Przegląd nowości

Chuligan przy fortepianie

Opublikowano: piątek, 05, maj 2017 13:34

W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych chuliganami nazywano muzyków uprawiających jazz. Nie wiem, czy Piotr Orzechowski świadomie nawiązuje swym pseudonimem „Pianohooligan” do tamtych czasów i ich rozumienia przekraczania sztywnych norm estetycznych, azali chciał zaznaczyć w ten sposób dezynwolturę z jaką podchodzi w swych opracowaniach do kanonicznych już utworów i kompozytorów muzyki klasycznej (Johanna Sebastiana Bacha) i nowoczesnej (Krzysztofa Pendereckiego).

Piotr Orzechowski 1

W ramach filharmonicznych koncertów dla młodzieży „Ars Amanda” Piotr Orzechowski przedstawił Koncert fortepianowy Henryka Warsa. Odnaleziony po latach, przywrócony został do życia koncertowego za sprawą Petera Jablonskiego. Krakowski pianista natomiast obdarzył go rozbudowaną kadencją własnego autorstwa.


Tym razem jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych wykonań (na przykład 18 grudnia ubiegłego roku z Polską Orkiestrą Radiową) jego interpretacja odznaczała się znaczną, nieomal klasycystyczną powściągliwością i swoistym zobiektywizowaniem gry, jakby artysta z jednej strony zaprzeczyć chciał swemu pseudonimowi, a z drugiej skoncentrować się w ten sposób na czynniku formalnym, a co za tym idzie zarysowaniu przede wszystkim architektoniki tego niedługiego właściwie concertina, choć z dającymi się wyodrębnić trzema kontrastowymi ogniwami. Zarazem jeszcze bardziej wyeksponowany został pierwiastek przeciwstawienia solowego instrumentu orkiestrze, potraktowanej z romantyczną rozlewnością, kiedy niczym w introdukcjach rosyjskich koncertów tamtej doby (Czajkowskiego czy Rachmaninowa) na tle szerokich fraz kwintetu smyczkowego rozwijają się pochody akordowe fortepianu, choć dyrygent przesadził nieco z dynamiką, przesłaniając solistę.

Piotr Orzechowski 2

Oprawy dla utworu Warsa dostarczyła muzyka filmowa, złożona między innymi z ilustracji Waldemara Kazaneckiego do serialu „Czarne chmury”, z charakterystycznymi efektami dźwiękonaśladowczymi galopujących koni czy nawiązaniami w motywach blachy do wagnerowskiej tetralogii, czyżby dla oddania teutońskiego ducha pruskich namiestników Mazur, z którymi w konflikcie pozostawała siedemnastowieczna Rzeczpospolita? A także muzyki Wojciecha Kilara do filmów Andrzeja Wajdy: nostalgicznego walca z „Ziemi obiecanej” i paradnego poloneza z „Pana Tadeusza”, uzupełnionych o klezmerski motyw klarnetowy z „Pianisty” w reżyserii Romana Polańskiego. Warto podkreślić, że orkiestra Filharmonii Krakowskiej pod dyrekcją Sebastiana Perłowskiego wykonała te utwory bez żadnej taryfy ulgowej, zachowując pełną dyscyplinę brzmieniową i rytmiczną, zachęcając może w ten sposób młode osoby na sali do powtórnego odwiedzenia koncertowego audytorium, już całkowicie z własnego wyboru?

                                                                                Lesław Czapliński