GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościMajówka w Operze Śląskiej
Strona 1 z 2
W sobotni wieczór 13 maja obejrzałem w Bytomiu przedstawienie Mocy przeznaczenia Verdiego. Nieobecność na premierze ma tę niedogodność, że słyszy się tu i ówdzie rozpowszechniane opinie. Nie sugerując się nimi usiadłem wśród publiczności i uczyniłem to, co niedawno sugerowała znana i pobożna aktorka, przewodnicząc jurorom pewnego kontrowersyjnego przedsięwzięcia: „Koledzy, pomódlmy się wspólnie, aby to co zachwalę zobaczymy – nam się spodobało”. Modlitwy nie pomogły. Reżyseria tego spektaklu jest kolejnym bezsensem, uprawianym na naszych oczach i naszym kosztem przez takich „uporczywych” poprawiaczy sztuki lirycznej, jak Treliński, Znaniecki i nieopatrznie zaangażowany do tej produkcji Tomasz Konina. Najpierw podczas przepięknej uwertury – ni z gruszki, ni z pietruszki – jakaś tancerka wyginała się w pseudo modernistycznych popisach. Podobne wygibasy tuż po wkroczeniu wojsk radzieckich do Krakowa wyczyniała znana wówczas bosonóżka, o czym donosił w prasie Stefan Kisielewski: „W minioną sobotę Krystyna Terra na scenie Teatru Słowackiego zatańczyła całą II wojnę światową!”. Spektakl rozgrywa się w ciągle tym samym wnętrzu mimo, że akcja przenosi się co chwila kolejno do gospody, klasztoru, kościoła, obozu wojskowego, na pole bitwy i do jaskini pokutniczej. Robi się coraz większy bałagan. Markiz Calatrava umiera przygnieciony domowym posągiem, aby wkrótce odżyć – nie wiedzieć czemu – w osobie Ojca Gwardiana. Kwiaty – niezbyt elegancko wyjęte z wazonu przez Alvara – porzucone przez Leonorę więdną na proscenium niemal do końca przedstawienia, a my oglądamy kolejne nieporozumienia; rannego na polu bitwy Alvara leżącego na drzwiach salonu , rodzaj jakiegoś can cana roznegliżowanych tancerek, czy rozbierankę kuszących wojsko chórzystek, z których co najmniej połowa nie powinna już tego robić z racji stażu pracy. Nie umiem odpowiedzieć, dlaczego przyjaciółka Leonory zamienia się nagle w Cygankę Preziosillę, co znaczą krzyczące transparenty i dlaczego królewskiej krwi Alvaro przybywa do Leonory w mundurze uciekiniera z Afganistanu, a pojedynkując się z Carlosem zamiast miecza o którym śpiewa, wyciąga kozik, jak zwykły rzezimieszek. Takie bezsensy można by mnożyć, ale nastrój majówki w Operze Śląskiej nakazuje upamiętnić te elementy spektaklu, które w finale publiczność nagrodziła owacją na stojąco. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |