Przegląd nowości

„Orfeusz w piekle” w Staatsoper Stuttgart

Opublikowano: środa, 04, styczeń 2017 15:52

Położone w niemieckim regionie Badenia-Wirtembergia miasto Stuttgart znane jest ze swoich licznych instytucji naukowych, akademickich i badawczych, na co z pewnością ma wpływ imponujący budżet, jaki tutejsze władze przeznaczają na prace rozwojowe. Ponadto to liczące ponad sześćset tysięcy mieszkańców miasto pełni też rolę centrum medialnego, co wynika z tego, że swoje siedziby mają tutaj ważne stacje radiowo-telewizyjne, jedna z bardziej prestiżowych gazet regionalnych Stuttgarter Zeitung oraz liczne media audiowizualne i wydawnictwa fachowe. Warto też zwrócić uwagę na intensywne życie kulturalne Stuttgartu, a w szczególności na przyciągającą szerokie rzesze melomanów aktywność muzyczną tego ośrodka, który chlubi się prezentującą wysoki poziom orkiestrą symfoniczną (Radio Symphonie Orchestra), prowadzoną w przeszłości między innymi przez tak wybitnego dyrygenta jak Roger Norrington, oraz młodzieżową orkiestrą kameralną (Junges Kammerorchester Stuttgart). Trudno również przecenić rolę istniejącej już od 1857 roku Hochschule für Musik, instytucji kształcącej wielu przybywających z różnych stron świata studentów i organizujących liczne koncerty, podczas których adepci sztuki muzycznej występują u boku renomowanych solistów i na których programy składają się obejmujące wszystkie epoki utwory.

Orfeusz w piekle,Stuttgart 1

Owa wyższa szkoła muzyczna jest nie tylko łatwo rozpoznawalną przez każdego przybysza instytucją artystyczną, ale również stała się bardzo charakterystycznym punktem w pejzażu miasta, ze względu na swoją oryginalną sylwetkę architektoniczną. Wszakże najbardziej znanym ośrodkiem życia muzycznego miasta jest zaprojektowana przez Maxa Littmanna i skonstruowana w 1912 roku Staatsoper Stuttgart, mogący pomieścić tysiąc czterystu widzow teatr operowy- nazywany Grosses Haus - zainaugurowany wystawieniem Ariadny na Naksos Richarda Straussa. To również w tym miejscu wykreowano między innymi tak ważne pozycje repertuaru lirycznego jak Tragedia florentyńska Aleksandra von Zemlinsky'ego, Morderca, nadzieja kobiet Paula Hindemitha, Die Bernauerin Carla Orffa, Zaczarowane skrzypce i Rewizor Wernera Egka, Osud Leosza Janaczka, Rondeau György Ligetiego, Akhnaten Philipa Glassa czy Angielska kotka Hansa Wernera Henzego.


Warto też przypomnieć, że stanowisko dyrektora muzycznego zajmowali tu kolejno tacy wybitni dyrygenci jak Max von Schillings, Fritz Busch, Carl Leonhardt, Herbert Albert, , Philipp Wüst, Bertil Wetzsberger, Ferdinand Leitner, Václav Neumann, Silvio Varviso, Dennis Russell Davies i Luis Garcia Navarro.. Od roku 1924 rzeczony teatr jest wpisany na listę zabytkowych obiektów, a z jego działalnością kojarzone są nazwiska dwóch wybitnych reżyserów: Wielanda Wagnera i Günthera Rennerta.

Orfeusz w piekle,Stuttgart 2

Wielokrotnie już muzyczny magazyn Operwelt wyrózniał Staatsoper Stuttgart prestiżowymi nagrodami operowymi. Wspomnijmy wreszcie, że w roku 2010 jej dyrektorem muzycznym został mianowany francuski dyrygent Sylvain Cambreling, piastujący to stanowisko do dnia dzisiejszego.


W bieżącym sezonie Opera w Stuttgarcie proponuje pięć nowych produkcji, z których pierwszą był Faust Gounoda, wyreżyserowany przez Franka Castorfa i poprowadzony przez dyrygenta Franka Soustrota. W głównych rolach wystąpili Mandy Friedrich (Małgorzata), Atalla Ayan (Faust) i Liang Li (Mefistofeles).

Orfeusz w piekle,Stuttgart 3

W marcu rozpoczętego właśnie roku nową inscenizację Ariodante Haendla przygotuje reżyserski duet w osobach Jossiego Wielera i Sergio Morabito, zaś za pulpitem dyrygenckim stanie Giulino Carella. W maju i czerwcu jego miejsce zajmie bardzo tu oczekiwany maestro Kirill Karabits, który na przemian z Willemem Wentzelem poprowadzi Śmierć w Wenecji Brittena. Specyfiką owej realizacji jest to, iż zostanie ona wyreżyserowana przez argentyńskiego choreografa Demisa Volpiego, co zadecydowało o tym, że będziemy tu mieli do czynienia z koprodukcją z Baletem Stuttgartu.


