Przegląd nowości

„Simon Boccanegra” w Opera Vlaanderen w Antwerpii

Opublikowano: środa, 15, luty 2017 07:02

Simon Boccanegra Giuseppe Verdiego należy do najrzadziej wystawianych oper tego kompozytora i to niezależnie od wyjątkowych walorów muzycznych tej pozycji. A przecież jeżeli nawet sam kompozytor przywiązywał do niej tak dużą wagę, to z tej racji, że mamy tu do czynienia z dziełem doprawdy unikalnym w całym dorobku dziewiętnastowiecznej twórczości operowej.

Boccanegra,Antwerpia 1

Dzieje się tak dlatego, że zawiera ono pogłębioną refleksję na temat przyszłości sztuki lirycznej i że zarazem podejmuje próbę wskazania nowych dróg jej rozwoju. W tym sensie posiada na wskroś współczesny charakter i porusza wciąż aktualne dla publiczności i kompozytorów problemy.

Boccanegra,Antwerpia 2

Przyczyną dość niechętnego sięgania po tę partyturę przez dyrektorów placówek operowych są natomiast trudności ze znalezieniem reżyserów, którzy byliby w stanie nadać rzeczonej pozycji ciekawy i atrakcyjny kształt sceniczny. Pomimo bowiem rozlicznych prób poprawienia libretta Francesco Marii Piave (II wersja Arrigo Boito) Verdiemu nie udało się zlikwidować wszystkich jego słabości. Zawiłości i nieprawdopodobne zwroty akcji jeszcze dzisiaj utrudniają odbiorcy swobodne śledzenie rozwoju dramaturgii opery.


Nie do końca jasne są melodramatyczne losy zagubionej, a później szczęśliwie odnalezionej dziewczyny, resentymenty i próby dokonania zemsty, rzeczywiste tło spisku przeciwko doży i i bunt rozgniewanego tłumu.

Boccanegra,Antwerpia 3

Odbiór utrudnia jeszcze dodatkowo osadzenie całej intrygi w odległych czasach Średniowiecza, którego skomplikowane realia polityczne są współczesnej publiczności zupełnie obce. Wreszcie zauważyć też trzeba, że w przeciwieństwie do innych dzieł Verdiego w tym przypadku trudno jest wskazać jakieś znane i zapadające w pamięć arie.

Boccanegra,Antwerpia 4

Z tego też właśnie powodu jadąc do Opera Vlaanderen w belgijskiej Antwerpii, gdzie przygotowano nową realizację Simona Boccanegry, nie mogłem się uwolnić od pewnych obaw, choć muszę od razu przyznać, że już od samego początku trwania przedstawienia te wszystkie wątpliwości natychmiast ustąpiły miejsca szczeremu zachwytowi. Niezwykle rzadko się bowiem zdarza, aby obraz sceniczny, poziom zespołu solistów i gra orkiestry składały się na tak spójną całość artystyczną. Otóż warstwę inscenizacyjną przygotował młody niemiecki reżyser David Hermann, który przecież jeszcze niedawno mocno rozczarował miejscową publiczność nietrafioną realizacją Czarodziejskiego fletu Mozarta.


Dyrekcja teatru postanowiła jednak zaufać mu raz jeszcze i, jak się okazało, była to decyzja ze wszech miar słuszna.  Pozornie wydawać by się mogło, że nie będzie w stanie porwać widzów oderwaną od historycznych realiów wizją. Nie ma w niej nawet bezpośrednich odniesień do miasta Genui, w którym autorzy opery umiejscowili akcję, a wymyślone przez Christofa Hetzera stroje - odpowiedzialnego również za scenografię - nie znajdują konkretnego zakotwiczenia w ściśle zdefiniowanym kontekście.

Boccanegra,Antwerpia 5

Zarówno bowiem te przywołujące różne epoki ubiory, jak i posiadająca nieokreślony i tym samym uniwersalny charakter scenografia odwołują się do wyobraźni widza i pozwalają, a nawet zachęcają, do szukania własnych tropów interpretacyjnych. Pomóc mu w tym mają rozmaite zabiegi reżyserskie, jak na przykład subtelne sygnalizowanie pojawiających się w umysłach bohaterów reminiscencji czy kreowanie oscylujących na granicy fantazji czy snu klimatów. Najmocniejszym i emanującym najbardziej intensywną ekspresją obrazem tej pięknej pod względem estetycznym i poetyckiej koncepcji, niejako jej punktem kulminacyjnym, jest scena Rady. Hermann niespodziewanie odtwarza w niej znany nam z malowidła „Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci i do złudzenia je przypominający widok siedzących przy stole w zastygłych pozach jedenastu ubranych w togi postaci (jakby apostołów), na których czele znajduje się Simon – Jezus. Złotnik Paolo odgrywa tu rolę Judasza, zaś stojąca w głębi Amelia ucharakteryzowana jest na Matkę Boską. Pieczołowicie ustawione układy ciała i wyrazy twarzy nie tylko wywołują niezwykłe podobieństwo tego scenicznego obrazu do słynnego fresku, lecz przede wszystkim nadają postaci Simona Boccanegry Chrystusowy wymiar, czyniąc z niego apostoła miłości i pokoju. Oprócz tego mamy tu też do czynienia z pewną dwuznacznością pomiędzy podobnie wyglądającymi Amelią Grimaldi i jej matką – wszak obie noszą imię Marii. W pamięci na długo pozostanie jeszcze finałowa sekwencja spektaklu, podczas której ukazana pod postacią młodej i niemalże nagiej dziewczyny zmarła matka Amelii przychodzi po Simona po to, aby go poprowadzić ostateczną drogą śmierci. Siłą omawianej realizacji jest również precyzyjnie ustawiona i porywająco realizowana gra aktorska wszystkich wykonawców, a także reprezentowany przez nich niezwykle wysoki poziom wokalny.


Włoski baryton Nicola Alaimo już od pierwszych interwencji przykuwa uwagę szerokim frazowaniem, okrągłym i wyrażającym autorytet postaci głosem, który jest równocześnie zdolny przekazać delikatność uczuć cierpiącego ojca.

Boccanegra,Antwerpia 6

Grecka sopranistka Myrto Papatanasiu bezbłędnie ucieleśnia będącą przyczyną konfliktu postać Amelii Grimaldi, a pochodzący z Uzbekistanu tenor Najmiddin Mavlyanov potrafi wyrazić emocje rozdartego wewnętrznie młodego patrycjusza Gabriele Adorno.

Boccanegra,Antwerpia 7

Manipulującym dożą i dążącym do zemsty Paolo (zwiastującym postać Iago z Otello) jest albański baryton Gezim Myshketa, a u jego boku pozytywnie prezentuje się rosyjski bas Evgeny Solodovnikov w roli usłużnego Pietro. Wreszcie duże wrażenie wywiera głęboki i gęsto nasycony bas Chinczyka Liang Li, porażający nie tylko potężnym wolumenem, ale także intensywną ekspresją. Na czele Orkiestry Symfonicznej Opera Vlaanderen stoi jej nowy szef muzyczny Alexander Joel, który w pełni uwydatnia gęstą instrumentację, żywiołową plastyczność i zróżnicowaną paletę barw tej porywającej partytury. Placówka w Antwerpii udowodniła raz jeszcze, iż znajduje się w ścisłej czołówce europejskich teatrów operowych.

                                                                                 Leszek Bernat