Przegląd nowości

Muzyczna dzika mysz

Opublikowano: niedziela, 06, sierpień 2017 10:02

Film Josefa Hadera, reżysera, scenarzysty i odtwórcy głównej roli w Wilde Maus, to inteligentna tragikomedia o pokręconych losach ludzkich, o ich zaburzonej płciowości i życiu uczuciowym, o problemach z pracą i z obcokrajowcami, o trudnych sytuacjach i komplikacjach z rozrodczością  i o stosunkach międzyludzkich, potrzebie więzi, przyjaźni i obawie przed samotnością. Dużo tego jak na jeden film.

Wild Mouse 1

Ale jest coś jeszcze, co dodaje smaku całej historii - muzyka klasyczna, która towarzyszy najważniejszym scenom. Bo poza wszystkim jest to historia krytyka muzycznego, którego, mimo doskonałych recenzji budzących zainteresowanie czytelników, czasopismo postanawia zwolnić w ramach redukcji etatów, oszczędności kadrowych i prób odmłodzenia zespołu. Posada krytyka muzycznego w czasopiśmie austriackim to widać łakomy kąsek. W Polsce jest dziś tylko jeden dziennikarz w codziennej prasie, który się tym etatowo zajmuje, a w samym Wiedniu działa ich pewnie spora grupa i to jeszcze obdarzona jest wysokim prestiżem zawodowym. W filmie Wilde Maus zwolniony krytyk dostaje szału, chce się mścić na swoim byłym szefie, a przy okazji traci także prywatnie grunt pod nogami. I tym jego perypetiom towarzyszą najwspanialsze cytaty z koncertowej klasyki. Jest więc kwartet Schuberta, pojawia się w samochodowym odtwarzaczu Eroika Beethovena - gdy bohater jest w bojowym nastroju.


W tragikomicznej ucieczce niedoszłego samobójcy przed ratownikami słuchamy znakomicie dobranego fragmentu Pór Roku Vivaldiego, a nad końcowym happy endem wybrzmiewa wspaniały fragment symfonicznej maestrii Strawińskiego. Muzyka klasyczna jest też zestawiona z muzycznym łomotem, jakimś bezsensownym, głośnym rockiem, który oddziela świat kultury od ludyczności. Ale nasz bohater się nie poddaje, interweniuje u sąsiada z wyższego piętra, aby ściszył wieczorną imprezę, a nawet proponuje koledze, który dostaje w ajencję wesołe miasteczko o nazwie Dzika Mysz, aby jako ilustrację do karuzel i szaleńczych roller coasterów emitował też coś z klasyki, co będzie oryginalnym akcentem i przyciągnie więcej klientów.

Wild Mouse 2

I znów smutna konstatacja - coś takiego w naszych warunkach byłoby nie do pomyślenia. Oczywiście redakcyjni następcy głównego bohatera są jeszcze debiutantami w kwestiach klasyki, więc na zapowiedź koleżanki, że redakcja wysyła ją na premierę Czarodziejskiego fletu Mozarta, a ona jeszcze nigdy nie recenzowała opery, odpowiada  on z wyraźną wyższością - Czarodziejski flet to nie opera ale śpiewogra (singspiel). Dla tych dziennikarskich laików jest to pewnie odkrycie, a przynajmniej pierwszy próg w zagłębianiu się w świat klasyki, który jest piękny i zajmujący, ale wymaga choćby elementarnego przygotowania. O miłości do muzyki nawet nie warto wspominać.

                                                                              Joanna Tumiłowicz