Przegląd nowości

Felietony Sławomira Pietrasa

Opublikowano: czwartek, 08, wrzesień 2016 09:23

Ukazał się w wersji książkowej pierwszy tom felietonów Sławomira Pietrasa. Autor we wstępie zachęca do zapoznania się z ponad 120 felietonami następująco:

Felietony,okladka

Felietony pisałem od zawsze. To znaczy od kiedy mój nieodżałowanej pamięci przyjaciel z lat wczesnej młodości Zdzisław Dworzecki wykrył w mych wypowiedziach różne pointy i zawyrokował, że są to mówione felietony.


Podczas studiów odniosłem sukces na konkursie krasomówczym, związałem się z prasą poznańską, radiem, działalnością estradową i rzeczywiście w natłoku ówczesnych wrażeń i refleksji zacząłem pisać.

Były to lata sześćdziesiąte. Opera Poznańska pod Satanowskim, balet pod Drzewieckim, najlepsze sezony Filharmonii pod Alojzym Andrzejem Łuczakiem (twórcą Pro Sinfoniki), tygodnik kulturalny „Nurt” redagowany przez Krzysztofa Kostyrkę, studencki ruch muzyczny Pro Musica, nasze Towarzystwo Przyjaciół Opery, klub Od Nowa, teatry Ósmego Dnia i Nurt na Winogradach oraz aktywność wielu klubów i teatrów studenckich, z których urodziła się Sipińska, Sośnicka, później Laskowik, Jaślar i Smoleń, plejada artystów skupionych wokół Estrady Poznańskiej.

W latach osiemdziesiątych znalazłem się w Łodzi, gdzie do pisania namówiła mnie red. Małgorzata Karbowiak. Dzięki temu przełożyłem na język felietonistyki szereg swoich ówczesnych konceptów, komentarzy do bieżącej działalności teatralnej i ważnych momentów w dziejach operowej Łodzi.

W latach dziewięćdziesiątych związałem się cotygodniowym felietonem z „Życiem Warszawy” redagowanym wówczas przez Andrzeja Bobera. Po kilku latach okazał się zadziwiająco nielojalny. Pewnego dnia zawiadomił mnie telefonicznie, że nasza współpraca się kończy, ponieważ rzekome badania poczytności wykazały, iż moich tekstów nikt już nie czyta. Wkrótce wyszło na jaw, że była to zemsta pewnej znanej kreatury, którą od czasu do czasu z pasją i gorliwością zajmowałem się w sensie krytycznym. Wpłynął on na ówczesnego właściciela „Życia”, aby mnie zlikwidować. Bober zamiast bronić, pozbył się moich felietonów, a niedługo potem pozbyto się również jego.

Zarówno profesja dyrektora teatrów operowych, liczne podróże, wieloletnia praca z artystami różnych autoramentów, jasno formułowane poglądy na liczne zagadnienia kultury w kontakcie z wielokrotnie zmieniającymi się władzami politycznymi, od lat dają ciągle niewyczerpany repertuar felietonowych refleksji. Kiedy zaczęły się pojawiać sugestie, aby wydać ich zbiór książkowy, zaczęto grupować je tematycznie.

Jako pierwsze przedstawiam felietony operowe. Napisałem ich oczywiście o wiele więcej, niż pomieszczono w tym tomie. Po życiu spędzonym na kierowaniu teatrami operowymi nie powinienem tłumaczyć się ze szczególnej namiętności do tego gatunku. Od kilku lat współpracuję z łódzkim Grand Tourem i regularnie podróżuję do wielu teatrów operowych na całym świecie. Oglądam próby i spektakle, rozmawiam z ich twórcami, wykonawcami, menedżerami i krytykami. W wizytach tych towarzyszą mi najlepsi polscy znawcy opery, których na to stać, bo podróże przecież kosztują. Ze wspólnych obserwacji, doświadczeń, nauk, przeżyć i dyskusji powstało wiele prezentowanych tu tekstów.


Następnymi będą felietony baletowe, a potem być może najbardziej interesujące, nazwane przeze mnie felietonami niemuzycznymi. Uwolniłem się w nich – przynajmniej na chwilę – od spraw opery i baletu, którym poświęciłem ponad czterdzieści lat swej codziennej pracy za biurkiem, na widowni, na scenie i zapleczu teatrów operowych Bytomia, Wrocławia, Poznania, Łodzi i Warszawy. Na początku obecnego stulecia zetknąłem się w Łodzi z Mirosławem Kulisiem, który zaproponował mi, aby pisać co tydzień w „Angorze”. O czym mam pisać? – zapytałem, a on odpowiedział po prostu: „Pisz co chcesz!”. I tak się stało, pod wspólnym hasłem „Wejście dla artystów”. Być może to zawołanie w przyszłości stanie się tytułem kolejnego tomu.

Jest jeszcze jeden zbiór, któremu grozi osobna edycja. Są to felietony dla medyków, które publikuję co miesiąc w „Gazecie lekarskiej”. Namówił mnie do tego sam prezes Naczelnej Izby Lekarskiej dr Maciej Hamankiewicz. Na co dzień natomiast toleruje tak pojętą promedyczną twórczość dr Ryszard Golański, naczelny tej Gazety, preferując opisywane przeze mnie liczne związki medycyny ze sztuką.

W ten sposób wpadłem w uzależnienie od zajęcia felietonisty. Objawia się to nieustannym myśleniem, czym należy zająć czytelników w nadchodzący właśnie poniedziałek. Tak jest co tydzień, co miesiąc, co rok… i tak bez końca. W częstych, aczkolwiek zwykle przypadkowych kontaktach z czytelnikami słyszę, że każdorazowo rozpoczynają przeglądanie „Angory” od „Wejścia dla artystów” na str. 9. Mówią to zapewne dla sprawienia mi przyjemności, ale jest wielu takich, którzy konfrontują swoje doznania, oceny i poglądy z tym, co przeczytają każdorazowo pod moim nazwiskiem. Ilość czytelników „Angory” jest bowiem tygodniowo o wiele większa, niż widzów jakiegokolwiek teatru operowego w skali całego roku.

Profesji prawnika nauczono mnie na Uniwersytetach Jagiellońskim w Krakowie i Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zawód dyrektora teatrów operowych opanowałem sam w drodze samokształcenia, podpatrywania mistrzów, różnych wyjazdów studyjnych i okupionych ciężką krwawicą własnych doświadczeń. Natomiast od wielu lat mówienie o tym wszystkim, publiczne komentowanie zjawisk zachodzących w sztuce, ćwiczenie odwagi w nazywaniu rzeczy po imieniu i odróżnianie wartości od pozorów, stały się obowiązkowymi atrybutami moich felietonów.

Nie zdradzę, którzy mistrzowie tego gatunku są dla mnie wzorem. Wyjawię tylko szereg nazwisk ludzi o zawartości głów, z których przez całe życie pozwolili mi czerpać, bez czego nie nauczyłbym się nigdy pisania.

Kazimiera Duryńska, Franciszek Urbański, Wanda Łuszczki, Zbigniew Jaśkiewicz, Eugeniusz Mielcarek, Jerzy Waldorff, Alojzy Andrzej Łuczak, Danuta Baduszkowa, prof. dr Witalis Ludwiczak, Antonina Kawecka, Robert Satanowski, Barbara Horowicz-Śliwińska, Stanisław Piotrowski, Jan Kulczyk, Roger Grivel, Maciej Prus, Krystyna Janda. Ale to wcale nie wszyscy…

                                                         Wracając do felietonów, życzę przyjemnej lektury!

Informację o możliwości uzyskania publikacji można uzyskać Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub na Allegro.