betulia liberata) i komiczną Fracassa (La finta semplice).


Delikatnym głosem urzekała Urszula Jankowska jako Melia w Apollo i Hiacynt oraz Bastienne. Zachwyt budziła lekkość sopranu i sceniczny urok Marzanny Rudnickiej jako Aspasii w Mitrydatesie i Konstancji w Uprowadzeniu z seraju oraz Zofii Witkowskiej: Wenery w Ascanio in Alba i Zerliny w Don Giovannim. Zdumiewał wszechstronnością Andrzej Klimczak.

Rzekoma ogrodniczka 325-114

Na podziw zasługiwali utalentowani aktorsko, eksploatowani do cna tenorzy, Leszek Świdziński w różnych wcieleniach mozartowskich amantów i Jacek Laszczkowski, poruszający Idamante i Duch Chrześcijanina (Die Schuldigkeit des ersten Gebots) oraz Marcin Rudziński (tytułowy Lucio Silla).

Uprowadzenie z Seraju 329-185

Sprawdziła się mezzosopranistka o łagodnej, dziewczęcej twarzy Agnieszka Lipska, zarówno w postaciach chłopięcych (Sesto w La clemenza di Tito), jak i kobiecych (Dorabella w Così fan tutte). Początkowo Wesele Figara i Uprowadzenie z seraju szły jeszcze w reżyserii Jitki Stokalskiej, ale w 1993 roku nowe ich inscenizacje stworzyli Peryt z Sadowskim, i ich autorski Opernkreis Mozarta został domknięty. Te warszawskie przedstawienia poza krajem kupowane były na pniu. 


Już najwcześniejszy Czarodziejski flet objeżdżał Karynckie Villach i Ossiach, włoską Messynę, hiszpańską Murcię, Międzynarodowy Festiwal Radio-France w Montpellier, szwajcarskie Winterthur, Sassari na włoskiej Sardynii; liczba spektakli Fletu... przekroczyła dwieście! Na majowym Festiwalu Mozartowskim w Madrycie WOK występowała rokrocznie (1988-1997) prezentując w sumie osiemnaście różnych oper.

Wesele Figara 245-566

Zapraszały: Czechosłowacja, Belgia, Szwecja, Izrael, Słowenia, Chorwacja, Luksemburg, Dania. Za apogeum mozartowskich sukcesów uznać trzeba serię siedemnastu spektakli dziewiętnastu oper na Festiwalu Mozartowskim w 1997 roku danych w teatrze An der Wien w Wiedniu, mieście Mozarta: siedmiu z nich w wersji scenicznej Wiedeń nigdy nie oglądał, pokazała je dopiero Warszawa! Wielki Festiwal Mozartowski polskimi siłami urządzili też sobie w 2000 roku Holendrzy; w miejscowościach Heerlen i Kerkrade WOK pokazała wszystkie swoje Festiwalowe przedstawienia; z nieco innym programem i inną topografią miejsc powtórzyli to w 2003.

Zaide 336-148

Dodać można Festiwal Al Bustan w Bejrucie (występy sześciokrotne), tournée po Hiszpanii i Francji (2006, razem 21 miast), wreszcie trzykrotne wyprawy do Japonii (jedna, dwie, trzy opery, po trzydzieści spektakli w audytoriach dla kilku tysięcy widzów). Stefan Sutkowski marzył, by dzięki jego teatrowi Japończycy na dźwięk nazwy kraju „Polska” myśleli „Nie tylko Chopin...”. Może tak się stało?


Mozartowska euforia trwała, gdyż w roku 2006 przypadała 250. rocznica urodzin geniusza z Salzburga. Okruchy jego twórczości zebrano w WOK w dwa odrębne spektakle: muzykę taneczną i baletową w Balet dworski,a operowe sceny, które nigdy do żadnej z oper nie weszły – w Azione teatrale; wzbogaciło to XVI Festiwal Mozartowski.

Zawiedziony oblubieniec 329-240

W dodatku rok ten zaowocował edycjami; wykonywane wcześniej wszystkie trzydzieści koncertów fortepianowych i klawesynowych (plus dwa Ronda) Mozarta nagrała na stylowym fortepiano ceniona wirtuozka Viviana Sofronitzki z towarzyszeniem MACV, co ukazało się na jedenastu woluminach płyt (PMC 041-051, 2006) – a jak Stefan Sutkowski szukał w Europie odpowiedniego dla Mozarta fortepiano, jak i gdzie go zamawiał u najlepszego budowniczego historycznych instrumentów klawiszowych, osiadłego w Czechach Amerykanina Paula McNulty'ego, i jak brzmieniowe walory cennego fortepiano można było docenić w Warszawie, to kolejna emocjonująca opowieść dyrektora.

Il Re Pastore 336-188

Wydano wtedy również w albumie płytowym (PMC 054/055, 2006) pieśni wszystkie Mozarta nagrane przez siostry Olgę Pasiecznik i pianistkę Natalię, które – i siostry, i pieśni, i płyty – zogniskowały w sobie norwidowskie „zachwycające piękno”.

                                                                          Małgorzata Komorowska

                                                                           (dokończenie za tydzień)