Przegląd nowości

Szopka syberyjsko-triobriandzka

Opublikowano: poniedziałek, 02, styczeń 2017 12:33

„Zamierzamy zająć się tematem obcości kulturowej z perspektywy sztuki i etnografii” – napisali twórcy spektaklu wystawionego na Scenie Przodownik należącej do Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy. Zamiar niestety przerósł możliwości realizatorów. Materiał zaiste był ogromny, bo Maria Czaplicka badała z wielkim poświęceniem mieszkańców Syberii, którzy jednak nie chcieli dać się zmierzyć za darmo, natomiast Bronisław Malinowski podpatrywał z dziką satysfakcją życie seksualne plemion z wysp triobriandzkich.

Szopka syberyjska 1

Do debaty naukowej wtrącał się ze swoimi zakopiańskimi spostrzeżeniami sam Stanisław Ignacy Witkiewicz, jednak ich dialogi na kilometr zalatywały sztucznością, były papierowe a nie życiowe. Nie udało się przekazać żadnej z ważnych prawd o ludach Azji ani Polinezji, bo wszystko zamieniono w zgrywę i maskaradę.

Szopka syberyjska 2

Reżyserka Magdalena Miklasz chcąc ubarwić nudne dywagacje etnografów przekopiowała pomysł holenderskiego Teatru Hotel Modern z Rotterdamu, który na Festiwalu Rozdroże pokazał swój słynny spektakl Wielka wojna zainscenizowany dzięki użyciu kamerki pokazującej w powiększeniu miniaturowe dekoracje. Holendrom jednak chodziło o oddanie tragizmu i okrucieństwa prawdziwej wojny - Pierwszej Światowej, twórcom przedstawienia Tutli-Putli.


Kto jest dziki? nie udało się nawet specjalnie rozbawić widowni. Włączenie do akcji miniaturowego teatrzyku z dziecinnymi zabawkami było mało śmieszne, raczej niechlujne i bałaganiarskie, co niestety staje się modne w sztuce.

Szopka syberyjska 3

Natomiast piosenki, które przygotowała i zaśpiewała Anna Stela przy współpracy Marcina Liwenia wywodziły się z innego kręgu stylistycznego i wzorca kulturowego niż terytoria penetrowane przez badaczy. W sumie najciekawsze były krótkie notki biograficzne o trójce bohaterów widowiska, rzucone na ekran w pierwszych minutach.

Szopka syberyjska 4

Świadczyły one o tym, że o każdej postaci można było zrobić przejmujący spektakl i to bez silenia się na wielką filozofię czy choćby etnologię. A jeśli celem miała być czysta rozrywka, to operetka Witkacego o Tutli-Putli wystarczyłaby w zupełności. Nie da się wykluczyć, że spektakl na Scenie Przodownik miał być swego rodzaju komentarzem nie wprost do naszego aktualnego zamieszania i poplątania. Jeśli tak, to w tym zestawieniu nawet odpustowa Szopka Noworoczna Marcina Wolskiego w TVP1 mogłaby uchodzić za kandydata do Oscara.

                                                                            Joanna Tumiłowicz