Przegląd nowości

„Zemsta nietoperza” Jana Straussa – szampańska premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu

Opublikowano: środa, 04, styczeń 2017 16:08

Istnieje dość powszechne i często uzasadnione mniemanie, że krytyk po prostu uwielbia krytykować. Otóż jestem tego zaprzeczeniem. Jak mi się coś nie podoba i mam po temu powody, to krytykuję oczywiście, czasem nawet ostro. Ale nic nie sprawia mi większej przyjemności, niż chwalić to, co dobre albo raczej – bo wszelkie osądy są, przynajmniej do pewnego stopnia, względne – cieszyć się z tego, co się udało i spodobało mi się, a więc w operze z dobrego przedstawienia.

Zemsta nietoperza,Poznan 1

„Zemsta nietoperza” nieśmiertelnego Jana Straussa w Teatrze Wielkim w Poznaniu sprawiła mi po prostu niesamowitą przyjemność i pozostawiła niezapomniane wrażenia: wizualne i muzyczne. Reżyseria jest świetna, z mnóstwem świeżych pomysłów i wykorzystuje w pełni humor sytuacyjny zawarty w libretcie.

Zemsta nietoperza,Poznan 2

Akcję umieszczono na statku wycieczkowym gdzieś w latach 30-tych XX wieku, co sugerują wysmakowane kostiumy. Akt I rozgrywa się na poziomie parteru (raczej tutaj dolnego pokładu statku), a piętro wyżej możemy cały czas obserwować niezwykle zabawne scenki rodzajowe wśród turystów opalających się na pokładzie górnym, w promieniach słońca (balet i być może statyści).


Świetny pomysł, nie odciągający od właściwej akcji, ale poniekąd komentujący ją. Akt II to po prostu na obu piętrach bal, bo inaczej być nie może. Akt III (więzienny) też zaprojektowany został zgrabnie. Brawa dla scenografa i twórcy kostiumów.

Zemsta nietoperza,Poznan 3

Wiadomo, że operetka wiedeńska, a szczególnie „Zemsta nietoperza” to wyzwanie dla dyrygenta, który nie jest z Wiednia i nie ma we krwi tego specyficznego charme’u, który polega m.in. na umiejętności zawieszenia w pewnych momentach rytmu (trzeba to czuć), a w innych zastosowania właściwego, posuwistego legata. Otóż moim zdaniem Michał Klauza poradził sobie z tymi zadaniami znakomicie i miałem wrażenie, że jestem w Wiedniu.

Zemsta nietoperza,Poznan 4

Śpiewacy byli bez wyjątku na bardzo wysokim poziomie. I wokalnie i aktorsko. Gwiazdą absolutną była Roma Jakubowska-Handke jako Rozalinda w partii bardzo niewygodnie i stosunkowo wysoko napisanej przez kompozytora (czardasz w II akcie to zadanie równie karkołomne, chociaż tak odmienne, jak „Casta diva” Normy czy „Liebestod” Izoldy). Miała nie tylko niezawodne wszystkie dźwięki skali, ale także cudowne legato, a przy tym lekkość, błyskotliwość koloratur i niesamowity wdzięk  w kształtowaniu fraz o wyjątkowej elastyczności. I co za aktorstwo!


Powiedziałbym, że prawie dorównywała jej Adela w wykonaniu Małgorzaty Olejniczak-Worobiej. Prawie?..Tak. Miała wszystkie walory wokalne i aktorskie, niezwykłą biegłość koloratur, urok osobisty, tylko sam głos nieco zimny, jakby komputerowo doskonały, ale anonimowy. Ale to tak czy owak kreacja świetna.

Zemsta nietoperza,Poznan 5

Maciej Ogórkiewicz z głosem o tenorowej barwie, ale czujący się najwyraźniej najlepiej w skali barytonowej, był wokalnie świetnym Eisensteinem i aktorsko  stworzył krwistą postać. Podobnie udanym Alfredem był tenor Szymon Rona.

Zemsta nietoperza,Poznan 6

Wspomnę jeszcze pozostałych śpiewaków, z których każdy przyczynił się walnie do sukcesu przedstawienia: Jaromir Trafankowski (Dr Falke), Rafał  Korpik (Frank), Magdalena Wilczyńska-Goś (Orlofsky), Karol Bochański (adwokat Blind), Andrzej Ogórkiewicz (Frosch) - prześwietna rola aktorska - i wszyscy pozostali w epizodach. Na Nowy Rok pozostaje mi życzyć pani dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, Renacie Borowskiej-Juszczyńskej, wielu równie udanych przedstawień i Do siego Roku!

                                                                                           Piotr Nędzyński