Przegląd nowości

Turek w Europie

Opublikowano: czwartek, 23, marzec 2017 10:58

Premiera rzadko wykonywanej opery Rossiniego na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej była przyjęta z dużym entuzjazmem. Nad stroną muzyczną czuwał bardzo profesjonalnie dyrygent Andriy Yurkevych. 

Turek we Wloszech 20

Poprzednie wystawienie dzieła odbywało się chyba jeszcze za czasów Karola Kurpińskiego, a więc prawie 200 lat temu i nie wiemy wiele o jego powodzeniu u warszawskiej publiczności. We Włoszech nowe życie tej zgrabnie napisanej operze przyniosła rewelacyjna wykonawczyni głównej roli żeńskiej Maria Callas. W Warszawie jako Donnę Fiorillę usłyszeliśmy i ujrzeliśmy Edytę Piasecką i choć porównań z Callas nikt nie dokonywał, artystka odniosła pełny sukces wokalny i aktorski. Obsada jak zwykle międzynarodowa pokazała, że „nasi” są jednak najmocniejszym ogniwem tej koprodukcji, która swój żywot sceniczny rozpoczęła na Festiwalu Aix-en-Provence w 2014 roku.


W głównej roli męskiej Selima wystąpił Łukasz Goliński pokazując dobry głos lecz nie było w jego śpiewie wystarczającej swobody technicznej. W niewielkiej roli tenorowej Albazara usłyszeliśmy Przemysława Baińskiego, któremu powierzono też wcale niełatwe zadanie taneczne naśladujące Freda Astaire’a i wyszedł z tych zadań zwycięsko. Drugą rolę kobiecą Cyganki Zaidy objęła niezawodna wokalnie Anna Bernacka i choć reżyser Christopher Alden nie dał jej specjalnie efektownych zadań, a autorka kostiumów Kaye Voyce odziała ją w jakieś koronkowe serwety, wypadła bardzo dobrze.

Turek we Wloszech 21

O wiele więcej serca miał reżyser dla wykonawców ról męskich, chociaż postać poety i demiurga całej intrygi Prosdocimo, którą kreował włoski baryton Giulio Mastrototaro, chyba nieco zbyt hojnie przerysował. Znacznie zgrabniej nakreślił postać zdradzanego misiowatego męża Don Geronio, w której z wdziękiem wystąpił inny włoski baryton Tiziano Bracci, doskonale dobrany wizerunkowo i też dobry wokalnie.

Turek we Wloszech 23

Charakterystyczną postać zakompleksionego i skurczonego kochanka udało mu się stworzyć wspólnie z rosyjskim tenorem Pavlem Kolgatinem, śpiewającym do tego płaskim głosem. W sumie w operze Turek we Włoszech występują typy dosyć zróżnicowane i programowo śmieszne, choć reżyser w rozmowie drukowanej w programie narzeka, na zbyt konwencjonalny finał – lekkomyślna żona wraca pod skrzydła swego kompromitującego męża, a przecież mogła się postawić wszystkim tym stereotypowym facetom i wybrać ... wolność w Turcji, albo wrócić do rodziców do Sorento.


Christopher Alden uważa, że tutaj Gioachino Rossini wraz ze swoim librecistą Felice Romani okazali się jednak mało postępowi, i gdyby to do niego zależało na końcu zwyciężczynią okazałaby się kobieta. Warto jednak wiedzieć, że dopiero na początku XX wieku powrót do Sorento był czymś pięknym i romantycznym jak w słynnej pieśni neapolitańskiej Torna a Surriento. Rossini w swej muzyce oczywiście nie mógł zacytować popularnego utworu Ernesto De Curtisa, włączył natomiast do swej opery niektóre melodie z Don Giovanniego Mozarta, uznając najwyraźniej, że tytułowy Turek w Italii jest przedłużeniem legendarnego uwodziciela.

Turek we Wloszech 22

Akcja opery biegnie mimo wszystko wartko i publiczność ze zrozumieniem przyjmuje ten uświęcony tradycją happy-end. Akcja rozgrywa się w mało wyszukanych, raczej skromnych dekoracjach autorstwa Andrew Liebermana, przypominających poczekalnię dworcową, a głównym rekwizytem, którym posługują się wszyscy wykonawcy łącznie z chórem są zwykłe drewniane krzesła.

Turek we Wloszech 24

Jedynym elementem scenografii osadzonym w oryginalnym czasie XVIII lub XIX wieku jest mocno sfatygowany galion, czyli drewniana rzeźba umieszczana na dziobie żaglowca. Pozostałe dekoracje i kostiumy sytuują czas akcji na jakieś lata 50-60 XX wieku. Zarysowana przez poetę Prosdocimo intryga jest jednak tak uniwersalna, że owo uwspółcześnienie nie czyni żadnej szkody przedstawieniu, które w myśl twórców dzieła tworzy się na naszych oczach i jest w sumie teatrem w teatrze. Warszawska Opera Narodowa wzbogaciła swój repertuar o spektakl, który może bez wstydu pokazywać publiczności i żadne oskarżenia o demoralizację jej nie spotkają.

                                                                      Joanna Tumiłowicz