Przegląd nowości

Do Piekła z mapą

Opublikowano: niedziela, 20, sierpień 2017 15:23

Multikino już po raz drugi zapraszało na projekcję filmu w reżyserii Ralpha Loopa. Pretekstem były wykonane przez słynnego malarza Renesansu Sandro Botticellego ilustracje do Boskiej Komedii Dantego, ale obraz wyświetlany w cyklu Wystawa na ekranie okazał się czymś dużo więcej niż prezentacją wspaniałego dzieła na kanwie opowieści biograficznej. Był to pasjonujący fresk opowiadający o życiu w XV-wiecznej Florencji, o mentalności ludzkiej, o strachu przed Piekłem i dążeniu do dobra. Jest wreszcie opowieść o warsztacie artysty. Głównym rekwizytem w filmie Botticelli Inferno jest kolorowa Mapa Piekieł, trochę dziwna w kontekście wcześniejszego dorobku artysty znanego z pięknych obrazów pełnych życia i estetycznego wyrafinowania jak Wiosna czy Narodziny Wenus.

 Botticelli 3

Okazuje się jednak, że od 1490 roku następuje zmiana w jego twórczości, a jest to data wystąpienia dominikanina Savonaroli wtedy to Florencję męczyły niepokoje społeczne i polityczne. Botticelli w dużym stopniu uległ wpływowi tych moralizatorskich kazań i ówczesnych wydarzeń, które powodowały poważne wewnętrzne rozterki. Reżyser przewrotnie zestawia domniemane emocje ludzi tamtej epoki, którzy jeszcze tkwili głęboko w kanonach średniowiecznego rozumienia religijnych dogmatów, ze współczesnymi turystami odwiedzającymi zabytki Florencji i błądzącymi wieczorem po mieście. Pyta ich o osobiste wyobrażenia Piekła i stosunek do Wieczności. Rezultat jest zaskakujący – np. jedna z młodych turystek, a może tylko żądna wrażeń cruizerka mówi całkiem serio, że chciałaby się do tego Piekła dostać, bo tam jest z pewnością dużo ciekawiej niż w Niebie. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że renesansowa Florencja, to nie współczesne miasto, że życie było tam ciężkie, niebezpieczne, pełne przemocy i okrucieństwa, ludzi dziesiątkowały epidemie, panował smród i brud. Ktoś nawet sugeruje, że Botticelli rysując sceny z Piekła po prostu oddawał to, co widzi obok siebie, bo w wyobrażeniu współczesnego człowieka musiało to być prawdziwe Inferno. Nic bardziej błędnego. Tamto życie było dla ówczesnych mieszkańców czymś zupełnie normalnym. Zapewne wielu oceniało je jako szczęśliwe. Zaprezentować tamtejszym odbiorcom poezji Dantego wizualizację Piekła było więc zadaniem o wiele trudniejszym niż dziś.


Otchłań dla grzeszników na kolorowym obrazie jest rodzajem lejka, w którym każdy kolejny i straszniejszy krąg zwęża się dopuszczając w zależności od rozmiarów przewinienia coraz mniejszą grupę potępieńców, aż wreszcie w 9 kręgu Piekła Belzebub, sam władca tego przybytku, pożera trafiające tam ofiary. Podróż do takiego podziemia zaintrygowała już wielu współczesnych twórców, w tym Dana Browna, autora powieści Inferno i Rona Howarda, reżysera filmu na podstawie tego książkowego bestseleru. My natomiast dowiadujemy o losach albumu z ilustracjami Botticellego, który z Florencji trafił do Paryża, później do Szkocji, wreszcie do Berlina, a cześć rozkompletowanego dzieła znalazła się Bibliotece Watykańskiej.

 Botticelli 4

Odbywamy więc wycieczkę po muzeach i bibliotekach w takich miejscach, jak Galeria Uffizi we Florencji, Biblioteka Watykańska, Londyn, Berlin i niziny Szkocji. Po odkryciu zapomnianego dzieła zauważono, że brakuje ok. 10 rysunków z liczącej ponad 100 rycin kolekcji. I tak dziwne, że po 500 latach straty są tak niewielkie. Dzięki profesjonalnym skanerom wysokiej rozdzielczości wnikamy też w warsztat renesansowego artysty. Na jego rysunkach obserwujemy wahania, jak ująć poszczególne sceny, jak przedstawić głównych bohaterów – Wergiliusza, Dantego i jego zmarłą ukochaną Beatrycze. Film pokazuje nam również, jak współczesny malarz i rysownik mógłby sobie ułatwić pracę korzystając z komputerowych programów graficznych i technicznego oprzyrządowania, choć wszyscy sobie zdają sprawę, że istota dzieła nie tkwi w narzędziach, ale w wyobraźni artysty, jego kreatywności i zdolności wnikania w ludzką egzystencję i preferowanej wizji świata. Film uczy nas też pokory wobec wyroków historii. Pokazuje, że słynny w epoce Renesansu twórca na długie lata był zapomniany, że właściciele kolekcji ilustracji nie wiedzieli dokładnie nawet, jak się nazywa i pisali na okładce albumu jego nazwisko z błędem, a sam Botticelli nigdzie się na kartach dzieła sam nie podpisał. Tylko na jednym z rysunków umieścił w dłoni wtrąconego do Piekła grzesznika mikroskopijną kartkę, na której można w dużym powiększeniu odczytać, że Botticelli wnosi do Wszechmocnych prośbę. Jaką?

                                                                      Joanna Tumiłowicz