GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościPomyślna trzynastka
Strona 6 z 7
A więc w wykonaniu orkiestry Akademii Beethovenowskiej pod dyrekcją José Cury, Filharmoników Krakowskich pod batutą Antoniego Wita i teraz, w interpretacji Sinfonii Iuventus, prowadzonej przez czeskiego kapelmistrza Jakuba Kleckera. Przedstawił on bardzo zwartą wizję tego dzieła, zręcznie tuszując grandilokwencję, wynikającą zarówno z młodopolskiego programu, dołączonego przez kompozytora w formie długiego tekstu, jak i właściwej młodym twórcom chęci zamknięcia wszystkich swoich ambicji oraz nabytych umiejętności w pierwszej próbie zmierzenia się z wielką formą. Przebieg muzyczny toczył się bardzo wartko, jedynie w nastrojowym Andante ma non troppo, zainicjowanym solo wiolonczelowym, zagranym szlachetnym dźwiękiem przez koncertmistrza tej grupy instrumentów, pojawiła się chwila wytchnienia i zadumy. W finale wszystko zmierzało do hymnicznego, podniosłego tematu blachy, dominującego w tym ogniwie, by uzyskać zwieńczenie w rozbudowanej kodzie, której zwiastunem stają się donośne uderzenia w kotły. Niewiele natomiast można było powiedzieć o walorach brzmieniowych tego wykonania, albowiem akustyka kościoła św. Katarzyny, w której odbywał się omawiany koncert, nie sprzyja monumentalnej, późnoromantycznej symfonice. Zbyt duży pogłos niweczył proporcje pomiędzy grupami instrumentów, wprowadzając pewien chaos do pracy tematycznej w szybszych tempach. Znakomicie służy ona zaś muzyce oratoryjnej, wydobywając pierwszoplanowany w niej czynnik wokalny. Można było nawet odnieść wrażenie jakby Stabat mater op. 53 Karola Szymanowskiego było pisane specjalnie z myślą o tej właśnie gotyckiej świątyni, nieopodal której, na Skałce autor ten znalazł miejsce ostatecznego spoczynku. To muzyczne opracowanie łacińskiej sekwencji franciszkanina Jacopone da Todi w polskim przekładzie Józefa Jankowskiego odznacza się właściwą dla późniejszego stylu Szymanowskiego instrumentacyjną ascetycznością i do pewnego stopnia ogólną surowością. Spośród trójki wykonawców zachwycił mnie zwłaszcza sopran Urški Arlič-Gololičič bez najmniejszego wysiłku unoszący się pod sklepienie, napełniając je swym srebrzyście opalizującym brzmieniem. Muszę przyznać, że dopiero teraz artystka ta w pełni przekonała mnie do swej sztuki śpiewaczej, mimo że rozwój jej kariery śledzę systematycznie od czasu jej zwycięstwa na Konkursie im. Ady Sari w 2008 roku. Z powodzeniem sekundowali jej Jana Sŷkorová, dysponująca głębokim mezzosopranem o ciemnym zabarwieniu w dole skali, oraz baryton Michał Partyka, choć może nie do końca tworzyli ansambl w pełni zgrany pod względem barwy głosów. Pewne zastrzeżenia natomiast budzić mogła kształtowana przez dyrygenta Wojciecha Rodka dramaturgia utworu, który, jak już wspomniałem, w znacznym stopniu odwołuje się do zwięzłości wypowiedzi i wyrazowej oszczędności. Nieśpiesznie płynąca muzyka, jakby zanurzona w bezbrzeżnej medytacji, z jednej strony odpowiadała modlitewnej naturze kompozycji, ale zarazem nie udało się kapelmistrzowi całkowicie zniwelować poczucia upływu czasu, którego dłużenia nie sposób było nie odczuć. Leoš Janaček, aczkolwiek agnostyk, z powodzeniem tworzył wybitne utwory muzyki sakralnej (np. Msza głagolska), co potwierdza obserwację, że korzystne w tym względzie jest zachowanie dystansu jak to bywało w przypadku filmów o fenomenie świętości, kręconych przez niewierzących (Franciszek, kuglarz boży Rosselliniego czy Ewangelia według Mateusza Pasoliniego). Można by w tym miejscu zaryzykować parafrazę stwierdzenia Karola Stromengera o Mozarcie, że Janaček nie stał się w pełni ateistą z powodu istnienia muzyki kościelnej, na czas trwania której Bóg przybiera realne kształty. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |