GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowości„Armida” Rossiniego w Opéra de Montpellier
Strona 2 z 5
W dodatku orkiestra neapolitańskiego Teatro San Carlo nie miała sobie równych w całej Europie. Niezależnie zatem od sceptycznego stosunku do tekstu Schmidta, Rossini potrafił zmobilizować siły twórcze i napisać niespodziewanie nowoczesne jak na na tamte czasy dzieło, nacechowane frapująco indywidualnym stylem. Jeśli zaś Armida tak rzadko pojawia się dzisiaj na scenach teatrów operowych, to właśnie z powodu wspomnianych wyżej trudności ze znalezieniem będącej w stanie zmierzyć się z tą morderczą partyturą obsady wykonawczej. Przecież nie bez powodu po ostatniej produkcji w Budapeszcie w roku 1838, rzeczona opera znikła na całe stulecie ze scen i odrodziła się dopiero na festiwalu Florencki Maj Muzyczny (1952), gdzie rolę tytułową śpiewała słynna Maria Callas.
Otóż miło mi poinformować, że wspomnianych wyżej trudności nie przestraszyła się dyrekcja teatru we francuskim mieście Montpellier, w którym pokazano właśnie realizację opery Rossiniego sprowadzoną z Opery w Gandawie, gdzie mogliśmy ją oglądać w grudniu 2015 roku. Tym razem rolę Armidy, jedynej postaci kobiecej tego dzieła, wokół której tak naprawdę zostało ono skonstruowane, powierzono debiutującej w tej partii francuskiej mezzosopranistce Karine Deshayes, wywiązującej się z tego karkołomnego zadania w doprawdy imponującym stylu. Posiada ona świetnie opanowaną technikę wokalną pozwalającą jej swobodnie i lekko atakować dźwięki w górze skali, bez problemu znajdować oparcie dla niskich dźwięków, wokalizować bez najmniejszego wysiłku oraz stawiać dzielnie czoła wszelkim trudnym pasażom, ruladom czy ozdobnikom. Co ważne nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o fajerwerkowe pokazy technicznych możliwości, tylko o nieustanne szukanie muzycznych i wyrazowych niuansów, które ostatecznie mają przecież służyć budowaniu psychologicznego profilu tej zakochanej czarownicy. Deshayes równie przekonująco odnajduje się w porażających niebywałą gwałtownością frazach, co w wypełnionych afektami epizodach o bardziej lirycznym wydźwięku. I choć w dniu, w którym miałem możliwość obejrzeć to przedstawienie, głos artystki zdradzał niekiedy pewne objawy zmęczenia (w pełni zresztą w tym przypadku zrozumiałego), to przecież i tak mamy tu do czynienia z porywającą i godną podziwu kreacją sceniczną. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |