W ostatnim czasie publiczność wystaw polskiej sztuki współczesnej miała okazję zapoznać się z dwiema prywatnymi kolekcjami obejmującymi panoramę rodzimej twórczości ostatnich kilkudziesięciu lat. Anda Rottenberg, była dyrektorka Zachęty i najbardziej znana kuratorka sztuki współczesnej postanowiła rozstać się z częścią własnych zbiorów i wystawiła je na aukcję w warszawskiej galerii DESA.
Z kolei Krzysztof Musiał, biznesmen i właściciel pokaźnej kolekcji polskiego malarstwa, rysunku i rzeźby, darczyńca i mecenas kultury zaprezentował w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu wybór dzieł powstałych po 1945 roku. Choć okres powstawania prac jest zbliżony do siebie, to jednak różnice pomiędzy obiema kolekcjami są znaczne. Oczywiście spora część twórców z jednego zbioru prezentuje się także w drugim, bo to ci najwybitniejsi, najgłośniejsi czy też tylko najbardziej płodni, których nie sposób pominąć (np. Bałka, Grzyb, Krasiński, Zbigniew Makowski, Modzelewski, Pawlak, Winiarski itd.), to jednak ważne są też nazwiska występujące tylko u Andy, albo tylko u Krzysztofa Musiała. Powód różnic jest dosyć banalny – znaczna część prac zebranych przez zasłużoną kuratorkę to prezenty od wdzięcznych artystów, gdy tymczasem druga kolekcja powstała w wyniku świadomych zakupów, człowieka, który ma znacznie większy budżet.
Z tego m.in. wynikają rozmiary zaprezentowanych zbiorów – Anda Rottenberg pokazała prace 50 artystów zaś Krzysztof Musiał – 94. Inna ważna różnica dotyczy losów autorów wystawianych prac. W kolekcji Andy znaleźli się również artyści, którzy kiedyś zapowiadali się znakomicie ale, z różnych zresztą powodów, nie zrobili karier i jak wyjaśniła sama kolekcjonerka – wypadli z rynku. Paradoks polega na tym, że ci zapomniani wcale nie muszą być „gorsi” od tych głośnych i poszukiwanych przez kolekcjonerów, jednak nie da się ukryć, że autorzy prac wystawianych w toruńskim CSW w zasadzie wszyscy na tym rynku stale funkcjonują, choć część z nich już od nas dawno odeszła, jak Władysław Strzemiński, Katarzyna Kobro czy Andrzej Wróblewski.
Wizytówkami obu kolekcji są jednak artyści znajdujący się na szczycie hierarchii artystycznej. Zbiór Andy Rottenberg firmowany był parą ekstrawagancko pomalowanych damskich butów podarowanych kuratorce przez słynnego abstrakcjonistę i konstruktywistę Henryka Strażewskiego. Obiekt ten znalazł się zresztą na okładce katalogu wydanego przez Dom Aukcyjny DESA UNICUM. Z kolei wystawę w CSW Toruń reprezentował wciśnięty w symboliczne okowy realistyczny wizerunek wagi do ważenia noworodków ustawionej na zwykłym krześle namalowany przez Andrzeja Wróblewskiego. Kilka słów należy powiedzieć o aranżacji wystawy toruńskiej, która rozmieszczona w kilku salach wyraźnie grupowała twórców z uwagi na tematykę poruszaną w pracach i przyjętą konwencję stylistyczną. Była więc tutaj sala awangardy i neoawangardy, była sekwencja prac odwołujących się do seksualności człowieka, z najwybitniejszą przedstawicielką tego nurtu Aliną Szapocznikow. Mogliśmy śledzić dialog artystów ze środowiska krakowskiego reprezentowanych m.in. przez Jerzego Nowosielskiego z przedstawicielami abstrakcjonistów warszawskich i innych, Fangora, Tchórzewskiego, Berdyszaka, Brzozowskiego, Gierowskiego, Tarasewicza i Tarasina. Zgrupowano też krzykliwych i kolorystycznie agresywnych neoprymitywistów i ekspresyjnych brutalistów, by stanowili przeciwwagę dla subtelnych kolorystów z kręgu Cybisa czy Nacht-Samborskiego. W obu kolekcjach znalazły się też prace, które wymykały się szkołom i modnym kierunkom stylistycznym, tworzyły jakby własny, autonomiczny świat. W katalogu DESY obejrzeć można np. reprodukcje oryginalnych prac Teresy Tyszkiewicz wykonanych ze szpilek. W kolekcji Krzysztofa Musiała autonomiczną, głęboko indywidualną pozycję zajmują kompozycie osiowe Jana Lebensteina, czy nie dające się zakwalifikować do żadnego nurtu stylistycznego obrazy Jana Dobkowskiego. Obie kolekcje w swej zawartości ukazują zarówno siłę, jak i niekiedy słabość polskiej sztuki współczesnej, są one przy tym doskonałą lekcją historii rodzimej twórczości i dominujących w niej zmiennych kanonów.
Joanna Tumiłowicz