Przegląd nowości

„Sprawa Makropulos” Janaczka w Opera Vlaanderen w Antwerpii

Opublikowano: piątek, 09, grudzień 2016 23:18

Przewodnim wątkiem bieżącego sezonu w belgijskiej Opera Vlaanderen Antwerpen – Gent jest psychiatryczne pojęcie „bordeline”, określające patologiczne zaburzenie osobowości, które polega na skrajnych wahaniach nastroju, atakach gniewu, niezwykle emocjonalnych związkach interpersonalnych czy chronicznym poczuciu pustki i braku sensu życia.

Sprawa Makropulosa 1

Eksplorowanie tej oryginalnej tematyki rozpoczęła doskonale ją ilustrująca opera Leosza Janaczka Sprawa Makropulosa (wywiedziona z tekstu Karela Čapka), której główna bohaterka Emilia Marty, żyjąca już od ponad trzystu lat enigmatyczna i smutna śpiewaczka operowa, cieszy się nieśmiertelnością na skutek działania wypróbowanego niegdyś na niej eliksiru młodości. 


Desperacko poszukuje zaginionej recepty owej długowieczności, gdyż jej jedynym życiowym celem jest uniknięcie śmierci, bez względu na to, jaki sens nada swej egzystencji, która zresztą już od dawna straciła dla niej jakąkolwiek wartość. Ostatecznie dostrzega jednak, że to perspektywa końca ziemskiej wędrówki jest rzeczywistym źródłem naszego człowieczeństwa, albowiem owa niedoskonałość czyni nas w pełni istotami ludzkimi.

Sprawa Makropulosa 2

Kornél Mundruczó, węgierski aktor, reżyser filmowy i teatralny oraz scenarzysta, zadebiutował w dziedzinie sztuki lirycznej w Antwerpii wystawiając przed dwoma laty ekscytującą realizację Zamku Sinobrodego Bartóka. Teraz powrócił do tego samego teatru, aby się zmierzyć właśnie z mitem nieśmiertelności, a uczynił to w futurystycznym, zainspirowanym filmowym science-fiction stylu, dość nietypowym w realiach operowych. W jego wizji Emilia Marty zatraca cechy ludzkie i przyjmuje wygląd istoty androgenicznej, może kosmity czy sztucznej inteligencji, co zresztą znajduje pewne uzasadnienie w twórczości samego Čapka, autora powieści fantastycznych, który jako pierwszy użył terminu „robot” (w sztuce „R.U.R”). Mamy tu zatem do czynienia z postacią nie z tego świata, pełniącą funkcję łącznika pomiędzy naszą i pozaziemską rzeczywistością - postacią zagadkową i emanującą dziwnym magnetyzmem, zachęcającą widza do podjęcia wysiłku przeniknięcia tajemnicy jej duszy i tożsamości. To rozgrywane bez antraktu, utrzymujące niesłabnące nawet na chwilę napięcie i oscylujące pomiędzy fantastyką i ostrym realizmem przedstawienie osadzone jest w dwóch skontrastowanych dekoracjach (Monika Pormale). Pierwsza z nich ukazuje wyłożoną boazerią kancelarię adwokacką mecenasa Kolenatiego, zaś druga - luksusowe wnętrze apartamentu z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, należącego do rodziny Prusów, z widocznymi za oknami pejzażami zimowymi. Cała akcja utrzymana jest w estetyce filmowego thrillera psychologicznego lub amerykańskiego serialu policyjnego, łącznie ze skutecznym wykorzystaniem sugestywnego zwiastuna, pokazującego energicznie wkraczających do trybunału, wyposażonych w skórzane kurtki i kaski motocyklistów. Szukają oni nerwowo dotyczących afery spadkowej dokumentów, a kiedy wreszcie je znajdują, reżyser wyświetla na ekranie film wideo przedstawiający z punktu widzenia jednego z motocyklistów szaleńczą jazdę po krętej i zaśnieżonej drodze.