Sezon zakończy Dama pikowa Czajkowskiego pod dyrekcją wspomnianego Sylvaina Cambrelinga i ponownie w reżyserii Jossiego  Wielera i Sergio Morabito. W roli Hermanna wystąpi Erin Caves, zaś Lizą będzie Rebecca von Lipinski. Tymczasem w kontekście noworocznej zabawy zaproponowano widzom opera-buffa Jacques’a Offenbacha: Orfeusz w piekle. W okresie świątecznym wiele teatrów sięga po różne pozycje tego kompozytora (z Życiem paryskim, Piękną Heleną, Pericholą, Wielką Księżną Gerolstein czy Rozbójnikami na czele), a publiczność tłumnie wypełnia widownię i chętnie się w tym Offenbachowskim świecie zanurza. Problem tkwi jednak w nie zawsze trafionych koncepcjach niektórych reżyserów, którzy coraz częściej prześcigają się w dziwacznych pomysłach przypisywania rzeczonym dziełom znaczeń i sensów, nie mających z nimi żadnego związku. Tym samym nastawionych na dobrą zabawę odbiorców spotyka niejednokrotnie duży zawód.

Orfeusz w piekle,Stuttgart 4

Częściowo z takim właśnie przypadkiem mamy do czynienia w Stuttgarcie, ze względu na nudną i niestety nie wykorzystującą fantastycznego potencjału komizmu Orfeusza w piekle wizję niemieckiego reżysera Armina Petrasa (współpraca Susanne Schuboth – scenografia i Dinah Ehm – kostiumy). Pełni on funkcję dyrektora rzeczonej placówki i miał na tym stanowisku pozostać jeszcze przez trzy lata. W przeszłości jego kontrowersyjne inscenizacje wywoływały już ożywione dyskusje i protesty publiczności, ale to właśnie nieprzychylne reakcje na realizację opery Offenbacha ostatecznie zadecydowały, iż to sam Petras postanowił skrócić okres trwania swojego kontraktu i opuścić Stuttgart w przyszłym roku. W tym konkretnym przypadku  jego inscenizacja nie wzbudza szczególnie negatywnych emocji, lecz rozczarowuje raczej brakiem ciekawie zarysowanych pomysłów interpretacyjnych. Znamy wszyscy przewrotnie zmienioną przez Offenbacha w stosunku do pierwowzoru historię Orfeusza i Eurydyki, którzy oszukują się nawzajem żyjąc w kłamstwie, iluzji i totalnej hipokryzji. Zaplanowana przez kompozytora parodia, nasycona subtelnym humorem i przednimi gagami, została przez Armina Petrasa topornie przekuta na ponury i pesymistyczny obraz społeczeństwa z okresu po Komunie Paryskiej, a – zważywszy na eksponowane realia – raczej z początków dwudziestego wieku. Eurydyka jest tutaj ukazana jako pochodząca z proletariatu pracownica jakiejś fabryki, a poślubiony przez nią Orfeusz jako próżny, ale zupełnie niespełniony artysta, który ostatecznie zamienia się w wąchającego klej ćpuna. Były król Beocji, John Styx, zdeklasowany do roli piekielnego kamerdynera, przyjmuje postać włóczęgi z siwymi włosami, z czarnym cylindrem i równie czarnym płaszczem.


Próbuje zapomnieć o swoim położeniu pijąc alkohol, a do Eurydyki zaleca się nieśmiało i jąkając się. W podziemiach Plutona odbywają się sado-masochistyczne seanse, a bachanalia z czwartego aktu nie są w stanie – pomimo obecności licznych statystów, tancerzy, chórzystow – nabrać tak bardzo tu pożądanego szaleńczego tempa. Rozczarowanie przynosi również niecierpliwie zawsze przez widzów oczekiwany finałowy kankan, wykonany przez zaledwie czwórkę tancerzy (choreografia Berit Jentzsch), odzianych w dodatku w stroje przywołujące ludzkie szkielety. W dodatku reżyser usiłuje nadać swojej wizji polityczny wydźwięk posiłkując się wyświetlanymi w tle niemymi filmami z lat dwudziestych ubiegłego wieku, pokazującymi księżyce, łabędzie, chmury oraz rozmaite kręcące się koła i maszyny w ruchu, które przypominają fabryczną scenerię z okresu pierwszej wojny światowej. Nie ma tu miejsca na lekkość, humor czy porywającą zabawę.

Orfeusz w piekle,Stuttgart 5

Dodać jeszcze należy, że omawiany Orfeusz w piekle jest tu wystawiany w niemieckiej wersji językowej, co pozwoliło Petrasowi na dodanie samodzielnie napisanych dialogów mówionych. W założeniu miały one bawić publiczność, sądząc jednak po obojętności znudzonych widzów można się domyślać, że również i ten pomysł spalił na panewce. I tak oto ostatecznie przedstawienie ratują prezentujący na ogół dobry poziom wykonawcy z Danielem Kluge w roli Orfeusza i śpiewającą partię Eurydyki Josefin Feiler na czele. Oboje debiutują w swoich rolach i tym większa jest zatem ich zasługa. W obsadzie znajdują się też soliści miejscowego zespołu operowego w osobach Michaela Ebbecke’a (Jupiter), Marii Theresy Ulrich (Juno), Catriony Smith (Diana), André Morscha (Pluton) i Heinza Göhriga (Merkury). Dołączyli do nich z powodzeniem aktorzy André Jung (John Styx) i Max Simonischek (Mars i Bakchus). Stojący na czele Staatsorchester Stuttgart Sylvain Cambreling, którego nie oczekiwaliśmy w tego typu repertuarze, prowadzi całe przedstawienie dynamicznie, lekko i z polotem, zawsze celnie dobierając tempa i wdzięcznie uwydatniając rozkoszne i zuchwałe detale.

                                                                                 Leszek Bernat