Przegląd nowości

Co wam zawiniła Małgorzata?

Opublikowano: wtorek, 18, lipiec 2017 21:27

Biedne dziewczę, opuszczone – tak brzmią słowa jednej z pieśni Moniuszki. Tak było również w przypadku Małgorzaty z Fausta Gounoda, którą Niemcy wystawiają pod zmienionym tytułem Margarita, z szacunku dla arcydzieła Goethego. Tyle tylko, że owa Małgorzata w uwspółcześnionej wrocławskiej inscenizacji p. Beaty Redo-Dobber, wcale nie jest taka skromniutka i opuszczona. W jej „cichym domku” pod nieobecność brata koledzy i koleżanki wyczyniają różne harce. A jak przychodzą Faust z Mefistem i przynoszą skrzynię z biżuterią i strojami, to już owa skromność szybko topnieje.  Przyznać trzeba, że realia i kostiumy, raz całkiem dzisiejsze, raz historyczne, gryzą się podobnie jak obyczajowość średniowieczna czy epoki romantyzmu, z naszą współczesną, podszytą hipokryzją.

Faust,Hala Stulecia

Ale dość już o dylematach obyczajowych i moralnych, które przeniesione na ogromną scenę Hali Stulecia w superwidowisku mają drugorzędne znaczenie. Liczyła się bardzo solidnie przygotowana inscenizacja opery, która epatowała widowiskowością – tu rewelacją była scena pierwszego pojawiania się Mefista wyłaniającego się z morza ognia, i oczywiście operowy śpiew.


Do efektów scenicznych zaliczyć trzeba również trzy psy rasy pudel, każdy w innym kolorze oraz pododdział w wojskowych mundurach polskiej armii wykonujący przy okazji pokaz musztry z bronią. Po raz pierwszy w historii operowych superprodukcji w Hali Stulecia zainstalowano scenę obrotową, która w kolejnych odsłonach zamienia się w lokal z wyszynkiem, Królestwo Walpurgii, wnętrze kościoła, celę więzienną, wreszcie wrota do Nieba. Zaś na zewnętrznej stronie sceny obrotowej i wielkim ekranie zajmującym jedną trzecią owalnej ściany Hali rzucane są obrazy, trochę ni przypiął, ni przyłatał, z rozmaitych kanałów informacyjnych światowych stacji telewizyjnych. Twórcom spektaklu chodziło o maksymalne zbliżenie fabuły utworu do naszych realiów. Po co? Może tak lepiej dla publiczności, która operę uważa za coś nudnego. Operę, ale nie balet, a w inscenizacji Fausta jest dosyć długa scena dziejąca się właśnie wśród diabłów i czarownic. To jeden z ciekawszych fragmentów przedstawienia, bo owa baletowa Noc Walpurgii w układzie choreograficznym Jacka Tyskiego, jest alegorią ukazującą życie pracowników korporacji. W dzień pracują w szalonym tempie i uczestniczą w wyścigu szczurów, podkradają sobie pomysły, co w scenie tanecznej symbolizuje wyrywanie sobie teczek, w nocy zaś oddają się zgubnym popędom, gdzie na pierwszym miejscu jest oczywiście seks osobników jednej płci. Przejdźmy wreszcie do strony muzycznej za którą odpowiadał Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Prowadził przedstawienie sprawnie, spokojnie, może nawet zbyt łagodnie, nie podkreślając dramatycznych zwrotów akcji, których zresztą nie ma w operze Charlesa Gounoda zbyt wiele. Do głównych ról udało się zaprosić znakomitych solistów. Na pierwszym miejscu wymienić trzeba doskonałego basa Petera Martincica, który swobodnie, bez większego wysiłku wykonał popisową partię Mefista. Dobry głos, pięknie wykonujący sekwencje koloraturowe i bardziej dramatyczne, pokazała Iwona Socha w roli Małgorzaty. Uwodzicielsko odziany i wyglądający Faust w wykonaniu Sebastiana Gueze’a miał także ładny głos, chociaż w wysokich rejestrach zmieniał trochę barwę. Melodyjną arię Walentego zaśpiewał niezawodny zwykle baryton Stanisław Kuflyuk. W tradycyjnej „roli spodenkowej” zakochanego studenta Siebela pokazała się bardzo wdzięcznie Irina Zhytynska. Role poboczne – przyjaciółki Marty i przybocznego Wagnera dobrze zaśpiewali Jadwiga Postrożna oraz Tomasz Rudnicki. Był to więc Faust na bardzo wysokim poziomie wokalnym i muzycznym, co oczywiście nieco deformowało sztuczne nagłośnienie, ale ponoć kierownictwo opery myśli o przeniesieniu spektaklu z Hali Stulecia do gmachu przy ul. Świdnickiej, gdzie jest dobra akustyka. Szkoda tylko, że z powodów politycznych (wizyta Donalda Trumpa?) zaplanowane początkowo na sześć spektakli superwidowisko zostało ograniczone do trzech. Ci, którzy zdecydowali się szybko – wygrali.

                                                                           Joanna Tumiłowicz