Motocyklowy kask skrywa również na początku twarz Emilii Marty, co sugeruje, że obserwowany przez widza z zapartym tchem szosowy wyścig może być metaforą ucieczki protagonistki od pozbawionego celu losu, albo jej drogi ku spotkaniu ze śmiercią.

Sprawa Makropulosa 3

Gdy w tym samym czasie rozedrgane dźwięki blachy i drewna z uwertury w zestawieniu z melodycznymi liniami smyczków kreują klimat przywołujący dreszczowce z klasyki amerykańskiego kina dokonuje się pełna symbioza filmowego stylu z gatunkiem operowym.


Ubrana w ciemny i obcisły strój sopranistka Rachel Harnisch w roli Emilii już od pierwszego pojawienia się na scenie poraża swym wzniecającym niepokój i osobliwie surrealistycznym wyglądem, wywołuje też podziw prowadzoną jakby w zapamiętaniu i celną w każdym geście grą aktorską oraz maestrią wokalną. Jej krótkie jasne włosy i czarne okulary nasuwają skojarzenia z wizerunkiem Davida Bowiego w kultowej piosence „China Girl”, a sposób poruszania się - z ujęciami z amerykańskiego serialu „Synowie Anarchii”, a nawet z ekscentryczną kreacją Noomie Rapace w filmowej trylogii „Millenium”. Towarzysząca protagonistce aura tajemniczości i niezwykłości potęguje się dodatkowo wówczas, kiedy po częściowym pozbyciu się ubrania odsłania ona pokrywające jej ciało kabalistyczne tatuaże (czyż jej ojciec nie był słynnym alchemikiem?).

Sprawa Makropulosa 4

Kornél Mundruczó pokazuje Emilię zawieszoną na delikatnej granicy pomiędzy życiem i śmiercią, słaniającą się pod wpływem zasłabnięć i nagłych ataków konwulsji, które zwalcza wstrzykiwaniem sobie w żyły narkotycznych substancji, przezornie gromadzonych w ogromnej, zalanej zimno-niebieskim światłem lodówce. Największe stężenie emocji ma jednak miejsce w akcie trzecim. Kiedy bowiem rozebrana niemalże do naga, ogolona na łyso i wyglądająca żałośnie jak rozpadający się na witrynie sklepowej manekin Emilia zbliża się nieuchronnie do nadchodzącej nareszcie po setkach lat śmierci, następuje nagła przemiana wewnętrzna udręczonej bohaterki, która dopiero w tym momencie odnajduje pełnię wolności i utracone od tak dawna człowieczeństwo. Zmęczona ziemską wędrówką zstępuje powoli do symbolizowanego za sprawą frapujących efektów wizualnych, a usytuowanego za kuchenną ścianą grobu, podczas gdy wszystkie meble z salonu Jaroslava Prusa szybują jakby w stanie nieważkości do góry. W tej poruszającej scenie finałowej Rachel Harnisch dominuje nad pozostałymi solistami nabierającym coraz więcej blasku śpiewem, zdradzającym odnalezioną pewność siebie spojrzeniem oraz szlachetną i dumną postawą. To najmocniejszy pod względem dramaturgicznym obraz rzeczonej realizacji i zwieńczenie zjawiskowej kreacji szwajcarskiej artystki. 


Wokół niej zebrała się prezentująca wysoki i wyrównany poziom obsada solistów, którzy - z wyjątkiem tenora Guya de Meya w partii Hauk-Šendorfa - z powodzeniem debiutują w swoich rolach.

Sprawa Makropulosa 5

Muzyczną interpretację tej bodajże najmniej przystępnej, ale najbardziej fascynującej opery Janaczka powierzono Tomášowi Netopilowi, który prowadząc pewnym i szerokim gestem Orkiestrę Symfoniczną Opera Vlaanderen nieustannie czuwa nad utrzymaniem organicznej i tak w tej partyturze istotnej spójności pomiędzy warstwą instrumentalną i głosami. Ponadto zajmująco uwydatnia plastyczność, ekspresję i kolorystykę utkanej z niezliczonej ilości splotów tematycznych, motywów, połączeń harmonicznych i efektów rytmicznych muzyki.

                                                                                     Leszek Bernat