Przegląd nowości

Orff ucywilizowany

Opublikowano: czwartek, 29, czerwiec 2017 11:47

Bardzo często dzieła Carla Orffa uważa się za zdominowane wyłącznie przez żywioł rytmu, wręcz jego apoteozę. Posunął się w tym względzie znacznie dalej niż czynili to przed nim Bartók, Prokofiew czy Strawiński, ten ostatni stosując zresztą podobne rozwiązania w niektórych ustępach powstałej mniej więcej w tym samym czasie Symfonii psalmów. Atoli, położenie nacisku na ten czynnik i przesadna dynamika bardzo często wydobywają z jego kompozycji ich nieokrzesanie i przypisywane średniowieczu barbarzyństwo, ocierając się niekiedy o wulgarność w przypadku nadmiernego wyjaskrawienia efektów.

Carmina,Filharmonia Krakowska 1

Interpretacja Charlesa Oliveri-Munroe Carminy burana na zakończenie LXXI sezonu koncertowego Filharmonii Krakowskiej odznaczała się znacznym stonowaniem i powściągliwością, chciałoby się powiedzieć francuską kulturą i wrażliwością, nigdy nieprzekraczającymi granic dobrego smaku. A niekiedy wdziękiem wręcz tanecznym, zwłaszcza w orkiestrowych interludiach. Tym razem kapelmistrz zrezygnował z większych kontrastów i nie popadał w dynamiczne skrajności, do których skłaniać mógłby udział rozbudowanej baterii perkusyjnej, a także skład blachy. Zadbał przede wszystkim o jakość dźwięku głęboko nasyconego oraz przydanie mu większej palety barwnej, współtworzonej miedzy innymi przez czelestę czy instrumenty dęte drewniane. Ujmowało ponadto doskonałe wyważenie proporcji pomiędzy poszczególnymi grupami instrumentów. Także śpiew przygotowanego przez Teresę Majkę-Pacanek chóru odznaczał się wyjątkową  plastycznością brzmienia, a także odwoływał się do operowania w znacznie większym stopniu efektami kolorystycznymi. Jedynie dla zachowania większej zwartości przydałoby się wykonywanie attacca kolejnych numerów. Spośród solistów prym wiódł baryton, którego partia jest najbardziej rozbudowana. Wystąpił w niej Hubert Zapiór, który poczynił znaczne postępy w zakresie techniki emisyjnej. Jego głos uległ wzmocnieniu, nabrał ciemniejszego odcienia, a przy tym stał się na tyle nośny, że bez większego wysiłku przebijał się przez masywne brzmienie orkiestry. Artysta z dużym wyczuciem kształtował też frazy, a także w umiejętny sposób posługiwał się w celach ekspresyjnych falsetem.


Falsetu wymaga natomiast perwersyjna pieśń pieczonego na rożnie łabędzia. Jest to jedyny numer przeznaczony na tenor, ale wymagający znacznych umiejętności technicznych i giętkości wokalnej, posiadanych przez Michała Sławeckiego.

Carmina,Filharmonia Krakowska 2

Nieco większa jest partia sopranowa, w której głos Anny Ciuła-Pehlken swobodnie unosił się ponad potężnym aparatem wykonawczym. Co najwyżej można by doradzić dopracowanie bardziej wyrównanej emisji w ustępie opartym na wokalizie.

Carmina,Filharmonia Krakowska 3

Utwory Orffa szczególnie upodobał sobie i wytrwale propagował w Polsce Bohdan Wodiczko. Właśnie pod jego batutą w tejże Filharmonii Krakowskiej  po raz pierwszy wysłuchałem Catulli carmina, drugiego ogniwa cyklu rozpoczętego przez Carmina burana. Może zatem czas najwyższy, aby na tej estradzie pojawiła się trzecia część – Triumf Afrodyty?

                                                                         Lesław Czapliński