Przegląd nowości

Kolekcje Andy i Musiała

Opublikowano: piątek, 05, maj 2017 12:03

W ostatnim czasie  publiczność wystaw polskiej sztuki współczesnej miała okazję zapoznać się z dwiema prywatnymi kolekcjami obejmującymi panoramę rodzimej twórczości ostatnich kilkudziesięciu lat. Anda Rottenberg, była dyrektorka Zachęty i najbardziej znana kuratorka sztuki współczesnej postanowiła rozstać się z częścią własnych zbiorów i wystawiła je na aukcję w warszawskiej galerii DESA.

Kolekcja 1

Z kolei Krzysztof Musiał, biznesmen i właściciel pokaźnej kolekcji polskiego malarstwa, rysunku i rzeźby, darczyńca i mecenas kultury zaprezentował w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu wybór dzieł powstałych po 1945 roku. Choć okres powstawania prac jest zbliżony do siebie, to jednak różnice pomiędzy obiema kolekcjami są znaczne. Oczywiście spora część twórców z jednego zbioru prezentuje się także w drugim, bo to ci najwybitniejsi, najgłośniejsi czy też tylko najbardziej płodni, których nie sposób pominąć (np. Bałka, Grzyb, Krasiński, Zbigniew Makowski, Modzelewski, Pawlak, Winiarski itd.), to jednak ważne są też nazwiska występujące tylko u Andy, albo tylko u Krzysztofa Musiała. Powód różnic jest dosyć banalny – znaczna część prac zebranych przez zasłużoną kuratorkę to prezenty od wdzięcznych artystów, gdy tymczasem druga kolekcja powstała w wyniku świadomych zakupów, człowieka, który ma znacznie większy budżet.


Z tego m.in. wynikają rozmiary zaprezentowanych zbiorów – Anda Rottenberg pokazała prace 50 artystów zaś Krzysztof Musiał – 94. Inna ważna różnica dotyczy losów autorów wystawianych prac. W kolekcji Andy znaleźli się również  artyści, którzy kiedyś zapowiadali się znakomicie ale, z różnych zresztą powodów, nie zrobili karier i jak wyjaśniła sama kolekcjonerka – wypadli z rynku. Paradoks polega na tym, że ci zapomniani wcale nie muszą być „gorsi” od tych głośnych i  poszukiwanych przez kolekcjonerów, jednak nie da się ukryć, że autorzy prac wystawianych w toruńskim CSW w zasadzie wszyscy na tym rynku stale funkcjonują, choć część z nich już od nas dawno odeszła, jak Władysław Strzemiński, Katarzyna Kobro czy Andrzej Wróblewski.

Kolekcja 2

Wizytówkami obu kolekcji są jednak artyści znajdujący się na szczycie hierarchii artystycznej. Zbiór Andy Rottenberg firmowany był parą ekstrawagancko pomalowanych  damskich butów podarowanych kuratorce przez słynnego abstrakcjonistę i konstruktywistę Henryka Strażewskiego. Obiekt ten znalazł się zresztą na okładce katalogu wydanego przez Dom Aukcyjny DESA UNICUM. Z kolei wystawę w CSW Toruń reprezentował wciśnięty w symboliczne okowy realistyczny wizerunek wagi do ważenia noworodków ustawionej na zwykłym krześle namalowany przez Andrzeja Wróblewskiego. Kilka słów należy powiedzieć o aranżacji wystawy toruńskiej, która rozmieszczona w kilku salach wyraźnie grupowała twórców z uwagi na tematykę poruszaną w pracach i przyjętą konwencję stylistyczną. Była więc tutaj sala awangardy i neoawangardy, była sekwencja prac odwołujących się do seksualności człowieka, z najwybitniejszą przedstawicielką tego nurtu Aliną Szapocznikow. Mogliśmy śledzić dialog artystów ze środowiska krakowskiego reprezentowanych m.in. przez Jerzego Nowosielskiego z przedstawicielami abstrakcjonistów warszawskich i innych, Fangora, Tchórzewskiego, Berdyszaka, Brzozowskiego, Gierowskiego, Tarasewicza i Tarasina. Zgrupowano też krzykliwych i kolorystycznie agresywnych neoprymitywistów i ekspresyjnych brutalistów, by stanowili przeciwwagę dla subtelnych kolorystów z kręgu Cybisa czy Nacht-Samborskiego. W obu kolekcjach znalazły się też prace, które wymykały się szkołom i modnym kierunkom stylistycznym, tworzyły jakby własny, autonomiczny świat. W katalogu DESY obejrzeć można np. reprodukcje oryginalnych prac Teresy Tyszkiewicz wykonanych ze szpilek. W kolekcji Krzysztofa Musiała autonomiczną, głęboko indywidualną pozycję zajmują kompozycie osiowe Jana Lebensteina, czy nie dające się zakwalifikować do żadnego nurtu stylistycznego obrazy Jana Dobkowskiego. Obie kolekcje w swej zawartości ukazują zarówno siłę, jak i niekiedy słabość polskiej sztuki współczesnej, są one przy tym doskonałą lekcją historii rodzimej twórczości i dominujących w niej zmiennych kanonów.

                                                                    Joanna Tumiłowicz