Przegląd nowości

Hej wółki moje

Opublikowano: niedziela, 26, luty 2017 18:47

Tymi słowami zaczął się nadzwyczajny koncert Chóru Filharmonii Narodowej pod nowym kierownictwem Bartosza Michałowskiego i ten występ można uznać za początek nowej epoki w życiu zespołu.

Bartosz Michalowski

Nie jest to tylko moja opinia, ale wśród wielu słuchaczy licznie zgromadzonej publiczności dało się  słyszeć zdanie, że nastąpiła dobra zmiana. Najlepszym dowodem było wybranie na początek koncertu chóralnego arcydzieła - Sześciu Pieśni Kurpiowskich na chór a cappella Karola Szymanowskiego. Kolekcja po mistrzowsku przeprowadzonych stylizacji oryginalnego folkloru wokalnego z Kurpiów jest łakomym kąskiem dla miłośników muzyki chóralnej. Za Pieśni Kurpiowskie biorą się najlepsze chóry amatorskie, które traktują wykonanie tych utworów jako test własnej sprawności intonacyjnej, rytmicznej, barwowej, wyrazowej a także możliwość sprawdzenia własnych solistów, którzy też mają tutaj krótkie „wstawki”. Dziwić może więc, że jeden z najlepszych zawodowych zespołów chóralnych w Polsce unikał tych kompozycji Szymanowskiego i najstarsi chórzyści nie pamiętają, aby zespół wykonywał te dzieła.


Na koncercie nadzwyczajnym w Pieśniach Kurpiowskich wystąpiła tylko połowa Chóru Filharmonii Narodowej. Ładnym głosem tenorowym zapisał się tutaj w Pieśni Hej wółki moje  Tomasz Warmijak i chociaż profesjonalista mógłby w tych wykonaniach dostrzec pewne niedokładności rytmiczne i intonacyjne, jednak w całości był to taki Karol Szymanowski, z jakim trudno się równać innym kompozytorom tego okresu.

Chor Filharmonii

Kolejną kompozycją, którą wykonał Chór Filharmonii Narodowej już w pełnym składzie i jeszcze z akompaniamentem młodego organisty Jakuba Pankowiaka, była Missa Festiva na chór i organy  Aleksandra Grieczaninowa. Dzieło rosyjskiego emigranta porewolucyjnego, który działał w Paryżu, choć odwoływało się do tradycji chorału gregoriańskiego, jednak nie przyniosło jakichś świeżych, odkrywczych tendencji. Było przystępne w formie, ale pozbawione jakichś oryginalnych rysów. Wydaje się, że ciekawszymi osiągnięciami tego kompozytora były utwory odwołujące się do tradycji śpiewu cerkiewnego, w których święcił niegdyś triumfy wspaniały bas Fiodora Szaliapina. Bardziej ambitna muzycznie okazała się Missa Brevis na głosy solowe, chór i organy Zoltána Kodály’ego. Ten utwór powstały w latach wojennej opresji zawierał jakby elementy estetycznego i psychicznego odreagowania okrucieństw światowej hekatomby. Jak napisano w programie dzieło przepełnia nastrój intymnego, modlitewnego skupienia zaś partie solowe były komponowane z myślą o chórzystach, a nie zawodowych solistach. W wykonaniu śpiewaków Chóru Filharmonii Narodowej te fragmenty nabrały specyficznego charakteru, bo niektóre solówki wykonywane były „zwyczajnymi”, niemal białymi głosami. Największe wrażenie robiły jednak fermaty na wysokich tonach śpiewane przez grupę sopranów, które wznosiły się w przestworza i wywoływały niemal mistyczne uniesienia. Przy tej okazji można było stwierdzić, że głosy kobiece w Chórze FN wyzbyły się przykrego, piskliwego brzmienia, jakim charakteryzowały się jeszcze całkiem niedawno.

                                                                Joanna Tumiłowicz