Przegląd nowości

Polityczny łomot

Opublikowano: wtorek, 31, styczeń 2017 12:57

Dwa spektakle należące do tzw. teatru politycznego, ranią uszy wrażliwe na muzykę. Kuroń. Pasja według św. Jacka w Teatrze Powszechnym i Berlin Alexanderplatz w Teatrze Studio, są w zasadzie o tym samym. Mówią o tym, że demagogia i przemoc przynoszą opłakane skutki społeczne.

Kuron,plakat

Oba jednak wychodzą z błędnego założenia, że ważne słowa stanowiące kwintesencję przesłania należy wyryczeć do mikrofonu podkręconego „na full”. Podłoga w teatrze i wątroby publiczności wchodzą w niebezpieczne drgania i to mi się zdecydowanie nie  podoba. Nikt nie nauczył realizatorów teatralnych, że głośny dźwięk musi także brzmieć estetycznie, a nie ogłuszająco. Są też pewnie jakieś normy dopuszczalnych decybeli. A przecież twórcy obu przedstawień wykazali się niejaką znajomością muzyki klasycznej.


W przedstawieniu o Kuroniu w reżyserii Pawła Łysaka opowieść zaczyna się od skargi pewnego melomana, który z powodu maszerujących demonstracji nie zdążył na przedstawienie opery Mozarta Czarodziejski flet, i arię Królowej Nocy sam kilkakrotnie przywołuje nucąc koloraturowe ozdobniki.

Berlin,plakat

W tym samym przedstawieniu w scenie fałszywego politycznego patosu na bazie patriotyzmu słyszymy zniekształcone nagranie słynnego Poloneza Wojciecha Kilara z filmu Pan Tadeusz. I ten element dobrze oddaje sens przedstawianej sekwencji. Z kolei w spektaklu Natalii Korczakowskiej obok straszliwego łomotu rockowego pojawiają się dużo łagodniejsze tony z Symfonii Gustava Mahlera odnoszące się zapewne do skojarzeń pierwowzoru literackiego, bo przedstawienie jest adaptacją niemieckiej powieści Alfreda Döblina.


W innej scenie słyszymy w zarysach słynną Habanerę z opery Carmen Bizeta, którą podśpiewuje sobie dosyć niechlujnie jedna z aktorek. A w trzecim akcie, gdy na scenę wkraczają uczestnicy Uniwersytetu Trzeciego Wieku grający rolę chóru portierów teatralnych, słyszymy popularną piosenkę wojskową Wojenko, wojenko... Widać więc, że muzyka odpowiednio dozowana jest teatrowi potrzebna i spełnia rolę podskórnego komentarza nierzadko lepiej niż długie monologi.

Kuron 1

I właśnie długość obu przedstawień też jest cechą łączącą, niestety na minus. Pierwszy, trwający bez  przerwy 2 pełne godziny jest co najmniej o 30 minut za długi. Realizatorzy najwyraźniej rozdymają i watują akcję niepotrzebnymi dygresjami.

Kuron 2

W przypadku przedstawienia w Teatrze Studio, które trwa z dwiema przerwami aż 4 godziny, sprawa jest jeszcze bardziej oczywista. Tutaj można by bez szkody dla zwięzłości akcji skrócić spektakl o połowę. Publiczność „głosująca nogami” zostawia salę teatralną pod koniec w jednej trzeciej pustą. Czy trzeba lepszego argumentu?


Oba spektakle kończą się bardzo podobnie – aktorzy wychodzący do oklasków mają zaklejone usta czarną taśmą. To protest przeciwko decyzjom, które praktycznie pozbawiły Teatr Polski z Wrocławia całego dorobku artystycznego.

Berlin 1

W warszawskim Teatrze Powszechnym a także w Teatrze Studio znaleźli dziś schronienie najlepsi aktorzy ze znakomitej dolnośląskiej sceny i to oni zapewne inicjują tę niemą demonstrację. Można przypuszczać, że wielu warszawskich widzów nie wie o co chodzi, przydałoby się więc jakieś wyjaśnienie.

Berlin 2

Z Teatru Studio po zmianie dyrekcji też uciekło kilku aktorów, ale ich miejsca wypełnił „desant” z Wrocławia. W przedstawieniu Berlin Alexanderplatz główną rolę kreuje znakomity Bartosz Porczyk. Aktor ma same zalety – świetną prezencję i sprawność fizyczną, fenomenalną pamięć i umiejętność kreacji. Brakuje mu tylko dobrego, fonicznego, rozpoznawalnego od razu głosu. Nad tym trzeba pracować, aby za jakiś czas stać się następcą Holoubka, Zapasiewicza, czy choćby Michnikowskiego.

                                                                    Joanna Tumiłowicz