Przegląd nowości

Złe zachowanie

Opublikowano: poniedziałek, 16, styczeń 2017 07:40

Czy warto publicznie podnosić sposób zachowania się w teatrze, skoro w wielu dziedzinach życia zachowujemy się coraz gorzej, a w niektórych wręcz skandalicznie? W restauracjach –nazbyt często głośna muzyka i hałaśliwe śmiechy, a w pociągach – niekończące się rozmowy przez telefony komórkowe na tematy biznesowe, aby dowartościować się w oczach pozostałych pasażerów. W relacjach damsko-męskich chamstwo, nonszalanckie traktowanie partnerów, a nawet rękoczyny, zwłaszcza w wykonaniu damskich bokserów. W pracy –przesadne fraternizowanie się, albo trudny do zdefiniowania lobbing. W szkołach – rówieśnicze okrucieństwo prowadzące do znęcania się nad słabszymi. Na meczach sportowych – wolę nie mówić. W polityce – lepiej ze wstydem przemilczeć.

Cóż wobec powyższego szkodzi chodzenie do teatru z trzymaną w ręku butelką z napojami, a na widowni popijanie ze szklanki, co generuje anemiczność braw, bo nie można przecież wszystkiego tego robić jednocześnie. Rozumiem, że wykosztowawszy się na drogie bilety wstępu i jeszcze droższe wieczorowe kreacje, pantofle, smokingi i lakierki chciałoby się mieć to uwiecznione na fotografiach. Zwłaszcza, jeśli teatr odwiedza się rzadko i nie tyle z potrzeby serca lub pragnienia obcowania ze sztuką, ale po to, aby pochwalić się znajomym, zdenerwować sąsiadów, czy zaimponować kolegom w pracy. Wystarczyłoby takie konterfekty uwiecznić przed gmachem, no powiedzmy w westybulu lub w bufecie. Ale nie – zaklinam – na widowni, na tle kurtyny, przed orkiestronem, w rzędach lub podczas końcowych owacji. Fotografować można podobno teraz wszystkim: aparatem, telefonem, torebką z kosmetykami, teatralną lornetką, a nawet puderniczką. Już widzę te wieczory towarzyskie, podczas których gospodarze po nakarmieniu swoich gości rozkładają albumy teatralno-operowych wojaży z sobą w rolach głównych, nie dopuszczając do toastów, lub zapominając o deserze.

Szczególnie kłopotliwymi są melomani, którzy podczas spektaklu zaprzątają swymi problemami siedzących obok widzów. Któregoś wieczoru, pewien osobnik przeszkadzając w odbiorze przedstawienia, natarczywie dopytywał wokół, kiedy będzie łabędź. Wreszcie zdenerwowany sąsiad nachylił się do niego mówiąc: Proszę pana, łabędź jest w Lohengrinie, a dzisiaj grają Fausta. – To po co ja tu siedzę? Przecież Fausta od lat znam na pamięć! – wykrzyknął.


Jeśli chodzi o teatralne zachowania, nie bez grzechu są również artyści i teatralni pracownicy. Znałem niegdyś kasjerkę biletową, która nadmiernie eksponowała swoje upodobania obsadowe. Niech pan na dziś nie kupuje żadnych biletów. Wieczorem śpiewa stara, tłusta i wrzaskliwa Aida. Jutro jest lepiej. W Onieginie, występuje baryton, wprawdzie bez głosu, ale z piękną siwą ondulacją. W przyszłym tygodniu Julię będzie tańczyła ta, co ją przed świętami opuścił ten Romeo, z którym jeszcze w zeszłym sezonie się psuła. Podobno obiecała mu dać po gębie. Zobaczymy….

Jest pewne zachowanie, które gdybym mógł to wyperswadować – powinno zniknąć z obyczaju spektaklowego. Po zakończeniu przedstawienia operowego lub baletowego, odpowiadając na oklaski publiczności kłaniają się artyści w następującej kolejności: chór lub balet, soliści epizodyści, drugoplanowi, a dopiero potem gwiazdy wieczoru. Wtedy zespoły, które się już ukłoniły, zaczynają bić brawo kolejnym solistom. Wykonawcy mniejszych ról również klaskają protagonistom. Czasem tych braw więcej jest na scenie, niż na widowni. Tak być nie może. Od klaskania jest publiczność, a artyści od ukłonów w podzięce i wdzięczności, nie zaś od demonstrowania wzajemnych – często tylko udawanych – sympatii.

Co tu mówić o zachowaniu się w teatrze skoro w restauracji, na uwagę o głośniej muzyce słyszy się: „To proszę sobie wyjść”. W pociągu na nieśmiałe zwrócenie uwagi „biznesmen” proponuje: „Może pan postać na korytarzu”. Damski bokser tłukąc partnerkę zwykle twierdzi, że ją jednak kocha. Mobbing w pracy komentowany jest jako nic takiego, tylko trzeba się nie bać. Okrucieństwo wśród dziatwy szkolnej uzasadniane jest tym, że to młodzież miejska wydrwiwa sobie tych z prowincji. Komentowanie zachowań na meczach sportowych i w polityce – wybaczcie – jest poniżej moich możliwości.

Sugeruję więc – jakby to nie naiwnie zabrzmiało – kultywować dobre zachowanie chociaż w teatrze.

                                                                         Sławomir Pietras