Przegląd nowości

Urodzinowa "Traviata" w Busseto

Opublikowano: poniedziałek, 23, październik 2017 07:57

Przed 204 laty w małej wiosce Roncole, 5 km. od Busseto, 40 km. od Parmy i 160 km. od Mediolanu urodził się Giuseppe Verdi. Od wielu lat jego ziemia rodzinna czci ten błogosławiony moment festiwalem, który w tym roku prezentował spektakle Jeruzalem, Traviaty, Stiffelia i Falstaffa, koncertowe wykonanie  Messa da Requiem i wiele innych muzycznych wieczorów.

Podczas Gali Verdiano w Teatro Regio w Parmie wysłuchałem rewelacyjnej sopranistki Anny Pirozzi, świetnego barytona Roberto de Candia, urodziwej mezzosopranistki Martiny Belli (nomen omen) i gasnącego tenora Johna Osborna. Szkoda, że wszystko to nie z towarzyszeniem orkiestry, jak u nas w Polsce, a tylko z fortepianem, na którym doskonale akompaniowała Beatrice Benzi. Często, długo i rozwlekle przemawiał z estrady dyrektor festiwalu Francesco Izzo, co tępię również u siebie w tej roli. Mój włoski kolega czynił to w dwóch językach, prezentując kompetencję i biegłą angielszczyznę. Publiczność wiwatowała.

Z szacunkiem i podziwem odnoszę się do przejawów czci Verdiego w jego stronach rodzinnych. Z żalem wspominam nasze poznańskie - repertuarowo o wiele rozleglejsze – coroczne Dni Verdiego, zniszczone przez moich następców w Gmachu pod Pegazem. W festiwalowym komitecie honorowym oprócz wnuczki po dalekiej kuzynce Kompozytora pani Angiolo Carrera Verdi, widnieją nazwiska samych prominentów opery włoskiej: Roberto Abbado, Maria Agresta, Renato Bruson, Raina Kabaivanska, Leo Nucci, Renata Scotto i Graham Viek.

Za niespełna 2 lata przypada dwusetlecie urodzin ojca polskiej opery narodowej Stanisława Moniuszki.  Miejsce jego urodzenia – Ubiel – pozostało na Białorusi. Najbliżej jej granic leży Białystok, ze swym pięknym gmachem operowym. Może by tam zorganizować festiwal moniuszkowski z prawdziwego zdarzenia, z coroczną prezentacją całej twórczości Pana Stanisława w wykonaniu polskich teatrów operowych i muzycznych, zjeżdżających na Podlasie również z operetkową Jawnutą, Loterią, Noclegiem w Apeninach, Karmaniolą, czy Beatą. Wielce pouczające w tym względzie jest podpatrywanie dorobku organizatorów życia operowego w Italii, harmonijnie współpracujących przy manifestacjach verdiowskich na linii Parma – Busseto – Bolognia (Teatro Comunale) – Region Emilia Romana – włoskie Ministerstwo Kultury.


Nazajutrz po 204 rocznicy urodzin twórcy Traviaty udałem się w doborowym gronie najwybitniejszych polskich melomanów do uroczego, porównywalnego rozmiarami z gmachem Opery w Bytomiu – Teatro Verdi w Busseto, gdzie dawano właśnie Traviatę. Tutaj zdumienie i zaskoczenie okazało się największe. Po podniesieniu kurtyny zamiast XIX-wiecznego salonu paryskiego ujrzeliśmy wnętrze nowoczesnego domu aukcyjnego. Violetta wcale nie cierpiała na gruźlicę, natomiast okazała się narkomanką. Wszystkie postacie tego dramatu odziane były w super wystrzałowe kreacje; panie w najmodniejsze suknie, panowie w świetnie skrojone garnitury.

Logika zdarzeń w zupełności pokrywała się z przebiegiem libretta Francesco Marii Piave, a w muzyce zachowano pełny szacunek dla kompozytora, otwierając nawet zwykle pomijane fragmenty (druga zwrotka w „Sempre libero”, stretta z arii tenorowej, duet Alfreda z ojcem po „Di Provenza il mar”, powtórka tematu w „Addio, del passato”).

Przedstawienie od początku miało niezwykłą energię w ariach, duetach i perfekcyjnie śpiewanych ansamblach, płynącą od dyrygenta. Był nim młody maestro Sebastiano Rolli, dyrygujący z pamięci wirtuozowskim zespołem tylko dwudziestukilku instrumentalistów. W tym niewielkim teatrze muzyka i głosy verdiowskie pod natchnioną interpretacją tego mistrza batuty i precyzyjną współpracą z wykonawcami, brzmiały doprawdy znakomicie.

Reżyserem i jednocześnie scenografem był Andrea Bernard. Swym pomysłem przeniesienia opowieści o damie kameliowej w naszą współczesność i odwagą w wykreowaniu tej koncepcji w każdym szczególe z uszanowaniem partytury Verdiego przekonał nawet mnie, zatwardziałego przeciwnika reżyserskiego majstrowania przy arcydziełach.

Violettę kreowała młoda, piękna, zachwycająco śpiewająca Julia Muzichenko, o aktorskim talencie pierwszorzędnej gwiazdy filmowej. Alfred – Fabian Lara – niestety zbyt tłusty, ale pełen namiętnej interpretacji i ekspresji swego pięknego tenorowego głosu. Jego ojca, Giorgio Germonta – w tej wersji jako postać pozytywną - doskonale zagrał i zaśpiewał baryton Gocha Abuladze.

Po dwóch stuleciach odważnym i jakże udanym przedsięwzięciem rodacy i krajanie urządzili Verdiemu godne jego pamięci urodziny. U nas zbliża się podobna rocznica Stanisława Moniuszki. W imię kultywowania dziedzictwa narodowego wypadałoby już teraz zabrać się za projektowanie tych obchodów.

                                                                              Sławomir Pietras