Przegląd nowości

Operowi psuje

Opublikowano: wtorek, 20, czerwiec 2017 18:30

Psuja trzeba umieścić gdzieś w ogonie, na samym końcu obsady np. w podrzędnej rólce kamerdynera, który wchodzi i mówi albo śpiewa „Obiad podano”. Najgorzej jest jeśli taki psuj otrzyma rolę główną albo tytułową, wówczas jego niepowodzenia przekładają się na pozostałą część zespołu wykonawców.

Umarle miasto 725-23

Takie sytuacje zdarzały się niegdyś w Operze Wrocławskiej, kiedy artysta występujący w roli cara Borysa w nagraniu DVD opery Borys Godunow swymi rozpaczliwymi próbami głosowymi niweczył wysiłek reszty utalentowanych  wykonawców. Tak stało się też w przedstawieniu Umarłe miasto Ericha Korngolda. Tenorowi Jackowi Laszczkowskiemu powierzono bardzo trudną, ogromną i szalenie wyczerpującą rolę Paula, gdzie trzeba głosem oddawać wszystkie odcienie rozpaczy, wściekłości, gniewu, zwątpienia i smutku.


Paul to wdowiec, który w przypadkowo napotkanej dziewczynie widzi sobowtóra swej zmarłej żony i bez przerwy próbuje z młodej, energicznej i zakochanej w nim dziewczyny uczynić tamtą, która odeszła. Świetna sopranistka Marlis Petersen jest autentycznym przykładem żywiołu scenicznego, znakomita w ruchach, tańcu i w śpiewie.

Umarle miasto 725-40

Jej głos czysty i mocny w zestawieniu z fałszującym co jakiś czas i wysilonym tenorem Laszczkowskiego nie podobał się tak bardzo jak powinien. Lepiej powiodło się przyjacielowi Paula Frankowi. Baryton Michał Partyka, którego pamiętamy z bardzo udanych nagrań płytowych oper Moniuszki Flis i Verbum nobile pod dyrekcją Warcisława Kunca, nie musiał śpiewać z Jackiem Laszczkowskim w duecie.

Umarle miasto 725-136

Podobnie było z mezosopranistką Bernadettą Grabias, która występowała w roli służącej Brigitty. Pozostali wykonawcy mieli rólki tak niewielkie, że trudno byłoby stwierdzić, czy popsuliby przedstawienie gdyby im powierzono główne partie, czy też wręcz przeciwnie. Ogólnie przedstawienie na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej było całkiem spójne, jak z koszmarnego snu. To zasługa świetnego scenografa Borisa Kudlicki. Trudno też odmówić atrakcyjności pomysłom inscenizacyjnym reżysera Mariusza Trelińskiego.


Trzeba jednak przyznać, że nie wszystkie sceny miały jakieś uzasadnienie, np. ta z białym jednorożcem z dziecięcej bajki. Nie udało się też wiarygodnie ukazać artystycznej pozycji Marietty, czyli Marlis Petersen, która przedstawia się swemu partnerowi jako tancerka w przedstawieniu opery Robert Diabeł, zapewne Giacomo Meyerbeera.

Umarle miasto 725-141

Tymczasem na scenie Opery Narodowej scena taneczna odbywa się w jakimś nocnym lokalu, gdzie dziewczyny wyginają się przy rurze. Ale to już inscenizacyjny drobiazg, z którego nikt nie powinien czynić zarzutu twórcom spektaklu. W końcu bywa też tak, że artyści, w tym wypadku Marietta, bardzo upiększają swój artystyczny dorobek, a w rzeczywistości grają jakieś ogony. Czego oczywiście nikt prawdziwym artystom nie życzy. Byle tylko nie psuli tego co robią inni.

                                                                                 Joanna Tumiłowicz