Przegląd nowości

Z dziejów dwornej miłości

Opublikowano: poniedziałek, 23, styczeń 2017 12:04

Krakowskiemu pokazowi przedstawienia Miłości z oddali Kaiji Saariaho z nowojorskiej Metropolitan Opera towarzyszył cały splot niesprzyjających perypetii. Przede wszystkim zdecydowano się tym razem na retransmisję, podczas której 17 grudnia w krakowskim kinie „Kijów” awarii uległa aparatura odtwarzająca, tak że ostatecznie z pierwszą operą fińskiej kompozytorki, znanej z „Warszawskiej Jesieni” oraz krakowskiego festiwalu „Sacrum-Profanum”, można się było zapoznać z niejakim opóźnieniem.

LAmour de Loin,MET 1

Miłość z oddali (l’Amour de loin), napisana dla Festiwalu w Salzburgu i tam mająca swoją prapremierę 15 sierpnia przed szesnastu laty (kierownictwo muzyczne sprawował Kent Nagano, a wyreżyserował Peter Sellars), w tym sezonie znalazła się w repertuarze nowojorskiej Metropolitan Opera.


Jej fabuła osnuta została wokół tzw. vida, czyli żywota historycznego trubadura Jaufré Rudela, który zapałał idealną miłością do księżniczki Trypolisu (tego libańskiego, a nie libijskiego), chrześcijańskiego państewka utworzonego przez krzyżowców.

LAmour de Loin,MET 2

W końcu postanawia wyprawić się do niej przez morze w ramach kolejnej krucjaty. W drodze jednak zapada na zdrowiu i dotarłszy do celu umiera, ale w ostatniej chwili wyczuwa obecność pojawiającej się przy nim ukochanej, zawiadomionej przez jego współtowarzyszy. Jego historia powracała w utworach literackich między innymi Browninga, Heinego i Rostanda.

LAmour de Loin,MET 3

Libretto w języku francuskim opracował pochodzący z Libanu Amin Malouf. Poza trubadurem Jaufré Rudelem, księciem akwitańskiego Blaye (na salzburskiej prapremierze śpiewał go Dwayne Croft), i Clémence, księżniczką Trypolisu, tęskniącą wszakże za zapamiętaną dzieciństwa, rodzinną Tuluzą (w roli tej po raz pierwszy wystąpiła Dawn Upshaw), występuje jeszcze pośrednik pomiędzy nimi – Pielgrzym.


Barytonowa partia trubadura Jaufré Rudela zyskuje cechy archaizującej stylizacji za sprawą pojawiających się w jego śpiewie melizmatów, a z lekka orientalizowany rysunek melodyczny daje znać o sobie w przypadku Clémence, przeznaczonej na wysoki sopran.

LAmour de Loin,MET 4

Z kolei Pielgrzym w swych relacjach nieznacznie imituje muzyczną charakterystykę tych, od których przynosi wieści, a więc w dialogu z Clémence, przytaczając wypowiedzi Rudela, przywołuje właściwe tamtemu ornamenty wokalne. Niekiedy też łączy się z nią w duecie, natomiast w kulminacyjnej scenie spotkania mamy do czynienia z regularnym tercetem. Partia Clémence utrzymana jest w wysokim rejestrze, podczas gdy Pielgrzyma, wykonywanego przez śpiewaczkę, odznacza się znacznymi przeskokami interwałowymi.


Śpiewający unisono chór męski dialoguje z Rudelem, a gdy jego głosy dobiegają spoza sceny, to zyskują cechy faktury polifonicznej, przechodząc niekiedy w brzmienia natury klasterowej. Symetrycznie Clémence towarzyszy z kolei chór żeński. W znacznej mierze muzyka Kaiji Saariaho odznacza się typową dla jej twórczości statycznością.

LAmour de Loin,MET 5

Dużą rolę odgrywa opalizująca brzmieniowo orkiestra, odmalowująca barwne tło dla solowych partii wokalnych, odwołując się w tym celu do techniki spektralnej. Nad sprawnym przebiegiem całości czuwała Susanna Mälkki, która wszakże nie była pierwszą kobietą stającą na podium dyrygenckim w Metropolitan Opera, ubiegła ją bowiem specjalizująca się w tego rodzaju rekordach Simone Young, która jako pierwsza poprowadziła również wagnerowską tetralogię, wyprzedzając w tym względzie Ewę Michnik.

LAmour de Loin,MET 6

Spośród solistów piętrzącym się trudnościom i wymaganiom swej partii w pełni sprostała Tamara Mumford jako Pielgrzym. Eric Owens i Susanna Philips ze swej strony przydali wokalnej wiarygodności wyrażonym w muzyce uczuciom, przepełniającym parę zakochanych na odległość bohaterów.


Operę otwiera fletowy motyw słowika, na samym początku unoszącego się i przelatującego nad sceną, a zgodnie ze wschodnią symboliką stanowiącego wyobrażenie poetyckiego geniuszu, zdolnego pokonywać odległe przestrzenie.

LAmour de Loin,MET 7

W ogóle inscenizacja Roberta Lepage’a odznacza się znaczną pomysłowością wizualną. Otchłań sceniczną wypełniają równoległe względem rampy i siebie szeregi lamp ledowych, pomiędzy którymi przepływa łodzią wiosłujący nią Pielgrzym, a spośród których wyłania się także od czasu do czasu chór w czarnych kostiumach i charakterystycznych czapkach. Z kolei Jaufré Rudel oraz Clémence ukazują się na platformie, również przemieszczającej się równolegle do proscenium.

                                                                                        Lesław Czapliński