Nowa inscenizacja Jeziora łabędziego w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, jest w połowie spektaklem baletowym, a w połowie baletem klasycznym. Nowością jest umiejscowienie akcji na dworze carskim, gdzie dojrzewa ostatni władca imperium rosyjskiego Mikołaj II.
Widzimy go najpierw jako kilkunastoletniego chłopca, kierującego swoje uczucia do małej Alix, która kiedyś zostanie jego żoną, a później jako młodzieńca, który bierze udział w balach, ćwiczeniach wojskowych, poznaje też młode interesujące kobiety.
W drugim akcie historyczna narracja libretta Pawła Chynowskiego zostaje przerwana, przenosimy się do świata marzeń i snów, nad jezioro, po którym pływają stada łabędzi i tutaj wszystko odbywa się zgodnie z kanonem uświęconego tradycją baletu klasycznego.
Tancerze wykonują od dawna ustalone numery solowe, pas-de-deux i najsłynniejszy numer Czajkowskiego pas-de-quatre – sceny zespołu żeńskiego i solistów są oddzielone krótkimi przerwami na ustawienie artystów w określonym porządku i w nie zmienianym od ponad 100 lat układzie choreograficznym. Można się domyślić, że dziewczęta, którymi interesował się młody Niki występują tutaj pod postaciami łabędzi, białego i czarnego.
Wreszcie w trzecim akcie historia znów wraca na dwór carski, widzimy śmierć ojca Nikiego i wszystko kończy scena koronacji. Pomysł na balet z udziałem carskiej rodziny wymagał pewnych przeróbek w muzyce. W drukowanym programie zaznaczono dokładnie wszystkie zmiany. Np. w Prologu (1884) zatytułowanym Zauroczenie pojawia się emitowana z nagrania nieznanego autorstwa improwizacja fortepianowa na temat czołowego motywu melodycznego Moderato. Powiększono też zawartość kilku innych scen posługując się różnymi utworami Czajkowskiego, m.in. marszami, jest też Elegia, Modlitwa poranna – fragment Albumu dla dzieci.
Przywrócono także niektóre fragmenty muzyki tradycyjnie pomijane w standardowych inscenizacjach. Za muzykę odpowiada sprowadzony z zagranicy kapelmistrz specjalizujący się w przedstawieniach baletowych Alexei Baklan. Dyryguje w ogromnym dynamizmem, ale prowadzi orkiestrę dokładnie pod potrzeby tancerzy mających nierzadko bardzo trudne zadania.
Szkoda, że mniej interesuje się jakością brzmienia orkiestry, która w sekwencjach forte daje dźwięk mało szlachetny, coś jak orkiestra strażacka. A to jednak Piotr Czajkowski, kompozytor genialnych symfonii. W sumie przedstawienie trwa 3 godziny, ale miłośnicy tańca klasycznego mają wspaniałą ucztę. Warto smakować układy taneczne podziwiając wyobraźnię choreograficzną Krzysztofa Pastora, dyrektora Polskiego Baletu Narodowego.
Walc, który zespół tańczy na początku przedstawienia nie pozostawia złudzeń, że mamy tu do czynienia z pracą na najwyższym poziomie. Wspaniale zostały rozwiązane przy udziale męskiego zespołu baletowego takie tańce, jak czardasz, czy taniec rosyjski, a w końcowym akcie, już z udziałem pań taniec neapolitański i hiszpański. Kristof Szabo jako porucznik węgierski budzi niekłamany podziw dla swego temperamentu i sprawności. Wielkie brawa otrzymują baleriny, którym przypadły dwie główne role kobiece – Yuka Ebihara jako czarny łabędź i ponętna Matylda Krzesińska.
Wspaniałą techniką zadziwia Chinara Alizade jako biały łabędź. Carewicz Niki czyli Vladimir Yaroshenko niemal cały czas jest na scenie i przykuwa uwagę swoją godną postawą. Sekunduje mu, szczególnie w perfekcyjnie dopracowanych duetach Huzar Wołkow czyli Maksim Woitiul. Partie Cara Aleksandra i carycy Marii powierzono doświadczonym wykonawcom, którzy mają role bardziej statyczne, ale i charakterystyczne.
Oglądamy tutaj Roberta Bondarę i Dominikę Krysztoforską. Na scenie też pojawia się gromada dzieci, uczniów Szkoły Baletowej im Romana Turczynowicza, a nie brakuje również statystów, którzy tylko uczestniczą w triumfalnych wejściach i zejściach ze sceny.
Wszystkich poubierała niezwykle bogato i kolorowo Luisa Spinatelli, natomiast jej malowane dekoracje wyglądają jakby były skopiowane z XIX wiecznych. Pod tym względem oprawa przedstawienia jest niespójna, tak jakby twórcy „nowego” Jeziora łabędziego obawiali się całkowitego rozbratu z tradycją, i pozostawili dla świętego spokoju niektóre archaizmy. Faktem jest jednak, że przedstawienie cieszy się ogromnym powodzeniem i sala opery pęka w szwach. W przerwie warto zajrzeć na wystawę we foyer, gdzie w znakomity i bardzo kreatywny sposób pokazane zostały nakrycia głowy, czapki, kapelusze itd. z wielu spektakli.
Joanna Tumiłowicz