GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościFestiwal muzyki komnatowej w Łańcucie z klasykami wiedeńskimi w roli głównej
Strona 1 z 5
Na przełomie stuleci XIX i XX usiłowano wprowadzić do obiegu językowego określenie muzyka komnatowa jako spolszczenie od musica da camera. A zatem będę się nim posługiwał w odniesieniu do Festiwalu Muzycznego w Łańcucie, który odbył się już po raz pięćdziesiąty szósty, a więc należy do najstarszych w Polsce, mimo że koncerty odbywają się w dawnej sali balowej, zaadaptowanej na potrzeby audytorium. W tym roku do najbardziej udanych należały koncerty zespołów smyczkowych. Czym dla muzyki orkiestrowej jest symfonia, tym dla komnatowej kwartet. Skądinąd obydwa gatunki swe kanoniczne postacie w znacznej mierze zawdzięczają Josephowi Haydnowi. I właśnie jego Kwartet smyczkowy D-dur Hob. III:63 „Skowronkowy” otworzył występ Kwartetu „Apollon Musagete”, tradycyjnego pod względem składu, albowiem złożonego wyłącznie z panów. Tak jest on napisany, że poza ustępami tutti, każdy z instrumentów ma swe momenty, kiedy jego partia wysuwa się na pierwszy plan. Stąd od muzyków wymaga się w równym stopniu umiejętności gry zespołowej, co solistycznej.
W skrajnych ogniwach zastanawiałem się, czy zbyt duże kontrasty dynamiczne mieszczą się w ramach stylowego wykonania muzyki klasycystycznej, choć zarazem, dzięki temu, trudno było im odmówić znacznej siły wyrazu. Za to Adagio cantabile odznaczało się delikatnością i wyszukaną aurą brzmieniową, podczas gdy Menuet, jak przystało na Haydna, cechował się zamaszystą zadzierżystością i prawdziwie tanecznym zacięciem, bynajmniej nie dworskim. Z kolei wykonanie III Kwartetu „Kartki z niezapisanego dziennika” Krzysztofa Pendereckiego było, chyba, najlepszym jakie do tej pory słyszałem. Z uprzywilejowaną partią ulubionej przez kompozytora altówki. Utwór ten łączy zachowawczość z pewnymi efektami artykulacyjnymi z czasów sonorystycznej wynalazczości brzmieniowej. Poza tym daje się usłyszeć fascynację Szostakowiczem, jak tamtego z kolei Mahlerem. W mniejszym stopniu rzecz dotyczy samego materiału tematycznego, a raczej rozdzierającej momentami emocjonalności. Obawiałem się, że po Pendereckim romantyczny Grieg może wydać się po prostu banalnym. Jednakże wielka forma zakrojona na znaczną skalę narracyjną, a zarazem przesycona znaczną dozą ekspresji, w pełni się obroniła. Jego I Kwartetowi smyczkowemu g-moll op. 27 można by przydać miano „włoskiego”, a to przez analogię z IV Symfonią Mendelssohna, ponieważ obydwie kompozycje wieńczy ogniste, prawdziwie południowe saltarello, któremu w pełni dali się porwać muzycy Apollon Musagete Quartet. Nietypowo rozpoczął się występ Wiedeńskiej orkiestry Kameralnej od V Koncertu skrzypcowego A-dur KV 219 Wolfganga Amadeusa Mozarta zamiast rozdzielenia nim następującego potem korpusu symfonicznego Josepha Haydna. Oryginalność tego dzieła wynika z faktu, że jego skrajne ogniwa pozbawione są hucznej kody, a ich muzyczny tok ulega zawieszeniu. Zwany też bywa tureckim od pojawiających się w finałowym rondzie motywów orientalnych, ale w ujęciu Michała Macieszczyka, grającego na skrzypcach, a zarazem dyrygującego od nich orkiestrą, bardziej sprawiających wrażenie alla zingara. Jak już wspomniałem, zrąb programu stanowiły dwie symfonie Josepha Haydna. W pogodny nastrój wprowadziła LXVIII Symfonia G-dur Hob. I:88, mimo masywności brzmienia w Largo oraz w finałowym Allegro con spirito, uzyskanego za sprawą trąbek i kotłów. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |