Przegląd nowości

Pożegnanie Wycichowskiej

Opublikowano: czwartek, 30, czerwiec 2016 09:50

LAMENT. Pamięci Tadeusza Różewicza jest pretekstem do rozważań całkiem uniwersalnych, które każdy może snuć na własny użytek. Nieubłagalny licznik czasu pokazuje, że wszystko musi mieć swój koniec, raz ładniejszy, innym razem brzydszy. Koniec Polskiego Teatru Tańca pod dyrekcją Ewy Wycichowskiej jest spektaklem z najwyższej półki.

PTT,Lament 2

Jest w ogólnych kategoriach i piękny i mądry. Skorzystanie ze słów takiego Poety, jakim był Tadeusz Różewicz stanowi doskonały szkielet dla rozmaitych przetworzeń i licznych wątków. Są więc sekwencje osobiste, są społeczne, są polityczne.

PTT,Lament 3

Możemy to dopasować do swojego doświadczenia, własnego świata, własnej „małej ojczyzny”. Takie hasła jak odejście bliskiej osoby, szorstkość i przemoc w kontaktach mędzyludzkich, próżnia umysłowa, którą zostajemy otoczeni, miałkość problemów o które musimy staczać boje - to może dotyczyć każdego. Ewa Wycichowska do przedstawienia tych myśli używa skomplikowanego warsztatu, w którym jest praktycznie wszystko: słowo (poety), ruch i układy taneczne, mimika, elementy scenograficzne, psychodeliczne kostiumy wizualne programy komputerowe, światowy dorobek w dziedzinie  plastyki, muzyka pop, rock i klasyka. Nawet osobista obecność twórcy podczas spektaklu - co nawiązuje do tradycji Tadeusza Kantora. Zreszą spektakl zaczyna się trochę jak Umarła klasa a kończy - gwiaździstym niebem i muzyką ulubieńca Bogów, Wolfganga Amadeusza Mozarta.


Przez 70 minut widz wykonuje wraz z postaciami spektaklu podróż po świecie i zaświatach, jak Ulisses z powieści Jamesa Joyce'a. Tutaj jednak nie ma powrotu. Jest lament, bo trzeba się pożegnać. Czy na zawsze? Miejmy nadzieję, że jeszcze się spotkamy. W tym przedstawieniu Polskiego Teatru Tańca jest więcej teatru niż potocznie rozumianego tańca, jest więcej literatury niż choreografii.

PTT,Lament 1

Można rozpatrywać poszczególne elementy widowiska z osobna. Wielkim dziełem samym w sobie jest np. bardzo wyrafinowana (sprzętowo też) miejscami interaktywna projekcja wideo Daniela Stryjeckiego. Uwagę zwracają kostiumy Anny Czyż, które stanowią także ważne rekwizyty, biorą aktywny udział w przedstawieniu. Scenografia Bohdana Cieślaka złożona z pięciu przesuwanych precyzyjnie paneli, które są zarazem ekranami dla projekcji też stanowi spójny element scenariusza. Szorstka, brutalna muzyka rockowa Krzysztofa Wiki-Nowikowa też pasuje do zilustrowania zwłaszcza scen przemocy. W tym towarzystwie normalne, beznamiętne frazy wypowiadane przez aktora Janusza Stolarskiego robią w sumie najmniejsze wrażenia, ale wykonawca tej roli jest też wykorzystywany jako postać, jako element scenografii, jako (trochę sztywny) tancerz. Inni tancerze muszą również wypowiadać poszczególne słowa, całe wersy, więc to ostatnie przedstawienie Ewy Wycichowskiej jest w rezultacie teatrem totalnym.

                                                                                          Joanna Tumiłowicz